Tomasz Bajerski kilka dni temu rozstał się z Abramczyk Polonią Bydgoszcz po dwóch latach spędzonych w tym klubie. Jego następcą został Dariusz Śledź, który ostatnie siedem lat spędził w Betard Sparcie Wrocław. Były już szkoleniowiec „Gryfów” udzielił wywiadu z Gazetą Pomorską, w którym przyznał, iż nie ma sobie wiele do zarzucenia.
-(…) sobie nie mogę wiele zarzucić. Wspólnie z klubem zapewniliśmy zawodnikom wszelkie warunki, aby ten cel zrealizować. Byłem 24 godziny na dobę do dyspozycji żużlowców, zawsze przygotowywałem na treningi i mecze tor taki, jaki oni chcieli. A dlaczego skończyło się źle? To pytanie powinno trafić do samych żużlowców. Myślę, iż kilku z nich radziło sobie w okresie zasadniczym, ale meczów o wysoką stawkę w play off po prostu nie udźwignęli, presja była za duża i jak to się czasami mówi, jeździli z zawiązanymi jajami – mówi Bajerski.
Po spotkaniach z Fogo Unią Leszno oraz Gezet Stal Gorzów sporo mówiło się o przygotowaniach bydgoskiego toru. Bajerski uważa jednak, iż zawodnicy na takim poziomie nie powinni szukać usprawiedliwienia słabszej dyspozycji w warunkach torowych.
– Zawsze mnie irytuje takie szukanie wymówek w wykonaniu doświadczonych zawodników. Mieliśmy treningi, chcieli tor przyczepny – był przyczepny, chcieli przed rewanżem ze Stalą potrenować gdzie indziej – załatwiłem im tor w Zielonej Górze. Tam choćby popadało, nawierzchnia była trudniejsza. Przyjechaliśmy do Gorzowa i od razu widziałem, iż start i trasa są przyczepne. Powiedziałem drużynie: „to nawierzchnia taka, jaką chcieliście. Pokażcie co potraficie” – mówi.
„Za późno słuchali”
Bajerski odniósł się również do sytuacji po dziesiątym biegu pierwszego spotkania finałowego. Bydgoszczanie wówczas na przestrzeni pięciu wyścigów roztrwonili czternaście punktów przewagi. Mówiło się, iż była to wina polewaczki, która zbyt obficie polała nawierzchnię. Bajerski jednak uważa, iż polewaczka nie była temu winna.
– Jak profesjonalni zawodnicy z doświadczeniem w ekstralidze czy Grand Prix mogą szukać takich usprawiedliwień? To prawda, po dziesiątym biegu tor został polany, ale przed nominowanymi już nie, a i tak przez cały czas przegrywaliśmy. Wiele się też mówiło o bydgoskim torze. Prawda jest taka, iż Metalkas 2. Ekstraliga to wysoki poziom. jeżeli przyjadą dobrzy zawodnicy w przeciwnym zespole, to w końcu się dopasują. Trzeba umieć na to zareagować i odpowiedzieć – mówi szkoleniowiec.
Były już trener bydgoszczan wspomina, iż momentami problemem była komunikacja, a mianowicie to, iż zawodnicy nie zawsze stosowali się do jego podpowiedzi.
– Może inaczej: za późno słuchali. Rozmawiamy w parkingu, zawodnicy kiwają głowami, a potem wyjeżdżają na tor i powielają te same błędy. W pewnym momencie postawiłem sprawę ostro i wręcz kazałem przeprowadzić pewne zmiany w motocyklach. W Gorzowie po czwartym biegu widziałem, iż musimy wprowadzić poprawki. Szymona Woźniaka przekonałem na koniec i od razu wygrał ostatni wyścig. Takich sytuacji było sporo. Nie twierdzę, iż zawsze miałem rację, ale wielu tych podpowiedzi nie wykorzystano – mówi Bajerski.
Tomasz Bajerski
















