Tak może wyglądać przyszłość Thurnbichlera. Kluczowa postać przemówiła

3 dni temu
Zdjęcie: Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.pl


- Na efekty pracy u podstaw potrzeba w skokach czasu. A w tym przypadku Thomas go w ogóle nie dostał - mówi Sport.pl Mario Stecher o decyzji PZN. Były szef Thurnbichlera zdradza też, czy w grę wchodzi powrót szkoleniowca do Austrii.
Po ogłoszeniu decyzji PZN w sprawie przyszłości Thomasa Thurnbichlera wielu myśli tylko o tym, co stanie się z polskimi skokami i nowym trenerze kadry, Macieju Maciusiaku. Mniej osób naturalnie skupiło się na tym, gdzie może wylądować Thurnbichler.


REKLAMA


Zobacz wideo Polscy skoczkowie mają nowego trenera. Thurnbichler się pożegnał


Austriak ma ofertę pozostania w Polsce w roli trenera kadry juniorów, ale sam wspomina, iż musi się zastanowić, bo pojawiały się też propozycje z innych reprezentacji. Jakich? Pierwsza na myśl przychodzi jego rodzima kadra, z którą już współpracował. Jego były szef Mario Stecher zawsze przekonywał, iż drzwi w austriackim związku dla Thurnbichlera będą otwarte. Teraz w roli dyrektora sportowego całej organizacji wcale nie zmienił zdania. W rozmowie ze Sport.pl krytykuje także ruch polskiego związku.


Jakub Balcerski: PZN właśnie ogłosił, iż Thomas Thurnbichler nie będzie już dłużej głównym trenerem polskich skoczków, a jego miejsce po sezonie zajmie Maciej Maciusiak. Jak pan, jako były szef Austriaka, reaguje na tę informację?
Mario Stecher: To dla mnie spora niespodzianka. Wszedłem do hotelu, gdzie jesteśmy wszyscy zakwaterowani w trakcie zawodów, i to jest pierwsza wiadomość, którą każdy mi przekazuje. To naprawdę spory szok. Myślę, iż polski zespół w ostatnich tygodniach zyskiwał coraz lepsze wyniki, one przyszły. I cóż, to decyzja Adama Małysza i związku. On na pewno wie, czemu tak postąpił.
Był pan w kontakcie z Thomasem na tyle, żeby wiedzieć, jak dokładnie wygląda jego obecna sytuacja?
- Nie, nie rozmawialiśmy dużo.
To ryzykowna decyzja - zmiana trenera na rok przed igrzyskami, czy adekwatna, będąc w tak trudnej sytuacji?
- Myślę, iż to nie jest tak ryzykowny ruch, wokół generalnie jest wielu dobrych trenerów. Ale skupiłbym się na czymś innym. Dwa lata temu celem dla Thomasa i jego sztabu była praca z młodszymi zawodnikami, których miał wprowadzić do Pucharu Świata. I według mnie to nie jest dobry moment na kolejne zmiany. Bo na efekty pracy u podstaw w skokach potrzeba czasu. A w tym przypadku Thomas go w ogóle nie dostał.


Thomas może zostać trenerem polskiej kadry juniorów. Ma też inne oferty, spoza Polski. Jedna z nich pochodzi z Austrii?
- Nie, nie kontaktowaliśmy się z Thomasem. Ja na pewno nie składałem mu żadnych oficjalnych propozycji. Dużo w tej sprawie zależy od tego, jak on widzi swoją przyszłość. Ale oczywiście Austriacki Związek Narciarski zawsze jest otwarty na różne opcje. Może do nas wrócić, ale to zależy od tego, czego on sam chce.
Mógłby się jeszcze raz odnaleźć w tym środowisku. Zbudowaliście dobry, szczelny zespół z Andreasem Widhoelzlem na czele i zakładam, iż nie zamierzacie też robić gwałtownych zmian, macie przecież świetne wyniki. Gdzie w tym wszystkim mógłby się znaleźć Thomas Thurnbichler?
- Cóż, w Austrii też wcale nie mamy tak wielu osób, które są tak dobre w tej robocie. A on naprawdę wykonywał ją świetnie w Polsce, przynajmniej według mnie. Przede wszystkim musi otwarcie powiedzieć, czego chce w przyszłości. A my, jak już powiedziałem, jesteśmy otwarci na różne rozwiązania.


Czyli będziecie chcieli skontaktować się z Thomasem?
- Na pewno porozmawiamy o całej sytuacji. Zawsze pozostajemy w bliższym lub dalszym kontakcie, a w takich okolicznościach będę chciał to wszystko omówić. Ze mną w ostatnim czasie dużo nie rozmawiał, ale może w ostatnim czasie kontaktował się z naszym dyrektorem skoków i kombinacji, Florianem Lieglem? W sumie nie wiem, nie rozmawialiśmy o tym. Ale oczywiście możemy o tym pomyśleć i wtedy pewnie dowiemy się, jakie są możliwości.
Idź do oryginalnego materiału