Zorza polarna, sauna, małomówni ludzie, rywal Adama Małysza - Janne Ahonen, kultowa Nokia. W pierwszych skojarzeniach dotyczących Finlandii próżno szukać piłki nożnej, a jednak to właśnie w tym kraju odnalazł się polski bramkarz Maciej Raniowski. Kariera 28-latka nie była łatwa - wiodła przez inny kraj północy - Norwegię. Raniowski był jednym z kluczowych zawodników w barwach KPV Kokkolan Pallo-Veikot. W Finlandii zagrał w 50 meczach i 16 razy zachował czyste konto. W sierpniu tego roku wrócił do Polski, podpisał kontrakt z Sokołem Bożepole Wielkie.
REKLAMA
Zobacz wideo Rzeźniczak pod wrażeniem Urbana. "Chciałbyś pójść z nim na piwo"
W wywiadzie dla Sport.pl Raniowski opowiada o swoim życiu. Czy trudno było mu łączyć pracę ogrodnika i piłkarza? Jak wygląda bliskie spotkanie z reniferem? Jak smakuje fińska kuchnia i wreszcie czy Finowie przez cały czas dzwonią do siebie dzięki legendarnej Nokii?
Filip Macuda: Patrzę w twoje CV i się zastanawiam. Nie często się zdarza, aby 20-letni polski piłkarz wyjechał do Norwegii i po latach nie wrócił do domu, tylko ruszył do Finlandii. Skąd wziął się pomysł na twój pierwszy wyjazd?
Maciej Raniowski: W swoim ostatnim roku w Lechii Gdańsk trenowałem pod okiem Michała Probierza i Riccardo Moniza w pierwszym zespole i grałem mecze w Centralnej Lidze Juniorów U19. Pod koniec sezonu wzięliśmy udział w prestiżowym turnieju Trofeo Dossena we Włoszech, gdzie rywalizowaliśmy z takimi drużynami jak Inter Mediolan, Sampdoria, Atalanta Bergamo czy Hellas Verona. Zajęliśmy drugie miejsce, a ja zostałem wybrany najlepszym bramkarzem turnieju.
Po tym turnieju skontaktował się ze mną Grzegorz Rasiak, który w tamtym czasie był menedżerem piłkarskim. Zdecydowałem się podpisać z nim umowę. niedługo w klubie otrzymaliśmy informację, iż nie będę miał szans na grę ani w pierwszym, ani w drugim zespole Lechii. W tym czasie były duże zawirowania w klubie, do Lechii chyba przyszło z 20-30 nowych zawodników, dodatkowo w rezerwach bronił Mateusz Bąk, legenda klubu, który kończył swoją piłkarską karierę. W tej sytuacji postanowiliśmy poszukać nowego klubu.
Ponieważ przez cały czas byłem młodzieżowcem ostatecznie trafiłem do Rozwoju Katowic, który awansował historycznie do 1 Ligi. Po rozwiązaniu kontraktu z Lechią już po dwóch tygodniach zadebiutowałem w I lidze. Zagrałem dwa mecze, ale później głównie siedziałem na ławce.
Zimą klub poinformował, iż zdecydował się na wypożyczenie Wojtka Pawłowskiego z Udinese, co oznaczało, iż czterech bramkarzy Rozwoju otrzymało wolną rękę w poszukiwaniu nowego klubu. Wtedy pojawiła się opcja wyjazdu do Norwegii.
Poleciałeś do Norwegii, ale chwilę później wróciłeś.
Pierwszy rok za granicą był dla mnie wyzwaniem - nowa kultura, bariera językowa i amatorski kontrakt, który musiałem łączyć z inną pracą. Klub chciał, żebym został, ale ja postanowiłem wrócić do Polski i spróbować jeszcze raz jako młodzieżowiec.
Dołączyłem ponownie do Rozwoju Katowice, gdzie mnie chcieli, i dobrze zaprezentowałem się w sparingu przeciwko Odrze Opole. Po meczu trener bramkarzy Adam Kania zaproponował mi miejsce w zespole Odry i wtedy spaliłem mosty w Rozwoju, bo Grzegorz Rasiak uznał, iż Odra to lepszy kierunek. Niestety, zostałem "dwójką" i po pół roku zdecydowałem się odejść. Sam skontaktowałem się z norweskim Verdal, gdzie spędziłem kolejne pół roku. Klub przez cały czas mnie chciał, więc wróciłem i tym razem już zostałem. Tak zaczęła się moja norweska przygoda w 2017 roku.
W Norwegii spędziłeś siedem lat, byłeś w sześciu klubach, ale też nie obyło się bez problemów.
Po świetnym sezonie w Lysekloster, w którym zaliczyłem 11 meczów na zero z tyłu, klub chciał mnie zatrzymać, ale miałem opcję odejścia do lepszego zespołu. Dzięki Denisowi Ljuboviciowi pojawił się temat chorwackiej Rijeki, a potem zgłosiło się FK Haugesund.
Po udanych testach dogadałem się z klubem, kontrakt czekał na podpis. Miałem tylko skończyć trening… ale na nim zerwałem więzadła. Wszystkie plany prysły. Ekstraklasa z FK Haugesund nie wypaliła.
W 2024 roku zmieniłeś Norwegię na Finlandię. Skąd taka decyzja?
Kiedy trafiłem do Floro Fotball po wyleczeniu kontuzji, trwał sezon covidowy - trudny czas, gdy Norwegia była praktycznie zamknięta. Kontrakt podpisał wtedy portugalski trener Goncalo Pereira, ale przez pierwsze pięć miesięcy nie mógł wjechać do kraju.
To właśnie dzięki niemu trafiłem do Finlandii. W styczniu 2024 roku podpisał kontrakt z KPV. Powiedział mi, iż może pojawić się szansa… i tak się stało. Po siedmiu latach w Norwegii zmiana kraju była dla mnie sporym wyzwaniem.
Dlaczego?
Moja ostatnia norweska przygoda była w Notodden, gdzie oprócz gry pracowałem również w klubie. W pewnym momencie wycofał się jeden z udziałowców, a przyszłość zespołu stała się niepewna. Dla mnie było to podwójnie trudne - nie tylko jako zawodnika, ale też pracownika klubu.
Ostatecznie dobrze, iż trafiłem do Kokkoli. Walczyliśmy o awans do samego końca, choć przegraliśmy w barażach. To był naprawdę dobry rok w profesjonalnym klubie, zostałem najlepszym bramkarzem ligi.
Finlandia cię zaskoczyła?
O Finlandii wiedziałem kilka - myślałem, iż to tylko kraj reniferów i nic więcej. Okazało się jednak, iż jest zupełnie inaczej. To nowoczesne, rozwijające się państwo, które intensywnie inwestuje w infrastrukturę. Powstają nowe stadiony, hale widowiskowe i sportowe.
Widać to też w moim mieście - budują nam stadion z halą widowiskowo-sportową oraz nową halę hokejową.
A do tego… Finlandia jest niesamowicie płaska. Drogi są proste, bez zakrętów i gór, co jest zupełnym kontrastem do Norwegii. Dominuje tu natura - ogromne lasy i przestrzeń, która otacza cię z każdej strony.
Kiedyś mówiło się o "American dream". W ostatnich latach rankingi jakości życia wygrywają kraje skandynawskie i Finlandia. Dało się to odczuć w codzienności?
jeżeli chodzi o finanse, to najlepiej zarabiałem w Norwegii. Dzięki ropie i rybołówstwu pieniądze są tam naprawdę dobre - trudno to choćby porównać do Polski. Nie chcę brzmieć jak materialista, ale dopiero kiedy wyjechałem grać za granicą, poczułem, iż mogę naprawdę dobrze zarabiać.
Życie w Norwegii jest droższe, ale zarobki to rekompensują. Wcale nie dziwię się, iż wielu Polaków decyduje się na wyjazd zarówno tam, jak i do Finlandii. Finlandia jest pod tym względem podobna, choć koszty życia są tu nieco niższe niż w Norwegii. To dobre miejsce, choćby na pracę sezonową.
Wspominałeś, iż podczas gry w Norwegii zdarzało ci się pracować w klubie. Kim byłeś?
Pracowałem jako greenkeeper, pomagając na stadionie głównemu specjaliście od murawy. jeżeli trzeba było pojeździć traktorem - jeździłem. Pracowałem też w wykończeniówce. zwykle płacono nam za godzinę, a grafik był elastyczny - sami ustalaliśmy, ile możemy pracować, dopasowując to do treningów.
Łącznie przez ponad pięć lat miałem dodatkową pracę poza piłką, co było świetnym uzupełnieniem. W Finlandii podpisałem już kontrakt profesjonalny, a jedynym dodatkowym zajęciem była praca trenera bramkarzy w akademii.
Piłka nożna to sport narodowy Finów czy hokej przez cały czas pozostaje niedościgniony?
Hokej tu króluje! Miałem okazję być na kilku meczach i tempo gry jest niesamowite – w porównaniu do polskiej ligi to po prostu kosmos. Fińska liga hokejowa jest bez wątpienia w top 3 na świecie. Nie byłem jeszcze na meczu ekstraklasy, ale już I liga zrobiła na mnie ogromne wrażenie. A piłka nożna? Ma swoje miejsce, ale nie da się jej porównać do hokeja. Lukas Hradecky ciągnie reprezentację, ale futbol w Finlandii wciąż jest w cieniu lodowej pasji tego kraju.
A poziom fińskiej piłki?
Często kłóciłem się z ludźmi na ten temat. Wiele osób patrzy na skandynawską piłkę z przymrużeniem oka, jakbyśmy tu biegali za reniferami. A przecież niejeden klub odpadał z europejskich pucharów w starciu z drużynami z Norwegii czy Finlandii. Nie lekceważyłbym tej ligi - zainteresowanie jest duże. W mojej II lidze, czyli na trzecim poziomie rozgrywkowym, mecze ogląda średnio 1,5 tysiąca kibiców. Właśnie dlatego powstaje nowy stadion na 6 tysięcy miejsc. Powiem wprost - Kokkola to klub na ekstraklasę, a nie trzeci poziom. Przypomina mi to sytuację Ruchu Chorzów, który na lata znalazł się poniżej swojego poziomu. Organizacyjnie i kibicowsko KPV to ekstraklasa - tu nie ma chodzenia na skróty, wszystko jest świetnie poukładane. Najlepszym przykładem jest fakt, iż organizowana jest gala dla wszystkich trzech poziomów rozgrywkowych. Zostałem wybrany najlepszym bramkarzem II ligi. Gala odbyła się w Helsinkach, a głosowali na mnie piłkarze i trenerzy. To fajne docenienie.
Fińskiej piłce brakuje chyba tylko awansu na historyczny mundial. Euro udało się już zaliczyć.
Mam wrażenie, iż Finowie znają swoje miejsce. Nie ma tutaj przerostu ambicji, jak często bywa u nas. W Polsce piłka nożna to sport narodowy, a oczekiwania są ogromne. Finowie podchodzą do futbolu inaczej – nie mają takiego ciśnienia. Wiedzą, iż to nie jest ich dominujący sport i nie próbują na siłę stawiać go na pierwszym miejscu.
Rozmawia się o wynikach innych dyscyplin.
Nie dziwię się siatkarzom, iż nieraz kłócą się o miano sportu narodowego. Wracając do Finlandii - Finowie doskonale wiedzą, iż hokej jest ich sportem numer jeden. Piłka nożna się rozwija, to oczywiste, ale pozostaje na drugim planie. Świadomość potęgi hokeja jest tu ogromna i nikt nie próbuje z tym walczyć.
Jak przeżyć fińską zimę?
Kiedy przyjechałem 2 lutego, przeraziłem się. Szok mógłby być jeszcze większy, ale na szczęście w styczniu byłem w Norwegii, gdzie temperatura spadała do -20 stopni. W Finlandii było jeszcze zimniej, ale… wcale tego nie odczuwałem. Mój organizm przez lata zdążył się do tego przyzwyczaić. Zima w Finlandii jest zupełnie inna niż w Polsce. W Polsce -8 stopni wydaje się lodowate, a tutaj choćby większy mróz nie robi takiego wrażenia. Najciekawsze jest jednak lato – nikt mi nie wierzy, gdy o nim opowiadam. W Finlandii potrafi być 30-35 stopni w pełnym słońcu! Oczywiście, lato jest krótkie – dwa miesiące, jak mówili mi Finowie, ale jest naprawdę ciepłe. Dlatego nie muszą wyjeżdżać w lipcu do ciepłych krajów.
Skoro temperatury nie są problemem to może oblodzone drogi?
Rzeczywiście jest dużo lodu, ale podejście do zimy jest tu zupełnie inne niż w Polsce. Porównanie dróg? Niebo a ziemia. Asfalt jest inny - wydaje się bardziej chropowaty, co daje lepszą przyczepność. Mówiąc krótko, słyszysz, iż jedziesz, ale to działa. Zdaje egzamin w zimowych warunkach.
Zostając przy naturze - miałeś okazję zobaczyć zorzę polarną?
Miałem okazję zobaczyć zorzę polarną, ale w Norwegii. Nie była wyjątkowo intensywna, ale widoczna i efektowna. Aby zobaczyć ją w pełnej okazałości, trzeba trafić na odpowiednie warunki pogodowe i być dalej na północy kraju. To niezapomniane doświadczenie i chciałbym przeżyć to jeszcze raz.
W Finlandii czułeś, jakbyś był na Mazurach? To kraj 188 tysięcy jezior.
Z jednej strony tak, a z drugiej czułem się trochę jak w domu - jak w Gdańsku. Kokkola leży nad morzem, co daje podobny klimat. Nie miałem zbyt wiele czasu w podróże turystyczne. Z wyjazdów odwiedziłem Laponię - wyjątkowe miejsce.
We wiosce Świętego Mikołaja?
Nie byłem w samej wiosce, tylko na meczu. Słyszałem jednak, iż to horrendalnie drogie miejsce, ale warte odwiedzenia.
Kokkola to duże miasto?
Trudno mi porównać je do jakiegokolwiek polskiego miasta, w którym mieszkałem. Gdańsk i Katowice to nieporównywalnie większe metropolie. jeżeli miałbym znaleźć jakieś odniesienie, najbliżej byłoby do Opola.
Wiedziałeś, iż w tym mieście ukrywał się kiedyś Włodzimierz Lenin?
Nie miałem pojęcia! To dobra ciekawostka.
Jak w Finlandii postrzegani są Polacy?
Słyszałem, iż Finowie są chłodnym narodem, ale spotkało mnie miłe zaskoczenie. W Kokkoli wszyscy byli bardzo przyjaźni wobec obcokrajowców. Mój portugalski trener mówił, iż jeżeli Finowie deklarują załatwienie sprawy, to zawsze dotrzymują słowa. Nigdy niczego nie lekceważą, są pomocni i starają się znaleźć rozwiązanie. W moim kontrakcie było zagwarantowane mieszkanie. Najpierw dostałem tymczasowe lokum, więc zacząłem dopytywać, kiedy otrzymam stałe. Trochę to trwało, ale finalnie wszystko dopięto w nowym budownictwie. Nigdy nie miałem problemu z tego powodu, iż jestem z zagranicy - wręcz przeciwnie, Finowie bardzo mi pomogli.
Jednym z Finów, z którym miałeś do czynienia, jest były piłkarz klubów ekstraklasy Petteri Forsell.
Poznałem Petteriego w dość zabawnych okolicznościach - kiedy przeprowadziłem się do drugiego mieszkania, okazało się, iż jest moim sąsiadem, mieszkał piętro niżej. Dużo rozmawialiśmy. Kiedy dołączyłem do Kokkoli, trenował z nami.
Finlandia z jednej strony to kraj, o wysokich standardach życia, ale z drugiej przez większą część roku jest ciemno i depresyjnie. Mówi się, iż przez to ludzie często chcą sięgać po alkohol.
W Norwegii było dokładnie tak samo - temat dostępności alkoholu ciągle wracał. W Finlandii - podobnie jak tam - alkohol nie jest tak łatwo dostępny jak w Polsce. Nie da się po prostu wejść na stację benzynową i kupić whisky. W zwykłych sklepach można dostać tylko piwo i wino, a jeżeli ktoś chce mocniejszy alkohol, musi udać się do specjalnego sklepu, który działa w określonych godzinach i ma limity sprzedaży. choćby piwo w normalnym sklepie można kupić tylko do 21:00. Finowie otwarcie mówią o walce z depresją i starają się ograniczać spożycie alkoholu. Mogę to porównać do Norwegii - kiedy grałem w Verdal, byłem na festiwalu muzycznym. W Polsce bardzo pijaną osobę prawdopodobnie zabrano by na izbę wytrzeźwień. Tam ludzie podchodzili, pytali, czy mogą pomóc i odwieźć do domu. Inna kultura, inne podejście.
Uzależnieniem, które nie wydaje się problemem, są sauny. Słyszałem, iż na jednego mieszkańca kraju przypadają aż dwie.
Temat rzeka - w Finlandii praktycznie każdy ma w domu saunę. jeżeli jednak jej nie masz - tak jak w moim pierwszym mieszkaniu - możesz skorzystać z sauny ogólnodostępnej. Wystarczy zapisać się na listę, zapłacić cztery euro i korzystać do woli. Finowie nie wyobrażają sobie życia bez sauny. Pamiętam integrację drużynową, która połączona była właśnie ze wspólną sauną. Nie było łatwo wytrzymać. Oni mają swoje rytuały – śpiewają pieśni, a co zwrotkę dolewają wody, podbijając temperaturę. To było jak jakiś fiński test wytrzymałości. Ledwo dałem radę! (śmiech)
A jak sprawa wygląda z fińskim językiem? Wydaje się jednym z najtrudniejszym na świecie.
W klubie komunikowaliśmy się po angielsku - trenerzy byli z Portugalii, a w drużynie grało wielu zagranicznych zawodników, więc nie było z tym żadnych problemów. W Finlandii praktycznie wszyscy mówią po angielsku, co bardzo ułatwia życie. jeżeli chodzi o język fiński… cóż, najłatwiej zapamiętuje się słowa najmniej potrzebne - czyli przekleństwa (śmiech)
Podobno Finowie są do bólu punktualni.
Finowie nie lubią się spóźniać. Na zbiórki klubowe i podróże meczowe wszystko było zawsze dopięte na ostatni guzik. Nie przypominam sobie żadnych spóźnień na treningi - punktualność to dla nich standard.
Polecasz fińską kuchnię?
Jadłem renifera podczas rejsu statkiem ze Sztokholmu do Turku - delikatne, naprawdę dobre mięso. Próbowałem też lokalnego deseru, który wygląda jak brownie, ale ma bardziej budyniową konsystencję. W Finlandii każdy, kto ma urodziny, musi przynieść ciasto. Któregoś razu spróbowałem jednego z tych wypieków… i aż się wzdrygnąłem. Jak oni mogą to jeść?! (śmiech)
Niesmaczne?
Było ohydne - starsi ludzie to lubią, ale zdecydowanie nie mój smak. Finowie, jak w każdym nadmorskim kraju, jedzą dużo ryb, ale mam wrażenie, iż ich kuchnia jest mocno mięsna. Kiełbasa z grilla na meczach jest tutaj bardzo popularna - zupełnie jak w Polsce.
Czy to prawda, iż Finowie są strasznymi kawoszami?
Oj, tak! Już w Norwegii nauczyłem się pić kawę, ale w Finlandii to już inny poziom. W klubie obowiązywała zasada, iż pierwszy, kto przyjdzie do szatni, przygotowuje kawę. Finowie nie piją kawy rozpuszczalnej - tylko sypaną, dobrej jakości. Pije się jej tutaj naprawdę dużo. Stałem się prawdziwym kawoszem - nauczyłem się pić kawę bez mleka
Sauna, kawa i... Nokia. Czy ktoś korzysta jeszcze z tych kultowych telefonów?
Chyba zostały wyparte przez pokolenie iPhone'ów.
Czego Polska może najbardziej zazdrościć Finlandii?
Najbardziej oczywistą odpowiedzią byłyby zarobki, ale powiem inaczej - spokój. Tu nikt się nie denerwuje. jeżeli masz skończyć pracę o 15:00, to kończysz o 15:00. jeżeli szef chce nadgodziny, musi za nie zapłacić. Myślę, iż wynika to z tego, iż Finowie są mało konfliktowi. Miałem kiedyś spięcie z dyrektorem sportowym, a następnego dnia spotkaliśmy się na kawie, jakby nic się nie stało. Po prostu chcą żyć w zgodzie.
A czego Finlandia może zazdrościć Polsce?
Chyba najbardziej infrastruktury. Te mniejsze miasta mogą pozazdrościć polskim odpowiednikom. Może też pogody? Choć z drugiej strony my możemy im pozazdrościć śniegu zamiast deszczowej, zimowej pluchy.
Najzabawniejsza sytuacja, jaka spotkała cię w Finlandii?
Mam taką, ale dotyczącą Norwegii. Podpisałem kontrakt z Verdal, akurat jechałem na sparing. Wtedy pierwszy raz widziałem renifera. Jedziemy na mecz i nagle stworzył się wielki korek. Okazało się, iż renifery stanęły na drodze. Nogi wysokości samochodu. Trzeba było stanąć i poczekać.
Przy okazji gry w piłkę prowadzisz biznes. Skąd wziął się pomysł na produkcję rękawic bramkarskich?
Grałem w rękawicach wielu firm i zauważyłem, iż ich jakość spada - coraz częściej widać cięcie kosztów na materiałach. Gdy zobaczyłem, jak wygląda produkcja, postanowiłem stworzyć coś własnego, z czego będę naprawdę zadowolony. Zależy mi na tym, aby rękawica bramkarska naprawdę pomagała. Oczywiście, sama nie złapie strzału, ale może dać bramkarzowi przewagę. Udało mi się nawiązać współpracę z fabryką, przeprowadziłem selekcję materiałów i zrozumiałem, jak ma to funkcjonować. Co ciekawe, moim wspólnikiem został ortopeda, który operował moje zerwane więzadła. To mój przyjaciel, który sam jest bramkarzem-amatorem, więc wspólnie uznaliśmy, iż warto stworzyć coś wyjątkowego. Zaczęliśmy współpracować z ludźmi, projektować rękawice i oficjalnie wystartowaliśmy. Mamy już kilka świetnych współprac, m.in. z Karoliną Palacios, mistrzynią Europy w beach soccerze, oraz Michałem Buchalikiem, znanym z gry w Ekstraklasie. Dogadaliśmy się również z Fińskim Związkiem Piłki Nożnej - będziemy dostarczać nagrody dla najlepszych bramkarzy, którzy zostaną wyróżnieni na gali. Dodatkowo naszym ambasadorem skarpetek jest Jakub Kałuziński, reprezentant Polski. Cóż, kolejne duże nazwiska dołączają do nas, ale na razie nie będę ich jeszcze ogłaszał. Mam nadzieję, iż firma będzie rozwijać się na równi z moją karierą.