Latem 2018 roku Władisław Sirotow trafił do Zagłębia Lubin z drugiego zespołu Zenita Sankt-Petersburg. Rosyjski napastnik nie podbił jednak Ekstraklasy i dla Zagłębia rozegrał zaledwie 11 spotkań, w których zanotował dwie asysty. Do tego zaliczył dziesięć występów w drugiej drużynie ekipy z Lubina, w których nie zaliczył żadnego udziału przy bramce. Rok później już go w klubie nie było.
REKLAMA
Zobacz wideo Urban nie wytrzymał! "Czy ja się nie przesłyszałem?!"
Tak rosyjski napastnik wspominał rok spędzony w polskim klubie
A jak 33-letni dziś Władisław Sirotow wspominał pobyt w Polsce? Opowiedział o tym w rosyjskich mediach. Został zapytany, czy z uwagi na swój paszport ludzie na niego w Polsce "krzywo patrzyli".
- Bałem się tego, gdy się przeprowadzili. Ale wszyscy zawodnicy okazali się w porządku. Było zabawnie, żartowaliśmy sobie nawzajem. Na przykład nazywali mnie "Władimirem Putinem". A jeden z obcokrajowców powiesił jego portret na mojej szafce w szatni. Nie nazywali mnie Wład, tylko Wołodia. Traktowałem to z humorem! A większość żartów wynikała z nieznajomości języka - tłumaczył Sirotow cytowany przez sports.ru.
Zobacz też: Dwa dni do meczu, złe wieści ws. Szczęsnego. Niestety
Dalej przywołał anegdotę, iż koledzy z zespołu powiedzieli mu, iż w Polsce na czapkę mówi się "koperek", co doprowadziło do sytuacji, w której jedna z pracownic klubu nie wiedziała, o co Rosjaninowi chodzi. Ostatecznie Sirotow z humorem wspominał całą sytuację.
W kolejnych latach Władisław Sirotow grał w klubach z Rosji, Kazachstanu czy Łotwy, a w tej chwili jest zawodnikiem rodzimego FC Torpedo Vladimir.