Tak się buduje legendę! Nikt się nie spodziewał tego, co zrobiły Polki

6 godzin temu
Nic nie podsumowało mistrzostw Europy piękniej niż przeciążone serwery strony "Drużyna dziewczyn", na której można sprawdzić, gdzie w okolicy są kluby dla piłkarek. Wystarczyło, iż komentatorka TVP powiedziała o niej w transmisji, mecz z Danią się skończył, a zainteresowanie było tak duże, iż strona na jakiś czas padła. Reprezentantki Polski naprawdę rozpaliły marzenia i nadzieję na więcej.
By to Euro miało szansę być absolutnie przełomowe, potrzebna była jeszcze historia, która rozpali wyobraźnię małych dziewczynek. Doświadczanie jest cenne, ale przecież to zwycięstwa napędzają marzenia. I reprezentacja Polski doskonale to rozumiała, dlatego na trzeci mecz z Danią, który nie mógł już dać jej awansu do ćwierćfinału, wyszła tak zdeterminowana. Walczyła najpierw o pierwszą bramkę, później o pierwsze punkty. Dla niej to nie był mecz o honor, a mecz o pozytywną historię. Taką, w której same zakochałyby się kilkanaście lat temu. - Jednym z kluczowych celów było zostawienie po sobie jak najlepszego wrażenia, żeby zainteresować tym sportem małe dziewczynki. To była nasza największa odpowiedzialność na pierwszym Euro - przyznała po meczu Nina Patalon. Presja była więc olbrzymia.


REKLAMA


Zobacz wideo Kobiety chcą zarabiać tyle samo co mężczyźni? Moura Pietrzak: Potrzebujemy dobrego wynagrodzenia, by móc po prostu grać


Ale gdy selekcjonerka spotkała się w sobotę wieczorem z dziennikarzami na konferencji prasowej, nie wiedziała jeszcze, iż tuż przed godz. 23 serwery strony "Drużyna dziewczyn" były tak przeciążone, iż w końcu padły. Wyłapał to użytkownik X "AbsurDB". jeżeli przyjąć, iż na stronę wchodziły dziewczynki, które tego wieczora zamarzyły o byciu piłkarkami, a także ich rodzice, to mówimy o zdecydowanie najważniejszym zwycięstwie tego Euro. Te mistrzostwa właśnie dlatego było tak ważne, iż od początku trwała na nich walka o tu i teraz - pierwsze gole, pierwsze punkty i kolejny krok tej drużyny, ale też o lepszą przyszłość polskiej piłki kobiet w ogóle.
Trzy mecze wystarczyły, by - pamiętając, w którym momencie rozwoju jesteśmy i z jak wielkich odgrzebujemy się zaniedbań - uznać ten występ za kompletny. Polskie piłkarki wyszły na wielką scenę i zdążyły opowiedzieć swoje historie. Dały się polubić. Urzekły zawziętością i heroizmem w meczu z Niemkami, a w spotkaniu z Danią zadbały o powody do uśmiechu i pokazały, iż potrafią dobrze grać w piłkę.


Setki powodów, dlaczego to Euro było Polsce potrzebne
Najłatwiej wyobrazić sobie to Euro jako kolejny szczebel długiej drabiny. Konkretnie ten, przed którym odstęp jest największy i złapać go najtrudniej. Reprezentacja Polski zrobiła to już w grudniu, gdy wywalczyła w barażach awans na tę bardzo hermetyczną imprezę, od wielu lat zarezerwowaną niemal wyłącznie dla państw ze Skandynawii i z zachodu Europy. Już na samym turnieju wspięła się o kolejnych kilka szczebli – zdobyła pierwszą w historii bramkę i pierwsze punkty, ogrywając drużynę, która regularnie występuje w najwyższej dywizji Ligi Narodów i która najpewniej jeszcze rok temu byłaby poza zasięgiem. Widać już kolejne szczeble - utrzymanie się w elicie Ligi Narodów i walka o awans na mundial. Są też wyzwania, na które reprezentacja może wpływać pośrednio, choćby poprzez budowanie zainteresowania kobiecym futbolem. To m.in. zwiększenie liczby piłkarek w Polsce, podnoszenie standardów w Ekstralidze, przyciągnięcie sponsorów, poprawa szkolenia i bycie gospodarzem Euro 2029. Bez wejścia na Euro 2025 znacznie trudniej byłoby wierzyć w złapanie kolejne szczebelków.
jeżeli w Polsce faktycznie mamy kiedyś doczekać stu tysięcy piłkarek, trzeba było się na to Euro dostać. Małe dziewczynki, o których tak często podczas turnieju wspominała Nina Patalon, ale też jej piłkarki – Ewa Pajor, Kinga Szemik czy Adriana Achcińska, musiały zobaczyć, gdzie zaszedł kobiecy futbol i jak kolorowym świętem są dzisiaj mecze na wielkich turniejach. Musiały zobaczyć te wypełnione stadiony i polskie piłkarki spacerujące po murawie jeszcze przed rozgrzewką w specjalnie skrojonych na tę okazję garniturach. Musiały zobaczyć, jak kibice dziękują im po każdym meczu, niezależnie od wyniku, i są tak lojalni i wierni, iż wiele piłkarek, podchodząc pod trybuny, najprawdziwiej się wzrusza. Musiały poznać Kingę Szemik, która mogła je zainspirować je do walki o swoje. Musiały poznać Ewę Pajor, by uwierzyć, iż dzięki wytrwałość można dotrzeć do Barcelony choćby z maleńkiego Pęgowa. Musiały poznać Emilię Szymczak, by wiedzieć, iż jeżeli jest talent, to La Masia odezwie się także do dziewczyny z Polski. A może gdzieś w Hiszpanii na plaży uczy się już kopać kolejna Natalia Padilla-Bidas, autorka gola i asysty przeciwko Danii, wybrana najlepszą piłkarką meczu? Może ojcowie zobaczyli, jak z występu córki cieszy się Joe Padilla, ojciec Natalii, i zrozumieli, iż duma z piłkarki niczym nie różni się od dumy z piłkarza? Może w Niemczech jest już następna Tanja Pawollek, której właśnie mocniej zabiło serce? A może jakiegoś trenera natchnęły słowa Patalon, iż nigdy nie chodziło jej tylko o to, by nauczyć dziewczyny dobrze kopać piłkę, ale chciała nauczyć je marzyć o wielkich rzeczach?


I wiem, bo widziałem z bliska, iż polskie piłkarki o te małe dziewczynki naprawdę walczyły. Nie uciekały od dyktafonów i kamer. Chciały opowiadać, choćby jak nie szło. Szemik wpuściła trzy bramki ze Szwecją i pierwsza stanęła do wywiadu. Pajor po każdym meczu rozmawiała w mix-zonie z dziennikarzami. Achcińska stała się medialnym odkryciem. Kadra ma w niej znakomitego rzecznika, bo już chwilę po meczu ma uporządkowane myśli i niczego nie podkolorowuje. Patalon z kolei opowiada o meczach tak szczegółowo, szeroko i z publicystycznym wręcz zacięciem, iż ludzie z UEFA muszą wypraszać ją z konferencyjnej sali, bo selekcjoner rywali za długo czeka pod drzwiami.


Najciekawsze nadchodzi. Kobieca piłka potrzebuje apostołów
Kontekst tego turnieju ma przeogromne znacznie. Jest wręcz kluczowy, by zrozumieć, co wydarzyło się w Szwajcarii. Otóż piłka nożna kobiet w Polsce, choć w praktyce istnieje od czterdziestu lat, to faktycznie – w jakkolwiek systemowy sposób - rozwija się dopiero od sześciu. W 2019 r. zaniedbania i straty do czołówki były już olbrzymie. Gdy polskie piłkarki wychodziły z jaskini, Niemki i Szwedki, z którymi przegrały na tym Euro, jeździły już tramwajami. Dlatego samo to, iż Polki zdołały się z nimi spotkać na wielkim turnieju, już było sukcesem. Zresztą, to nie tak, iż tylko nam się wydaje, iż gonimy czołówkę. Andree Jeglertz, selekcjoner Danii, jeszcze przed meczem przyznał, iż z uwagą obserwuje, jak gwałtownie rozwija się w Polsce kobiecy futbol. Zauważył, iż Dania musi wziąć się do pracy i poczynić jeszcze większe inwestycje, by przed tym naporem się obronić i utrzymać swoją pozycję w międzynarodowej piłce.
Polki były debiutantkami. Wciąż są na początku drogi. To wciąż etap, na którym powiedzenie "uczymy się, zdobywamy doświadczenie" nie jest podrzędną wymówką, a szczerą prawdą. To, iż w tak trudnej grupie nie zajęły ostatniego miejsca, potrafiły w jednym meczu strzelić trzy gole i zdobyć trzy punkty, jest niespodzianką, która wymaga docenienia. Euro, ale i wszystko, co wydarzyło się przez ostatni rok, buduje nadzieję, iż najlepsze nadchodzi. Polska miała przecież na Euro najmłodszą kadrę spośród wszystkich drużyn - tylko Kayla Adamek skończyła 30 lat. Świetny turniej zagrała 19-letnia Emilia Szymczak. Do Szwajcarii pojechała też Julia Woźniak, utalentowana bramkarka z rocznika 2007, która nie była zgłoszona do kadry, ale była na zgrupowaniu, brała udział w treningach, wchodziła do szatni i zbierała kapitał. A za chwilę w dorosłej kadrze powinna spotkać koleżanki z młodzieżówki, która jest przez PZPN dopieszczana kolejnymi świetnymi turniejami. Tego lata rozgrywała na Podkarpaciu mistrzostwa Europy do lat 19, a za rok w kategorii do lat 20 będzie gospodarzem mistrzostw świata.
To bodaj najbardziej obiecująca kadra od czasów "Złotek" z 2013 r., które zdobyły mistrzostwo Europy do lat 17. W tamtej kadrze były Szemik, Dudek, Matysik, Kamczyk i Pajor – podstawowe zawodniczki na tym Euro. Teraz świetnie zapowiada się kariera Weroniki Araśniewicz (rocznik 2008), która została już wyłowiona przez skautów Barcelony, a ostatnio została wypożyczona do Wolfsburga. Spotka tam Maję Zielińską (2007), która przeszła do tego klubu już rok temu. Słyszymy, iż zaproszenie za granicę powinna też dostać Jagoda Cyraniak (2009), której Patalon dała już zadebiutować w dorosłej reprezentacji. Skauting w Europie jest coraz szerszy i bardziej dokładny. Polska również na tym korzysta.


PZPN ma się też postarać o zorganizowanie Euro w 2029 r. Ubiegał się już o turniej, który dostała Szwajcaria, więc teraz - bogatszy o wnioski z tamtej kampanii - ma spróbować raz jeszcze. Konkurencja jest jednak mocna: Niemcy, Włochy, Dania ze Szwecją, a także - będąca faworytem - Portugalia. W kuluarach mówi się, iż ostatnim razem UEFA nie dała Polsce swojego najważniejszego kobiecego turnieju, bo bała się o niską frekwencję na trybunach. Dlatego Patalon skończyła konferencję prasową apelem do wszystkich, by przy niedzielnym rosole wprowadzali temat kobiecej piłki. Ona wciąż bardzo potrzebuje apostołów.
Idź do oryginalnego materiału