To dlatego Wąsek oddał skok życia w Oberstdorfie. Odleciał i wszystko ujawnił

16 godzin temu
Zdjęcie: Fot. REUTERS/Kacper Pempel


Paweł Wąsek aż trzy razy w pięknym stylu odleciał w niedzielę na mamucie w Oberstdorfie. Dwa razy poprawił swój rekord życiowy, a dalekie loty w konkursie - 222 i 233 metry dały mu poprawić życiowy rezultat - zajął czwarte miejsce. - Z każdym skokiem moja pewność siebie rośnie - mówi Sport.pl skoczek, ale kolejny raz zauważa, iż ma jeszcze co poprawiać.
Po sobotnim konkursie w Oberstdorfie Wąsek przyszedł do strefy rozmów z dziennikarzami już po pierwszej serii. Zmartwiony po słabym skoku na zaledwie 179 metrów i odpadnięciu z konkursu. Zajął 35. miejsce i nie był przekonany czy kolejnego dnia uda mu się pokonać problemy z asymetrią, które nagle znów pojawiły się w jego skokach.


REKLAMA


Zobacz wideo Coming out polskiego skoczka! Kosecki: Mega szanuję taką postawę


A w niedzielę można było zapomnieć, iż dzień wcześniej nie punktował. Albo uznać to tylko za wypadek przy pracy. Po tej wpadce podniósł się po mistrzowsku i z wielką klasą. Już w kwalifikacjach poprawił rekord życiowy i skacząc 225,5 metra, zajął 11. miejsce. W loteryjnym konkursie trafił na niezłe warunki i ruszył po więcej. Najpierw świetne 223, a w finale rewelacyjne 233 metry i atak na podium. Ostatecznie zabrakło mu do niego 3,1 punktu, ale to i tak był jego wspaniały występ zwieńczony, chyba możemy go tak nazwać, skokiem życia, najlepszym w karierze.
W rozmowie ze Sport.pl po zawodach zdradził, jak potrafił tak gwałtownie skupić się na odpowiednich elementach i poprawić technikę do tego stopnia, by móc rywalizować z najlepszymi.
Jakub Balcerski: Co odczuwasz bardziej: euforia po kolejnym życiowym wyniku czy żal, iż zabrakło tak kilka do podium?
Paweł Wąsek: Oczywiście trochę żalu jest, iż to podium znów było tak blisko, ale dzisiaj miałem na skoczni niesamowitą frajdę. Trzy skoki i we wszystkich poleciałem dalej niż wynosił mój poprzedni rekord życiowy. Fantastyczny dzień dla mnie.
Jakie to uczucie, gdy już w powietrzu wiesz, iż właśnie lecisz po nową życiówkę?
- Wspaniałe. To niesamowite poczuć, iż rzeczywiście się leci i to jeszcze tak daleko. Po to trenujemy i to zdecydowanie niezwykłe uczucie.


Pomyślałbyś na początku tego weekendu, kiedy wchodziłeś na tego mamuta nieśmiało i zaczynałeś od dość krótkich lotów, iż ostatniego dnia wyjedziesz z takim wynikiem?
- Jadąc tu, wiedziałem, jak wiele poprawy jest w moich skokach, jeżeli chodzi o lot i ogólnie w mojej dyspozycji. Liczyłem, iż będę miał frajdę z tego latania. Że to będą dalekie i ładne skoki. Pierwsze dni były dla mnie ciężkie i zły pomysł na to wszystko miałem. Teraz ustaliliśmy z trenerami inną, lepszą wizję i od pierwszego skoku to zafunkcjonowało. Dlatego mogłem się już potem w pełni cieszyć tymi lotami.


Jak poradziłeś sobie z problemem z soboty - asymetrią w locie? Zapomniałeś o niej kompletnie, czy właśnie musiałeś czegoś przypilnować, żeby to wyeliminować?
- W tym ostatecznie nie do końca chodziło o pozycję najazdową, tylko o to, iż za gwałtownie chciałem lecieć. Od razu za progiem myślałem o tym, żeby nabierać prędkości i wtedy to wszystko robiło się chaotyczne, trzeba było zapanować nad nartami. Przeanalizowaliśmy to z trenerem i dał mi wskazówki, iż powinienem być trochę bardziej cierpliwy za tym progiem. Dać się wynieść i dopiero wtedy atakować, nabierać prędkości. To zafunkcjonowało, a przy tym problem z asymetrią też zniknął.
Poziom pewności siebie po takim występie na lotach będzie kosmicznych rozmiarów? W końcu do tej pory byłeś regularny i doszedłeś blisko podium, a teraz trafiłeś na spore wyzwanie, któremu nie tylko sprostałeś, ale i tu osiągnąłeś życiowy wynik.
- Z każdym dobrym skokiem ta pewność siebie rośnie. Ale, no wiadomo, dalej w skokach są błędy, które trzeba poprawiać. Jestem dobrze przygotowany do startów, po prostu dalej trzeba dopracowywać małe detale w technice.
Cały czas mówi się, iż jesteś blisko podium, ale teraz to się naprawdę mogło wydarzyć. To napędzi, gdy minie trochę żalu, iż jednak było tych trzech lepszych?
- Na pewno. I cieszę się tym po prostu, nie mogę się doczekać tego, co przede mną.


Nie ma co ukrywać, iż w tym konkursie trzeba było mieć trochę szczęścia, trafiłeś na tej loterii dobrze. W Willingen, gdzie teraz się przenosicie, to równie lotna, ale i lubiąca takie trudne konkursy skocznia. Jakie masz do niej podejście?
- Różnie tam bywa, ale no nic. Ja się muszę skupiać na sobie i swoich skokach, a nie myśleć o tym, co wylosuję.
Kolejne zawody Pucharu Świata zaplanowano w Willingen. Skoczków czekają tam dwa konkursy indywidualne i jeden drużyn mieszanych. Relacje na żywo na Sport.pl, a transmisje w Eurosporcie, TVN i na platformie Max.
Idź do oryginalnego materiału