Thurnbichler oszukuje samego siebie. Kompletnie odleciał. Gotowy przepis na katastrofę

2 godzin temu
Zdjęcie: Screen Eurosport


- Chcemy tam powalczyć o miejsce w najlepszej piątce, to jest nasz cel - dopiero co mówił Thomas Thurnbichler w kontekście szans polskiej drużyny mieszanej na mistrzostwach świata. Cóż, powodzenia Trenerze, ale po kolejnym fatalnym występie nie wierzymy, iż pańskie szacunki mają cokolwiek wspólnego z rzeczywistością. W Lake Placid nasz mikst z całych sił walczył o to, żeby nie zająć ostatniego miejsca.
Tylko osiem ekip wystartowało w Lake Placid w konkursie drużyn mieszanych. W nocy z soboty na niedzielę czasu polskiego nasz zespół znów pokazał, jak bardzo jest słaby.

REKLAMA







Zobacz wideo Coming out polskiego skoczka! Kosecki: Mega szanuję taką postawę



Tydzień temu w Willingen Polska była dziewiąta w stawce dziesięciu drużyn. Od ostatniego miejsca uchroniła nas wówczas tylko dyskwalifikacja jednego z Finów. Wtedy nie weszliśmy do drugiej serii. Teraz z automatu skakania w niej Polki i Polacy byli pewni. Ale chyba lepiej by było, gdyby i tym razem mogli skończyć zawody już po pierwszej serii. Lepiej na pewno dla nas, widzów.
"Bylibyśmy zniesmaczeni"? Już jesteśmy
Pola Bełtowska 85 metrów i przedostatnie, 31. miejsce. Anna Twardosz 98,5 metra i miejsce 29. Aleksander Zniszczoł 110 metrów i 19. nota. Paweł Wąsek 12. po skoku na 118 metrów. Oto komplet wyników podopiecznych Marcina Bachledy i Thomasa Thurnbichlera w pierwszej serii. Razem ta czwórka zgromadziła 344,5 punktu i o 14,8 pkt wyprzedzała ostatnią Japonię. Dużo większa była strata Polski do będącej przed nią Finlandią – 34,6 pkt – niż przewaga nad tą jedyną gorszą w tamtym momencie drużyną. Przed drugą serią trzeba było się bać, co to będzie, a nie zadzierać głowę, żeby popatrzeć w górę tabeli.


jeżeli ktoś popatrzył, to widział, iż piąte Stany Zjednoczone są od nas lepsze aż o 53,4 pkt. A na to piąte miejsce zerkali ci, którzy pamiętali niedawną deklarację Thurnbichlera. – Na pewno nie zaakceptujemy czegoś takiego na mistrzostwach świata. Chcemy tam powalczyć o miejsce w najlepszej piątce, to jest nasz cel – mówił trener naszej męskiej kadry Jakubowi Balcerskiemu ze Sport.pl po fatalnym występie polskiego miksta w Willingen.
- Bylibyśmy zniesmaczeni. Do mistrzostw świata jest jednak jeszcze trochę czasu, mamy mikst w Lake Placid. Zobaczymy – mówił wtedy Sport.pl Marcin Bachleda. Trener naszej kadry kobiet wprost odpowiadał, iż nie wyobrażamy sobie tak fatalnego występu na MŚ, jak ten w Willingen.



Ale chyba musimy sobie zacząć coś takiego wyobrażać. Lake Placid to był kolejny znak ostrzegawczy krzyczący, iż na mistrzostwach świata nie będzie dobrze. Że nie ma prawa być dobrze.
Gdy na początek drugiej serii Pola Bełtowska spadła na 88. metr, a Japonka Yuzuki Sato osiągnęła 101 metrów, zjechaliśmy na ostatnie miejsce. W tamtym momencie nasze 14,8 pkt przewagi nad Japonią zmieniły się w 14,5 pkt straty. Co mogliśmy zrobić, widząc taki rozwój wypadków? Chyba tylko gorzko wspominać.
Pewnie jak wielu kibiców, my w redakcji Sport.pl, przypomnieliśmy sobie ostatni konkurs, w którym polski mikst zajął ostatnie miejsce. Coś takiego zdarzyło się raz w historii – w naszym debiucie 6 grudnia 2013 roku w Lillehammer. Minęło 11 lat, dwa miesiące i dwa dni i praktycznie nic się nie zmieniło. Wtedy Magdalena Pałasz i Joanna Szwab były tłem dla najlepszych skoczkiń, a Maciej Kot i zwłaszcza Kamil Stoch mieli gorszy dzień. Teraz Bełtowska jest tłem dla najlepszych, mimo iż w piątek w Lake Placid zdobyła swoje pierwsze punkty PŚ w karierze (za 28. miejsce). Dodajmy do tego Twardosz, która spala się w drużynówkach, skacząc z panami (indywidualnie zajęła w Lake Placid naprawdę przyzwoite 20. i 19. miejsce), dodajmy tych panów, którzy owszem przy naszych paniach są gwiazdami dyscypliny, ale mają raczej niezbyt gwiazdorski sezon, i mamy gotowy przepis na katastrofę.
Przed kompletną katastrofą Polskę uratowało to, iż Japończycy mieli w składzie 17-letnię Kikkę Sakamoto, która była zdecydowanie najgorszą zawodniczką całego konkursu. Jeszcze po drugim skoku Zniszczoła (117 m) przez cały czas byliśmy ostatni (5,7 pkt za Japonią), a po drugim skoku Twardosz (103 m) awansowaliśmy, bo Japonka uzyskała tylko 84 metry. Dzięki jej ogromnym problemom kończący dla nas zawody Wąsek miał już tylko spokojnie obronić 31,7 pkt przewagi nad outsiderami z Azji. Zrobił to - skoczył 123 m i ostatecznie Polska zajęła siódme, przedostatnie, miejsce. Japonię pokonaliśmy różnicą 34,1 pkt. Do pierwszej drużyny przed nami - szóstej w zawodach Finlandii - straciliśmy aż 47,8 pkt. Od piątej ekipy USA byliśmy gorsi o - uwaga Trenerze Thurnbichlerze! - 91,5 punktu.



Unikając ostatniego miejsca uratowaliśmy się przed totalną kompromitacją. Ale najwyższa pora, żeby trenerzy wyciągnęli wnioski i przestali zapowiadać rzeczy chyba po prostu nie do zrealizowania. Thurnbichler swoją wypowiedział chciał chyba oszukać rzeczywistość. Albo samego siebie. A prawda jest taka, iż nasza mieszana czwórka pokazuje skoki słabe, w porywach przeciętne. Na 32 startujących Wąsek miał indywidualnie dziesiątą notę, Zniszczoł był 18., Twardosz - 28., a Bełtowska - 31.
jeżeli na mistrzostwach świata miałoby być lepiej, to chyba wyłącznie z jednego powodu - iż gorzej już być nie może.
Idź do oryginalnego materiału