Nie będzie przesady w stwierdzeniu, iż niewielu było w historii KSW ważniejszych zawodników niż Michał Materla. Mamed Chalidow był lepszy sportowo, Mariusz Pudzianowski prawdopodobnie cenniejszy medialnie, natomiast każda duża federacja potrzebuje kogoś, kto będzie jej sercem, jej duszą. Tę rolę pełnił właśnie Materla. w tej chwili już 41-letni z ogromnym bitewnym przebiegiem i nie tak twardą szczęką. Niemniej charakteru nie zabraknie mu nigdy, a teraz postanowił przekonać o tym zawodników federacji Fame MMA.
REKLAMA
Zobacz wideo Lewandowski wrócił do kadry. "Grał w jednej bandzie"
O umiejętnościach i woli walki szczecinianina jako pierwszy postanowił przekonać się Dawid Załęcki. 48-latek przegrał ostatnio na Fame MMA 26: Gold z Michałem Pasternakiem w formule K-1 w małych rękawicach. Tym razem przeciwko Materli rękawice pozostawi tych samych rozmiarów, ale już formuła się zmieni, jako iż panowie postanowili przetestować swoje umiejętności czysto bokserskie.
Obaj panowie nie szczędzili sobie potężnych bomb już od samego początku. Załęcki był szybszy na nogach, bił nieco "z luzu", a Materla miał z tym ogromne kłopoty. Nie minęła minuta walki, a "Cipao" już leżał na deskach. Mocno wstrząśnięty był szczecinianin, sędzia doliczył do ośmiu, ale ostatecznie wznowił walkę. Tego co stało się kilka chwil później, nie można było wówczas przewidzieć.
Materla wciąż jakby zamroczony trafił w jednej z wymian prawym. Prawym tak potężnym, iż Załęcki runął jak drzewo na deski, będąc na granicy utraty przytomności. Starał się jeszcze pozbierać, ale błędnik odmówił współpracy. Michał Materla wygrał najbardziej w swoim stylu jak tylko się dało. Wrócił z zaświatów i dzięki ogromnemu sercu do walki sam skłócił rywala z jego własną świadomością!