Do przerwy gra reprezentacji Polski mogła się podobać. Mecz z Portugalią wyglądał zupełnie inaczej niż poprzednie spotkanie w Warszawie. Biało-Czerwoni w miarę regularnie dochodzili do okazji strzeleckich. Problem z tym miała Portugalia, która w pierwszej połowie nie oddała celnego strzału. Wszystko zmieniło się po przerwie.
REKLAMA
Zobacz wideo Bereszyński mówi wprost po Portugalii! "Bardzo dziwna sytuacja"
Kibice reprezentacji Polski mogli się załamać. Koszmar w meczu z Portugalią. Puchacz jak Forrest Gump
Portugalia kompletnie zdominowała Polaków w drugiej części meczu. Wydawało się, iż gol jest tylko kwestią czasu. I choć Biało-Czerwoni przetrwali pierwszą nawałnicę, to już w 59. minucie pierwszą bramkę w tym spotkaniu strzelił Rafael Leao. Do końca spotkania Portugalczycy zanotowali jeszcze cztery trafienia. A Polacy? Potrafili odpowiedzieć tylko bramką debiutującego Dominika Marczuka w samej końcówce meczu. Można było się załamać.
W trakcie meczu reprezentację Polski wspierało około dwóch tysięcy kibiców. I choć po zakończeniu spotkania prawdopodobnie mało kto chciał zostać dłużej na stadionie, to nie mogli oni przedwcześnie opuścić obiektu. W czasie gdy fani czekali na taką możliwość, rozrywkę zapewnił im... Tymoteusz Puchacz.
Ku wielkiej euforii zgromadzonych kibiców piłkarz Holstein Kiel przebiegł kilkadziesiąt metrów w linii prostej, "Jeszcze jeden, jeszcze jeden, jeszcze jeden!" - skandowali, gdy zmierzał do linii bocznej. "Ten mecz rozsadził mi łeb. A na koniec jeszcze miała miejsce scena z 'Forresta Gumpa'" - skomentował całą sytuację Marcin Gazda z Eleven Sports.
W meczu z Portugalią Puchacz nie pojawił się na boisku. Teraz Biało-Czerwoni przygotowują się do poniedziałkowego spotkania ze Szkocją. To właśnie to starcie zdecyduje o dalszej przyszłości reprezentacji Polski w Lidze Narodów. Polacy potrzebują przynajmniej remisu, żeby zapewnić sobie 3. miejsce w grupie, które da im możliwość rozegrania barażu o utrzymanie w Dywizji A.