Brady Kurtz wygrał Grand Prix Łotwy w Rydze. O wyniku sportowym mówi się bardzo dużo, ale wydarzenia sprzed finału również wywołały ogromne emocje. Jack Holder opowiedział nam o ataku pijanego kibica.
– Po drugiej stronie boksów VIP-y miały namiot. Ja wszedłem po półfinale. Była tam para – kobieta i mężczyzna. Kobieta coś do mnie powiedziała, ja po prostu przeszedłem obok. Później zawołali Chrisa, padło pytanie „czy kontuzja Darcy’ego Warda wpłynęła na ciebie?”. Później zawołali mnie i chcieli wspólne zdjęcie. Ja zapytałem „A co mówiliście wcześniej? Śmialiście się i żartowaliście”. Ona chciała zdjęcie, więc stanąłem tam – opisał zdarzenie Jack Holder.
Jack Holder mówił o ataku. „Złapał mnie za ramię i uderzył”
Australijczyk zaznaczył, iż para była kompletnie pijana. – Powiedziałem, żeby się pospieszyli, bo nie mam na to czasu. On złapał mnie za ramię. Zapytałem: „Co ty robisz?”. I wtedy on uderzył mnie w twarz. Ona powtarzała „Ty go uderzyłeś pierwszy!”. Było mnóstwo świadków. Ja nic nie zrobiłem – podkreślił nasz rozmówca.
– To był specyficzny moment. Byliśmy przed finałem, nie było tam ochrony, nic podobnego. Później pojawiło się wiele osób i pytania: „Co tu się dzieje?”. Następnie zjawiła się policja lub ochrona i zajęli się tym człowiekiem – zakończył zawodnik Orlen Oil Motoru Lublin.
29-latek zakończył sobotnie zawody na wyścigu ostatniej szansy. W nim nie zdołał pokonać Brady’ego Kurtza, ale i tak był zadowolony ze swojego występu. – To nie jest mój ulubiony tor, zawsze chcę finału, ale nie zamierzam narzekać. Ekipa wykonała fantastyczną pracę, aby doprowadzić tor do ładu. Cieszę się, iż odjeżdżam w jednym kawałku, bo przed nami jeszcze dwie rundy – zakończył Holder w rozmowie ze speedwaynews.pl.
