Potęga ze Wschodu wybrała Kraków. Tak mówią o Polsce i Polakach

3 godzin temu
- Kiedy ciągle słyszysz syreny i wybuchy, trudno skupić się na grze. Poczucie domu istnieje tylko w Ukrainie. Jesteśmy tutaj czasowo. Serce klubu zawsze było i będzie w ukraińskim Doniecku - mówi Sport.pl Mykoła Matwijenko, 77-krotny reprezentant Ukrainy i kapitan Szachtara Donieck, piłkarskiej potęgi ze Wschodu.
To już trzy i pół roku, od kiedy ukraińskie kluby muszą rozgrywać domowe mecze w europejskich pucharach z dala od domu. Rosyjska agresja sprawiła, iż Ukraina nie jest już tym samym miejscem, co przed laty. W Doniecku dramat wojny rozpoczął się już w 2014 r.


REKLAMA


- Kiedy zostaliśmy zmuszeni do opuszczenia Doniecka, przez cały czas grałem w młodzieżowej drużynie Szachtara. Nigdy nie miałem okazji wystąpić na Donbas Arenie jako zawodnik pierwszego zespołu. Myślę, iż dla wszystkich z chłopaków tamten okres był szczególny. To były wyjątkowe emocje. Donieck to jest nasz dom i naprawdę każdy mecz był dla całego miasta świętem - mówi Sport.pl Mykoła Matwijenko. To 77-krotny reprezentant Ukrainy i kapitan Szachtara Donieck - klubu korzystającego z gościnności Polski i Krakowa. To właśnie w tym mieście potęga ze Wschodu rozgrywa w tym roku domowe mecze europejskich pucharów.


Zobacz wideo Jan Urban uderza w Michała Probierza?! "Też bym się wkurzył"


Filip Macuda: Jak czuliście się podczas pierwszych dni po wybuchu pełnoskalowej inwazji na Ukrainę?
Mykoła Matwijenko: Każdy dzień wojny jest trudny dla ludzi i kraju, ale te pierwsze dni były najtrudniejsze. To był szok i niepewność tego, co dalej. Wszyscy martwiliśmy się o przyszłość kraju, ale przede wszystkim naszych rodzin i przyjaciół. Piłka nożna zeszła na dalszy plan - najważniejsze było, żeby wszyscy pozostali przy życiu i byli bezpieczni.
Czy to był moment, w którym piłka nożna straciła na znaczeniu z powodu wojny?
Zdecydowanie. Kiedy ciągle słyszysz syreny i wybuchy, widzisz te wszystkie informacje z frontu... trudno jest skupić się na grze. Nachodzi jednak moment, kiedy z czasem zdajesz sobie sprawę, iż piłka nożna też jest ważna dla ludzi. Dostarcza ludziom emocji, odwraca ich uwagę od ciężkich myśli i przypomina im, iż życie musi toczyć się dalej.
Czy w waszej szatni często pojawia się temat wojny? Jak wyglądają takie rozmowy?
To zawsze są bardzo poważne rozmowy. Wielu z nas ma rodziny i bliskich, którzy przez cały czas mieszkają w Ukrainie. Niektórzy mają krewnych i przyjaciół służących w Siłach Zbrojnych Ukrainy. Myślę, iż przede wszystkim staramy się dzielić informacjami i być źródłem siły dla naszych kolegów z drużyny.


Masz przy sobie jakieś symbole, które podczas meczów przypominają ci o Ukrainie?
Oczywiście. Zawsze wychodzimy na boisko z flagą Ukrainy, nosimy niebiesko-żółte opaski na ramionach, a na strojach mamy herb naszego kraju i inne drobne detale, które są widoczne tylko dla nas. Wiesz, dla nas to nie są tylko symbole - to jest przypomnienie o tym, dla kogo i po co gramy.


Pamiętasz swój ostatni mecz rozegrany w Doniecku?
Kiedy w 2014 roku zostaliśmy zmuszeni do opuszczenia Doniecka, przez cały czas grałem w młodzieżowej drużynie Szachtara. Nigdy nie miałem okazji wystąpić na Donbas Arenie jako zawodnik pierwszego zespołu. Myślę, iż dla wszystkich z chłopaków tamten okres był szczególny. To były wyjątkowe emocje. Donieck to jest nasz dom i naprawdę każdy mecz był dla całego miasta świętem. Marzę o tym, żeby zagrać na wypełnionej po brzegi Donbas Arenie.
Czy w Polsce czujesz się gościem, biorąc pod uwagę, iż od wielu lat nie grałeś w Doniecku?
Przede wszystkim Polska przyjęła nas bardzo ciepło i czujemy tutaj ogromne wsparcie. Jesteśmy wdzięczni wszystkim kibicom - Polakom, Ukraińcom i innym - którzy przychodzą na stadion, by nas dopingować. To naprawdę dla nas bardzo ważne, żeby poczuć tę energię i prawdziwą atmosferę wielkiego wydarzenia piłkarskiego. Poczucie domu istnieje tylko w Ukrainie. Jesteśmy tutaj czasowo. Serce klubu zawsze było i zawsze będzie w ukraińskim Doniecku.
Dużo mówisz o Doniecku i o przywiązaniu do tego miejsca. Co dla ciebie oznacza gra w tak trudnych warunkach - z dala od domu i pod taką presją?
Trudność, ale też odpowiedzialność. Mamy wielki zaszczyt reprezentować nie tylko klub, ale cały kraj na arenie europejskiej. Traktujemy ten obowiązek bardzo poważnie. Dla nas każdy mecz jest okazją do pokazania, iż Ukraina jest silna, niepokonana i zdolna do zwycięstwa pomimo wszelkich okoliczności.


Przejdźmy do tego, co na boisku. Jak oceniasz wasze szanse w rewanżu z Panathinaikosem?
Szanse są i myślę, iż są całkiem spore. Zagraliśmy przyzwoity mecz na wyjeździe w Atenach. Mieliśmy szanse, żeby wygrać, ale przede wszystkim nie straciliśmy gola i wróciliśmy z remisem. Mamy silną drużynę, wierzymy w siebie i wiemy, iż możemy zagrać jeszcze lepiej niż w pierwszym meczu. Bardzo poważnie przygotowujemy się do rewanżu w Krakowie. To będzie trudny, ale bardzo emocjonujący mecz.


Co musicie zmienić w porównaniu do tego, jak wyglądała wasza gra w Atenach?
Przeanalizowaliśmy już nasze błędy - zwłaszcza w obronie. Tutaj musimy być bardziej zwarci i agresywni. Chcemy też szybciej przechodzić z obrony do ataku, maksymalnie wykorzystać te szanse, które się nam nadarzą.
Co chciałbyś powiedzieć kibicom, aby zachęcić ich do przyjścia i wsparcia drużyny w tak ważnym meczu?
Przyjaciele, wasze wsparcie jest dla nas niezwykle ważne. Wypełniony stadion zawsze jest ogromną siłą, która inspiruje drużynę do wygrywania meczów. Już raz przeżyliśmy wielkie emocje podczas meczu z Besiktasem. Zrobiliśmy to razem. W czwartek Szachtar zrobi wszystko, żeby zapewnić Krakowowi i wszystkim kibicom niezapomniane emocje na europejskim poziomie. Przyjdźcie na stadion, stwórzcie atmosferę, która nas poniesie i doda nam energii. Razem wygramy.
Idź do oryginalnego materiału