Kibice piłkarscy doskonale znają tę anegdotę, którą jako pierwszy opowiedział Roman Kołtoń. W 2011 r. na świeżo wybudowanym Stadionie Narodowym miało dojść do próby generalnej przed Euro 2012. Na ten cel wybrano mecz o Superpuchar Polski, w którym mistrz, czyli Wisła Kraków, miała zmierzyć się z Legią - zdobywcą Pucharu Polski.
REKLAMA
Zobacz wideo
Mecz miał odbyć się w lipcu, ale został przesunięty na luty 2012 r. W końcu nie odbył się w ogóle, bo nikt nie chciał brać odpowiedzialności za wpuszczenie na stadion bez oddzielonych sektorów dwóch wrogich sobie grup kibiców.
Joanna Mucha wytłumaczyła się ze swojej wpadki
To właśnie podczas rozmów o organizacji meczu, w których brała udział Joanna Mucha, ministra sportu w ówczesnym rządzie Donalda Tuska, miało paść pytanie, kto w ogóle wybrał Wisłę i Legię do meczu na Narodowym. Stało się to powodem licznych kpin i memów, iż najważniejsza osoba w polskim sporcie nie wie, iż do meczu o Superpuchar nikt nie wybiera do niego drużyn, a decydują wyniki sportowe.
- My po prostu cały czas mówiliśmy o meczu Wisła - Legia i ja w pewnym momencie rzeczywiście na samym początku mojego funkcjonowania w ministerstwie zapytałam, skąd się wzięła ta konfiguracja. Nie wiedziałam, iż to jest Superpuchar, więc właśnie stąd to się wzięło – tłumaczyła się Mucha.
Są jednak miejsca, w których pytanie "kto wybrał te drużyny?" pada na poważnie i nie jest oznaką braku wiedzy. Ba, wybór drużyn do walki o mistrzostwo kraju budzi takie emocje, iż kwestia poruszana jest choćby na obradach rządu. To się wydarzyło ostatnio w najpotężniejszym mocarstwie naszego globu.
Marco Rubio w Białym Domu lobbuje za swoją drużyną
W USA podczas spotkania gabinetu Donalda Trumpa sekretarz stanu Marco Rubio powiedział: "Jeśli drużyna Uniwersytetu Miami zostanie 'wycyckana' z play-off ligi akademickiej przy bilansie 10:2 i po pokonaniu Notre Dame, to cała ta impreza powinna zostać zezłomowana. A przyszłym roku to ty musisz to przejąć". Tu były senator z Florydy zwrócił się do prezydenta, który ochoczo przytaknął.
Wypowiedź Rubio, który sam kibicuje Florida Gators (tam grał Polak Sebastian Janikowski), wzbudziła co prawda uśmiech i została potraktowana dość lekko, ale nie można zaprzeczyć, iż sekretarz stanu w ten sposób po cichu chciał wywrzeć nacisk na komisję, która wybiera drużyny do corocznego play-off o mistrzostwo USA w futbolu akademickim.
Komisja składa się z trzynastu osób. Jej członkami są zwykle byli lub obecni dyrektorzy sportowi z uczelni, byli zawodnicy i trenerzy. Wybierają oni dwanaście drużyn, które rywalizują na przełomie grudnia i stycznia w play-off o mistrzostwo kraju. W swoim wyborze elektorzy kierują się bilansem zwycięstw i porażek zespołów, a także siłą rywali, z którymi grali.
W najwyższej klasie rozgrywkowej futbolowej ligi akademickiej jest 135 drużyn. Grają w okresie po dwanaście lub trzynaście meczów. W przeszłości, gdy play-off ograniczony był do czterech drużyn, zdarzało się, iż nie zostały do niego dopuszczone drużyny niepokonane, które miały zbyt słabych rywali, żeby uznać ich zwycięstwa za wartościowe. Po rozszerzeniu play-off do dwunastu zespołów większe szanse na kwalifikacje uzyskały najlepsze drużyny spoza tzw. power four, czyli grupy czterech uznawanych za najsilniejsze konferencje w lidze. Dzięki temu miejsce w finałowej dwunastce znalazły zespoły Tulane Blue Wave i James Madison Dukes, które w krajowych rankingach publikowanych po każdej kolejce nie mieściły się w pierwszej piętnastce.
Katolicka uczelnia straciła całe współczucie
Ostatecznie Miami Hurricanes, za którymi tak gorąco optował Rubio, zostali wybrani do play-off kosztem drużyny Notre Dame Fighting Irish. W dwóch najbardziej prestiżowych rankingach (agencji prasowej AP i zestawienia trenerów) drużyna katolickiego uniwersytetu była notowana wyżej niż Miami, a jednak to nie wystarczyło, żeby znalazła się w play-off. Mówiło się, iż przyczyną tego był fakt, iż Miami pokonało Fighting Irish w meczu otwierającym sezon w sierpniu. Władze Notre Dame oświadczyły, iż to wszystko farsa i ogłosiły zakończenie sezonu, choć ich zespół miał jeszcze rozegrać tzw. Bowl Game (mecze o trofea, kończące sezon).
"Głęboko żałosne reakcje Notre Dame na pominięcie w play-off były podręcznikowym przykładem tego, jak w niecałe 24 godziny zniszczyć wszelkie możliwe współczucie w opinii publicznej dla swojej niedoli" - napisał felietonista serwisu "The Athletic" Will Leitch.
Finały ligi akademickiej w USA to bardzo poważna sprawa. Co roku oglądają je dziesiątki milionów Amerykanów. Stacja ESPN, która niedawno przedłużyła umowę na prawa telewizyjne do play-offów, płaci 1,3 miliarda dolarów za rok. Można więc powiedzieć, iż jeden mecz tych rozgrywek jest warty 118 mln dol. To kosmiczne pieniądze, jeżeli weźmiemy pod uwagę, iż wszystkie stacje telewizyjne świata zapłacą w sumie za jeden mecz mundialu 2026 zaledwie jedną trzecią tej kwoty.

1 godzina temu
















