Każda dyscyplina potrzebuje ikon. Postaci, które są jej ambasadorami, a także zdobywają serca nowych kibiców. Nie zawsze są to najlepsi zawodnicy – czasem zapamiętywani są ci z najbarwniejszą osobowością. Ronnie O’Sullivan łączy w sobie wszystkie te elementy. Nie dość, iż wygrał wiele pojedynków przy snookerowym stole, tak również jest nietuzinkową osobą. Potrafi mówić to co myśli, a także opowiadać o swojej walce z problemami.
2 maja 2022 roku na zawsze zapisał się w historii snookera. Tego dnia zakończył się finał 85. edycji Mistrzostw Świata, w którym O’Sullivan pokonał Judda Trumpa, tym samym zdobywając siódmy mistrzowski tytuł. Dzięki temu Rakieta, jak nazywa się Anglika, wyrównał rekordowe osiągnięcie Stephena Hendry’ego. Jednocześnie jako jedyny ma również po siedem triumfów w dwóch pozostałych najważniejszych turniejach: Masters i UK Championship. Tym samym potwierdził to, o czym wielu ekspertów mówiło od lat: iż jest najlepszym zawodnikiem w historii dyscypliny. W czasie rozmowy w studiu Eurosportu po zakończeniu finałowego pojedynku w Crucible Theatre na twarzy Anglika było widać przede wszystkim ulgę. Udało mu się zrealizować obietnicę pobicia wszystkich rekordów, którą złożył na łamach swojej autobiografii. Wtedy miał na koncie pięć mistrzowskich koron.
Młody gniewny
Anglik od pierwszych lat treningów zdradzał ogromny talent do gry na zielonym stole. gwałtownie stała się ona ważniejsza od szkoły. W 1992 roku rozpoczął profesjonalną karierę, a już rok później zwyciężył w UK Championship, zostając najmłodszym triumfatorem turnieju rankingowego w historii. W 1995 roku ustanowił kolejny rekord, wygrywając turniej Masters w wieku zaledwie 19 lat. Nikt nie miał już wtedy wątpliwości, iż O’Sullivan może pozostać obecny w światowym snookerze na długo. W 1997 roku Rakieta na zawsze wpisał się w serca fanów, gdy w czasie pierwszej rundy Mistrzostw Świata wbił maksymalnego brejka w rekordowym czasie pięciu minut i ośmiu sekund. Zdobycie 147 punktów z rzędu to nie lada osiągnięcie, które często zajmuje zawodnikom sporo czasu. Tymczasem młody Anglik średnio na wbicie potrzebował niecałych dziewięciu sekund. Po latach przyznał, iż to tempo nie wynikało z jego umiejętności czy chęci wyśrubowania rekordu, a lęku, iż zwolnienie spowoduje wypadnięcie z rytmu i utratę kontroli nad emocjami.
Życie prywatne O’Sullivana nie układało się tak dobrze jak bile na stole po jego uderzeniach. Gdy był nastolatkiem jego ojciec został skazany na 18 lat więzienia. Niedługo później za kratki trafiła także jego matka, przez co Anglik musiał zaopiekować się swoją młodszą siostrą. Te wydarzenia miały ogromny wpływ na psychikę młodego zawodnika. Zachorował na depresję, a ukojenia szukał w narkotykach i alkoholu. W kolejnych latach zarówno choroba, jak i uzależnienia odgrywały coraz większą rolę w jego życiu. W 1997 roku stracił tytuł zdobyty na Irish Masters, gdy po turnieju testy antydopingowe wykazały zażywanie marihuany.
Ronnie zaczął chodzić na spotkania Anonimowych Narkomanów. Początkowo terapia przynosiła skutki, jednak po dziewięciu miesiącach Anglik ponownie wpadł w nałogi. Jak wspominał to w swojej autobiografii: – Wpadłem w cug. Popijawy trwały w nieskończoność – wciągałem i wypijałem choćby 15 szklanek guinnessa jednej nocy. Niby dużo, ale nie gdy wspomagasz się innymi używkami. Na haju możesz chlać całą noc. Potem zaczynasz brać coraz więcej, bo przecież ciągle pijesz.
Jego życie zaczęło składać się z kilkumiesięcznych okresów czystości przeplatanych z tymi pełnymi imprez, narkotyków i alkoholu: – Nie mam pojęcia, w jaki sposób udawało mi się wtedy zaliczyć testy antydopingowe. Pamiętam, iż na każde mistrzostwa świata jeździłem z myślą, by przeleciały jak najszybciej. Po turnieju sezon się kończył, badań nie przeprowadzano przez kolejne trzy miesiące, więc mogłem spokojnie dać czadu – dodawał w swoich wspomnieniach. Z uzależnienia pomógł wyjść mu znajomy z siłowni, który zaczął zabierać zawodnika na biegi. Bieganie było w życiu Anglika obecne od dziecka, jednak używki zepchnęły je na dalsze miejsca. Okazało się, iż to właśnie wejście w to środowisko pomogło mu na nowo odnaleźć w sobie siłę do walki z nałogami, a także odwróciło uwagę od imprez.
Wciąż w jego życiu pozostawała depresja. Uporać się z tym problemem pomógł mu doktor Steve Peters, który był znanym w brytyjskim środowisku sportowym psychologiem. Pracował z O’Sullivanem regularnie przez dwanaście miesięcy, przygotowując go do Mistrzostw Świata w 2012 roku. Pomógł mu wyeliminować akty sabotażu, które pojawiały się w głowie zawodnika w trakcie gry. – Po raz pierwszy w życiu nauczyłem się panować nad emocjami. Poczucie, iż zaraz zwariuję, odeszło – wspomina w swojej książce.
Jedyny w swoim rodzaju
Kibice pokochali Ronniego nie tylko z powodu jego szczerości na temat problemów i sposobów radzenia sobie z nimi, ale przede wszystkim dzięki jego osobowości przy stole. Od pierwszych występów charakteryzował się wyjątkowym, ofensywnym stylem, a także znakomitym budowaniem brejków. Był jednym z pierwszych graczy będących w stanie zagrywać także słabszą ręką (co początkowo było uważane za znieważanie rywali), a także nie bał się mówić to, co myśli. Czasami doprowadzało to do sporów z sędziami czy też organizatorami turniejów. Zdecydował się chociażby ostentacyjnie pozostawić na stole ostatnią czarną bilę, gdy zrezygnowano z przyznawania premii za wbicie maksymalnego brejka (ostatecznie ją wbił po namowach arbitra tamtego meczu).
Jak sam mówi, snooker to gra jego życia, którą czasem potrafi znienawidzić, by po chwili na nowo pokochać. Tak było kilkukrotnie, gdy po ogłoszeniu zakończenia kariery wracał do rywalizacji. Gdy po zdobyciu tytułu mistrza świata w 2012 roku zdecydował się zrobić sobie przerwę, mało kto spodziewał się, iż wróci w tak wielkim stylu. Po dwunastu miesiącach praktycznie bez gry przyjechał do Sheffield i obronił tytuł najlepszego na świecie. Był to jeden z jego siedmiu triumfów w światowym czempionacie. Między pierwszym a siódmym (nie odważę się napisać, iż ostatnim) minęło 21 lat. O’Sullivan wygrywając w 2022 roku został najstarszym mistrzem w historii.
Anglik zapowiedział, iż spróbuje wyśrubować ten rekord za rok. Ósmy tytuł dałby mu już niepodważalne pierwsze miejsce na listach rekordzistów, jednak już dziś jego statystyki są imponujące. Podczas 29 lat kariery Rakieta wygrał 73 turnieje, wbił ponad tysiąc co najmniej stupunktowych brejków, a piętnaście razy odchodził od stołu z maksymalnym podejściem. Te wyniki na zawsze zapisały go w historii snookera, jednak jeszcze ważniejsze są wspomnienia, które O’Sullivan zapewnił kibicom – a one bezapelacyjnie zapewniają mu nieśmiertelność.
Rafał WANDZIOCH