Magdalena Stysiak ma niespełna 25 lat, ale już od dawna trudno sobie wyobrazić reprezentację Polski bez niej. Sama zaznacza, iż nie jest robotem, choć można było mieć czasem co do tego wątpliwości, gdy latami szalała w ataku przez cały kadrowy sezon i brała na siebie odpowiedzialność w najważniejszych momentach. Niespełna rok temu po raz pierwszy zobaczyliśmy, jak presja ją przytłoczyła, co sama potem przyznała. W rozmowie ze Sport.pl opowiada m.in. o chwilach, gdy "głowa troszkę inaczej pracuje", trudnej rywalizacji ze światową gwiazdą i nieobecności w drużynie narodowej kilku ważnych zawodniczek.
REKLAMA
Zobacz wideo Lewandowski po 7 godzinach przesłuchań. Do sądu nie będzie musiał wracać
Agnieszka Niedziałek: Brakowało ci w tym minionym sezonie w Fenerbahce Stambuł Stefano Lavariniego? Wcześniej współpracowaliście nieprzerwanie w rytmie kadra-klub-kadra.
Magdalena Stysiak: To na pewno była odmiana, ale mieliśmy też przez cały czas kontakt. Wiadomo, iż dobrze się dogadujemy, ale to mój trener i oczywistym jest, iż nasze losy tak się układają, iż nie zawsze będziemy w tym samym miejscu. Mamy swoje ścieżki. Te klubowe nam się rozeszły, ale teraz znów pracujemy razem w kadrze.
Wśród kibiców zdarzało się czasem słyszeć zastrzeżenia pod adresem Włocha, iż zbyt mocno cię eksploatuje w trakcie sezonu kadrowego. A może jesteś jak Tomasz Fornal, który powtarza, iż woli grać i nie lubi zbyt długo odpoczywać?
Otóż to. Mam takie samo podejście i póki mi zdrowie pozwala, to chcę grać. Po prostu to lubię. Szczerze mówiąc, to nie korzystam zbytnio z mediów społecznościowych, nie czytam tych wszystkich komentarzy i nie mam pojęcia, o co chodzi w tych wszystkich dyskusjach.
W minionym sezonie klubowym byłaś w Fenerbahce w trudnej sytuacji w kontekście walki o miejsce w składzie. Z perspektywy czasu powiedziałabyś, iż było pod tym względem tak, jak sobie wyobrażałaś? A może mimo wszystko jesteś zawiedziona, iż nie dostawałaś więcej szans?
Trzeba tutaj spojrzeć na to, kogo miałam przed sobą. Wiedziałam, iż będę musiała rywalizować o miejsce z Melissą Vargas, czyli najlepszą atakującą na świecie. Musiałam zdawać sobie sprawę z tego, jak trudne to będzie zadanie i zdawałam. Wiedziałam, iż - niestety - nie będę miała wiele okazji do grania. Dochodził do tego limit zagranicznych zawodniczek, gdzie Melissa gra jako Turczynka (pochodząca z Kuby siatkarka od 2023 roku gra w reprezentacji Turcji - red.). Szczerze mówiąc, to była to dla mnie po prostu kolejna lekcja na przyszłość i tyle. Miałam tam fajne otoczenie, fajne koleżanki i czułam się ok.
Wnioski wyciągnęłaś, bo zmieniłaś teraz klub. W Eczacibasi prawdopodobnie będziesz mieć znacznie więcej okazji do gry, a żartobliwie można powiedzieć, iż przynajmniej nie pójdzie na marne twoja znajomość Stambułu.
Dokładnie. Na pewno powinnam grać w nowym klubie więcej.
Kibice mogli się trochę zaniepokoić, gdy w lutym przeczytali o twojej kontuzji. Bo w różnych źródłach to złamanie kości śródręcza określano jako poważniejszy uraz.
To zostało za bardzo nagłośnione przez media. Miałam raptem dwa tygodnie przerwy i wróciłam do gry, więc to żadna kontuzja tak naprawdę. Było wokół tego zdecydowanie więcej hałasu, niż było trzeba.
Czy z racji wspomnianych nielicznych szans na grę w klubie w minionym sezonie kadra jest teraz dla ciebie takim głębokim oddechem świeżego powietrza?
Tak i nie. Zawsze lubiłam przyjeżdżać na reprezentację i pod tym względem nic się nie zmieniło.
Ale wcześniej nie miałaś za sobą tak dużo czasu spędzonego w kwadracie dla rezerwowych. W kadrze zaś tych szans na zaprezentowanie się na boisku już trochę miałaś, a w najbliższych miesiącach wiele kolejnych prawdopodobnie przed tobą.
Myślę, iż nikomu nie muszę niczego udowadniać. Chcę po prostu grać dobrą siatkówkę. Nie chodzi o to, iż jak w okresie klubowym nie grałam, to teraz w reprezentacji muszę to nadrobić. Nie jesteśmy robotami. Najważniejsze jest to, żeby prezentować dobry poziom oraz razem z dziewczynami liczyć się w stawce i cieszyć z dobrych wyników.
W kadrze nie ma teraz kilku zawodniczek, które w minionych latach odgrywały w drużynie narodowej istotną rolę. Z brylującą znów w minionym sezonie klubowym Joanną Wołosz na czele. Próbowałaś namawiać ją, by jednak zmieniła zdanie co do końca reprezentacyjnej kariery?
Nie poruszałam tego tematu, bo szanuję prywatność każdej zawodniczki i po prostu tak trzeba do tego podchodzić. Asia też jest człowiekiem, zrobiła wiele dla reprezentacji i za to należą się jej serdeczne podziękowania. Trzeba uszanować to, iż ma ochotę już odpocząć. Musimy zaakceptować jej decyzję.
Czy za sprawą nieobecności kilku doświadczonych kadrowiczek ten sezon może wyłonić nowe liderki? Rola niektórych zawodniczek - na boisku czy poza nim - może się nieco zmienić?
To wszystko wychodzi w trakcie meczów. Uważam, iż pod tym względem jest wszystko ok. Trzeba mieć szacunek do dziewczyn, które po prostu chcą mieć teraz przerwę. Każda taka decyzja to prywatna sprawa danej zawodniczki i nie mi to tutaj oceniać. Ale mogę zapewnić, iż w grupie, którą stanowimy tego lata, będziemy walczyć o najwyższe cele.
A czy tobie kiedyś przeszło przez myśl, iż przydałaby ci się przerwa? Bo funkcjonujesz już trochę w tym stałym trybie klub-kadra.
Jak przyjdzie mi taka myśl, to na pewno porozmawiam o tym z trenerem. Póki co jednak, jak jest zdrowie, to nie widziałam takiej potrzeby i nie myślałam o tym.
Po igrzyskach otwarcie przyznałaś, iż w ćwierćfinale przygniotła cię presja. Presja, z którą wcześniej zwykle radziłaś sobie dobrze. Przekonałaś się wtedy na własnej skórze, iż turniej olimpijski to jednak zupełnie coś innego niż inne imprezy rangi mistrzowskiej?
Grałyśmy wcześniej w mistrzostwach świata i mistrzostwach Europy, a tu wszystkie debiutowałyśmy w igrzyskach. Z tego właśnie powodu i ze względu na rangę tego meczu pojawił się taki stres. Pojawia się on zawsze przy okazji ważnych meczów, ale ten związany z występem na igrzyskach określiłabym jako specyficzny. Mówiłam już kiedyś, iż Amerykanki mogą sobie pozwolić na przegranie meczu w Lidze Narodów, ale nie w igrzyskach. Były faworytkami w tym ćwierćfinale i dobrze poradziły sobie z tą rolą. A nam dał się we znaki trochę ten debiut. W spotkaniu o takiej randze głowa troszkę inaczej pracuje.
Czy masz jakieś osobiste cele na tegoroczne mistrzostwa świata? To docelowa impreza tego lata, a jednocześnie początek nowego cyklu olimpijskiego. Wpływa to jakoś na twoje postrzeganie tego turnieju?
Najważniejsze jest zdrowie, o resztę będziemy walczyć na boisku. Ale też jeszcze do tych MŚ zostało trochę czasu. Mamy przed sobą wciąż niemal całą LN i na razie skupiamy się na tym, by w niej walczyć o najwyższe cele. Ale powtórzę - najważniejsze jest to, aby zdrowie nam dopisywało.