Oto faworyt do zastąpienia Probierza. Wielu będzie zaskoczonych

22 godzin temu
Cezary Kulesza już trzy razy wybierał selekcjonera i ani razu nie wybrał adekwatnie, a teraz ruszy na łowy po raz czwarty. Na kogo powinien zwrócić uwagę? Proponujemy czterech kandydatów - dwóch z Polski i dwóch z zagranicy. Znalazłoby się jeszcze dwóch, ale prezes PZPN najprawdopodobniej już ich do siebie zraził. I już ma jednego faworyta.
gwałtownie poszło. Michał Probierz w niedzielę pozbawił Roberta Lewandowskiego kapitańskiej opaski, w poniedziałek – tłumacząc się - rozpętał jeszcze większą burzę, we wtorek prowadzona przez niego reprezentacja w słabym stylu przegrała z Finlandią, w środę został jeszcze wezwany na dywanik do Cezarego Kuleszy, który jednak nie zwolnił go od razu i planował wejść w rolę mediatora między selekcjonerem a dotychczasowym kapitanem, ale już w czwartek Probierz ogłosił decyzję o odejściu z reprezentacji Polski.


REKLAMA


Zobacz wideo Kto powinien zastąpić Michała Probierza? Kosecki: Powinien zostać grającym trenerem!


- Doszedłem do wniosku, iż w obecnej sytuacji najlepszą decyzją dla dobra drużyny narodowej będzie moja rezygnacja ze stanowiska selekcjonera. Pełnienie tej funkcji było spełnieniem moich zawodowych marzeń i największym życiowym zaszczytem - napisał Probierz w oficjalnym komunikacie.


Cezary Kulesza lubi szukać selekcjonera. Szuka jednak bez mapy
Kadra następne mecze zagra dopiero we wrześniu, a po drodze odbędą się wybory prezesa PZPN, w których to Kulesza jest jedynym kandydatem. W międzyczasie rozpocznie się szukanie następcy Probierza. Można gorzko zażartować, iż Kulesza ma w tym wprawę, bo selekcjonera będzie szukał już czwarty raz. Uśmiech schodzi jednak wtedy, gdy przypomnimy sobie, jak sobie radzili i jak kończyli pracę jego poprzedni wybrańcy. A kończyli gwałtownie i źle. Czesław Michniewicz – obciążony aferą premiową i narzekaniem części drużyny na zachowawczy styl. Fernando Santos – zidentyfikowany jako leń, gbur i trener absolutnie wypalony. Michał Probierz – z Robertem Lewandowskim poza kadrą, medialną burzą, spadkiem z Ligi Narodów i eliminacyjną porażką z Finlandią. Nie przypuszczamy jednak, by Kulesza tym razem postąpił inaczej i np. oddał poszukiwania selekcjonera komuś innemu – czy to zewnętrznym analitykom, czy dyrektorowi sportowemu PZPN Marcinowi Dornie, czy specjalnie utworzonej do tego grupie osób. Prezes PZPN po prostu za bardzo lubi cały ten proces. Czuje się wtedy władczy, wpływowy i ważny.
Kulesza szuka selekcjonera w specyficzny sposób. Nigdy stworzył wzorca idealnego kandydata, który miałby zestaw cech, które w danej chwili wydają się najbardziej potrzebne reprezentacji. Brakowało jasnych kryteriów. Przyglądał się kandydatom z różnych parafii. Raz zaskakiwał – wyborem Fernando Santosa, a raz nakręcił absurdalnie długi serial z najmniej zaskakującym zakończeniem – decydując się na Czesława Michniewicza. istotny jest też sam styl tych poszukiwań. Kulesza bardzo lubi wtedy pogrywać z dziennikarzami. Chętnie myli tropy, a najważniejsze karty trzyma zwykle blisko siebie. Pogrywa też z samymi kandydatami. Trzymaniem ich do końca w niepewności i zwodzeniem zraził zresztą do siebie Adama Nawałkę i Marka Papszuna, którzy najpewniej byliby wymieniani w gronie kandydatów również tym razem. Ale może czas faktycznie leczy rany?
Jan Urban - czyli: niech się to wszystko uspokoi
Styczeń 2023. Trwa szukanie następcy Czesława Michniewicza, wszelkie tropy prowadzą do zagranicznych trenerów - w tym m.in. wybranego później Fernando Santosa, a Kulesza niespodziewanie, podczas Gali Mistrzów Sportu, podrzuca dziennikarzom paru kandydatów z Polski. Wymienia Michała Probierza, Jana Urbana, Jacka Magierę, Ireneusza Mamrota, Macieja Bartoszka i Piotra Stokowca, co zostaje odebrane jako jawne mylenie tropów.


Mija jednak dziewięć miesięcy, Santos okazuje się niewypałem, a jego następcą zostaje Probierz. Teraz głównym kandydatem w mediach jest następny z listy wymienionych wtedy trenerów - Jan Urban, który w końcówce ligowego sezonu został zwolniony z Górnika Zabrze i pozostaje bez pracy. Co prawda dotychczas u Kuleszy każdy kolejny selekcjoner był w jakimś aspekcie przeciwieństwem poprzedniego - rodak Michniewicz za Portugalczyka Paulo Sousę, później światowiec Fernando Santos, a następnie swój Michał Probierz - tak wybór Urbana byłyby zrozumiały o tyle, iż po awanturniczym prowadzeniu kadry w ostatnich dniach przez Probierza intuicja mogłaby podpowiedzieć Kuleszy, iż dla odmiany teraz przyda się ktoś spokojniejszy.
Dużym atutem Urbana jest właśnie spokój. Nie tworzy sztucznych konfliktów, nie dzieli włosa na czworo. Piłkarze go lubią. Czują, iż sam grał w piłkę na wysokim poziomie (ma 57 występów w reprezentacji). W Górniku Zabrze prowadził mistrza świata Lukasa Podolskiego, człowieka z bardzo dużym poczuciem własnej wartości. Byłoby to wręcz idealne przetarcie przed współpracą z Lewandowskim, do którego mógłby mrugnąć okiem, iż akurat jemu udało się strzelić trzy gole na Santiago Bernabeu przeciwko Realowi Madryt (Lewandowski jesienią był blisko, ale skończył z dwoma trafieniami). Pracując w Górniku, gdzie problemów zarządczo-organizacyjnych nigdy nie brakowało, przyzwyczaił się już, iż trenerowi znacznie bardziej niż kanister benzyny, przydaje się u boku wiadro wody. W polskiej kadrze też może się to okazać bardzo cenne. Ponadto, kadra od czasów Sousy tęskni za bardziej ofensywnym graniem, więc z Urbanem u steru powinna je dostać.
Na gorąco, jeszcze w dniu, w którym Probierz podał się do dymisji, kandydatura Urbana wygląda więc na bardzo mocną. Ale od osób, które przyglądały się pracy tego trenera w Górniku słyszmy jedną uwagę – gdyby Urban wszedł w reprezentacyjne progi, powinien otoczyć się kompetentnymi asystentami w sztabie. Sugestia jest bardzo konkretna - powinni to być specjaliści od taktyki i boiskowych niuansów, analitycy z bardzo wyostrzonym wzrokiem. Układ wówczas mógłby być prosty - Urban bierze na siebie prowadzenie grupy, korzysta z kompetencji miękkich, a merytorycznie jest wspierany przez fachowców. Słowem - niech otoczy ludźmi, którzy w poszczególnych aspektach będą lepsi od niego. I żaden to przytyk, a rada, którą młodym trenerem często dawał sir Alex Ferguson.


Maciej Skorża - ma sukcesy i doświadczenie, ale ma też pracę i "nie pali się"
Trzeba mieć świadomość, iż pozycja negocjacyjna Kuleszy nie jest wybitna. Praca w reprezentacji Polski to dla wielu trenerów wciąż wielki zaszczyt i prestiż, ale oni też obserwują wszystko, co dzieje się w kadrze i wokół niej. Widzą, jak duże ma problemy. Widzą, jak pochłania ona kolejnych trenerów. Widzą, ile wywołuje afer. Mogą domyślać się, jaka panuje w niej atmosfera. Widzą też, jak zarządza całą federacją Kulesza i kim się otacza. Nie każdy trener zechce do tego układu wejść. A przynajmniej zanim zrobi najważniejszy krok, zastanowi się dwa razy. Nieprzypadkowo piszemy o tym akurat w kontekście Macieja Skorży, z którego otoczenia słyszymy sugestię, iż "do pracy z kadrą się nie pali". To nie brzmi, jak twarde "nie", ale powinno ostudzić optymizm kibiców, którzy widzieliby go w roli selekcjonera.


Jego CV i dotychczasowe osiągnięcia, a także moment kariery, w którym się znajduje, powinny jednak zachęcić Kuleszę, by mimo wszystko wybrał jego numer i zapytał, jakie ma dalsze plany. Skorża cztery razy zdobywał mistrzostwo Polski – dwa razy z Wisłą Kraków i dwa razy z Lechem Poznań. W Wielkopolsce jest czczony za to, iż dał Lechowi mistrzostwo na stulecie istnienia klubu, mimo iż przychodził do niego w trudnym momencie, gdy wszyscy wokół zaczynali wierzyć, iż pracują i trzymają kciuki za klub przeklęty. Skorża jest trenerem kompleksowym – znakomicie zna się na taktyce, którą potrafi gwałtownie dostosować do zawodników, z którymi pracuje. Szatnie prowadzi twardą ręką, bardzo ważna jest dla niego wewnętrzna dyscyplina, ale nie do wszystkich piłkarzy przykłada tę samą miarę. Wystarczy wrócić do jego ostatniego sezonu w Lechu – kluczowym piłkarzem był Joao Amaral, świetny na boisku, ale niekoniecznie lubiący ciężko trenować, a przy tym mający o sobie duże mniemanie. W Lechu mówili później, iż Skorża jako jedyny miał do niego instrukcję obsługi. Niestety, zabrał ją ze sobą, gdy odszedł – z prywatnych względów – po mistrzowskim sezonie.
Skorża pracuje w tej chwili w japońskiej Urawie Reds, z którą lada moment pojedzie na Klubowe Mistrzostwa Świata, gdzie w fazie grupowej zagra m.in. z Interem, finalistą Ligi Mistrzów. W Azji ma silną pozycję. Urawę prowadzi już drugi raz, a wcześniej trenował saudyjski Al-Ettifaq. Z japońską drużyną zdobył Azjatycką Ligę Mistrzów. Ma też selekcjonerskie doświadczenie, bo na początku kariery był asystentem Pawła Janasa w reprezentacji Polski, a w latach 2018-20 trenował olimpijską reprezentację Zjednoczonych Emiratów Arabskich. W rozmowie ze Sport.pl opowiadał, jak ta praca pozwoliła mu się rozwinąć. Nigdy wcześniej ani później nie musiał aż tak wysilać się, by prowadzić grupę piłkarzy w jednym kierunku, motywować ich do gry i nie popaść w konflikt z żadnym z nich. Trafił do regionu świata, w którym przeniesienie podstawowych trenerskich zasad z Europy, skończyłoby się natychmiastowymi skargami piłkarzy do władz i błyskawicznym zwolnieniem. Tam często jeszcze ogon kręci psem. W reprezentacji Polski takie doświadczenie mogłoby być bezcenne.
Paulo Bento - może tym razem?
Z kolei Paulo Bento kandydatem na selekcjonera reprezentacji Polski był już na początku 2023 r., gdy Kulesza ostatecznie uległ magii nazwiska Fernando Santosa. Pisaliśmy wtedy, iż to Bento byłby lepszym wyborem. Był wtedy świeżo po osiągnięciu sukcesu z Koreą Południową, bo za taki uchodziło wyjście z grupy na mundialu w Katarze - pierwsze od dwunastu lat. Gdy odchodził, piłkarze dziękowali mu ze łzami w oczach, a na lotnisku pojawiły się tłumy kibiców z wychwalającymi go transparentami. Bento pozostał w reprezentacyjnej piłce i pół roku później przejął kadrę ZEA, gdzie otrzymał lukratywny kontrakt. Poprowadził ją w 26 meczach i odszedł z niej niecałe trzy miesiące temu po rozczarowującej porażce 0:2 z Iranem. Jest wolny.
To kandydat z największym selekcjonerskim doświadczeniem, bo zanim zaczął pracę w Azji, przez cztery lata prowadził kadrę Portugalii, z którą na Euro 2012 dotarł do półfinału, a na mundialu w Brazylii rozczarował odpadnięciem już w fazie grupowej. I choć zdajemy sobie sprawę, iż kibice mogą być zniechęceni do selekcjonerów z Portugalii, należy wiedzieć, iż Bento znacząco różni się zarówno od Sousy, jak i od Santosa. Jest trenerem znacznie bardziej zachowawczym taktycznie i ustabilizowanym niż Sousa, a ponadto z reprezentacjami pracuje długo (47 meczów w Portugalii, 57 meczów w Korei, 26 meczów w ZEA) i raczej nie kusi go powrót do pracy w klubowej piłce. Pracował za to w wielu miejscach, zetknął się z różnymi kulturami i nie wydaje się wypalony, co odróżnia go od Santosa. Kandydatura warta rozważenia.


Kasper Hjulmand - pomnikowy selekcjoner z Danii
Od roku bez pracy pozostaje Kasper Hjulmand, który w latach 2020-24 prowadził reprezentację Danii i odpowiadał za gigantyczny sukces na Euro 2020, jakim było dojście do półfinału (odpadł po porażce w dogrywce z Anglią - 1:2 po kontrowersyjnym rzucie karnym). To selekcjoner zakochany w pressingu i ofensywnym stylu gry, ale niezaślepiony taką wizją piłki. Po Euro perfekcyjnie przeprowadził Danię przez eliminacje mistrzostw świata, wygrywając dziewięć z 10 meczów z bilansem bramkowym 30-3. Jedyna porażka przytrafiła się dopiero w ostatniej serii gier, gdy Dania miała już przyklepane pierwsze miejsce w grupie. Nie była to grupa byle jaka – Szkocja, Izrael, Austria, Wyspy Owcze, Mołdawia. Sam turniej poszedł Duńczykom znacznie słabiej – zaczęli od bezbramkowego remisu z Tunezją, a później przegrali z Francją (1:2) i Australią (0:1), odpadając z turnieju.
Mimo to Hjulmand zachował posadę i przez kolejne eliminacje – tym razem do Euro 2024 – też przeszedł bez większych problemów, zajmując pierwsze miejsce w grupie ze Słowenią, Finlandią, Kazachstanem, Irlandią Północną i San Marino. Gra nie była już tak porywająca, jak we wcześniejszych eliminacjach, ale główny cel został zrealizowany. Samo Euro? Dania grała w najnudniejszej grupie ze wszystkich – z Anglią, Słowenią i Serbią. Po trzech remisach awansowała z drugiego miejsca, ale już w 1/8 przegrała z Niemcami 0:2, a Hjulmand pożegnał się z kadrą.
To trener, który wydaje się mieć sporo cech, które odpowiadają potrzebom reprezentacji Polski. Po pierwsze - ma bardzo jasny styl gry, oparty na pressingu i ataku pozycyjnym, rotuje ustawieniem (4-3-3, 3-4-3). Po drugie – prowadzi kadrę bardzo spokojnie, nie generuje konfliktów, jest empatyczny wobec piłkarzy i gwałtownie zapracował u nich na szacunek. Po trzecie – jako jeden z jego największych sukcesów w pracy z duńską kadrą wymienia się zbudowanie mostu między doświadczonymi i młodymi piłkarzami. Pierwszych nie skreślał, a drugim dawał szanse. To pod jego okiem w reprezentacji rozbłyśli m.in. Mikkel Damsgaard, który był absolutnym odkryciem Euro 2020, Rasmus Hojlund kupiony później przez Manchester United za blisko 80 mln euro, czy Victor Kristiansen, mający za sobą ponad 40 meczów w Premier League.
Są też kandydaci, którzy pojawiają się zawsze, gdy w PZPN zaczynają szukać selekcjonera, więc wypada również sprawdzić, co u nich. Vladimir Petkovic, wymieniany za każdym razem w gronie kandydatów, tym razem znika z radarów, bo od półtora roku prowadzi reprezentację Algierii. Wolny jest natomiast Nenad Bjelica, przymierzany ostatnio do Legii Warszawa. Ale, podsumowując, nie zaskoczymy, jeżeli powtórzymy, iż faworytem na starcie wyścigu wydaje się Jan Urban.
Idź do oryginalnego materiału