Choć proces rehabilitacji wciąż trwa, Tai Woffinden może z optymizmem patrzeć w przyszłość. Brytyjczyk nie ukrywa, iż jest zadowolony z postępów, ale jako sportowiec z natury wymagający od siebie bardzo dużo – nie popada w samozachwyt.
– Wszystko idzie naprawdę świetnie. Jako człowiek, który zawsze chce więcej, nigdy nie jestem w pełni zadowolony z tego, gdzie aktualnie jestem. Ale potem siadam, patrzę z dystansem i uświadamiam sobie, iż w porównaniu z innymi w podobnej sytuacji jestem bardzo daleko do przodu – przyznał Woffinden.
Żużlowiec wciąż walczy z ograniczeniami w ruchomości barku, który ucierpiał przy zwichnięciu. – W jednym kierunku mogę podnieść rękę, ale w innym nie mogę jej unieść zbyt wysoko. Mimo to co tydzień jest trochę lepiej – zaznacza.
Trzykrotny mistrz świata podkreśla, iż kontuzje są bezlitosne – niezależnie od tego, kim się jest. – Nieważne, czy jesteś milionerem, Taiem Woffindenem czy kimkolwiek innym – jeżeli kość potrzebuje trzech miesięcy, to będą to trzy miesiące. jeżeli sześciu – to sześć. Zawsze staramy się ten proces przyspieszyć, ale pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć.
Woffinden współpracuje z fizjoterapeutą Eliaszem Zientarą z Wrocławia, który pomaga mu maksymalnie wykorzystać każdą okazję do regeneracji. Problemem pozostaje jednak stan kości ramiennej. – Po upadku usunięto aż 27 odłamków kości. Mam dwie płytki tworzące trójkąt, który musiał zostać uzupełniony strukturą kostną. Pod koniec czerwca czeka mnie kolejny rezonans i wtedy lekarz zdecyduje, czy konieczna będzie druga operacja z przeszczepem kości – wyjaśnił.
Na razie Woffinden trzyma kciuki, by wszystko przez cały czas goiło się tak dobrze, jak do tej pory. – To prawdopodobnie największe wyzwanie na dziś. Ale, tak jak mówiłem, jestem znacznie dalej, niż powinienem być na tym etapie. I to mnie naprawdę cieszy – podsumował.

