Mecz Polski z Portugalią potoczył się jak fabuła klasycznej powieści, w której dobro walczy ze złem. Niby są przesłanki, by wierzyć w zaskakujące zakończenie, ale ostatecznie wiadomo przecież, kto wygra. Cóż, ponownie to my byliśmy skazanym na porażkę "mrocznym czarnoksiężnikiem". I jest to porównanie jak najbardziej trafne, bo zwycięstwa w meczach o punkty - zwłaszcza z silniejszym rywalem - to dla naszej kadry po prostu czarna magia.