Projekt Warszawa kapitalnie radził sobie w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Zakończył ją z kompletem punktów i awansował do ćwierćfinału. Tam w pierwszym meczu napotkał mur nie do przebicia w postaci Halkbanku Ankara. "Niespodziewanie dostał srogą lekcję. Zdecydowanie lepszy okazał się turecki klub. Wygrał 3:1 (25:20, 22:25, 25:15, 25:18). Warszawiacy zupełnie nie byli w stanie powstrzymać rozpędzonego Yoandy'ego Leala" - pisał Błażej Winter ze Sport.pl. Ekipa z Polski musiała więc wygrać rewanż wynikiem 3:0 lub ewentualnie 3:1, a następnie złoty set, by awansować do Final Four rozgrywek.
REKLAMA
Zobacz wideo JSW Jastrzębski Węgiel wygrał rundę zasadniczą. Marcin Waliński: Cały sezon na to pracowaliśmy
Kapitalny pierwszy set w wykonaniu Projektu. Popis w końcówce
Po pierwszym spotkaniu trzeba było uznać, iż faworytem do awansu jest turecka drużyna. Projektowi sprzyjała jednak publiczność. Rewanż rozgrywany był w hali w Warszawie. I doping od początku prowadził zespół do przodu. Już po kilku minutach warszawianie prowadzili 4:1. Byli w stanie zrobić to, czego nie potrafili w pierwszym meczu, a więc ostudzić zapędy Leala. Dobrymi atakami popisywali się też Bartłomiej Bołądź czy Artur Szalpuk. I przez większość seta Projekt był w stanie utrzymać kilkupunktowe prowadzenie. Do czasu.
Niebezpiecznie zrobiło się, kiedy zagrywki popsuli Szalpuk i Jakub Kochanowski. Wówczas rywale zbliżyli się tylko na jeden punkt (18:17 czy 21:20). Końcówka zapowiadała się więc nerwowo. Lepiej wytrzymali ją jednak gospodarze. Zaliczyli serię czterech wygranych akcji z rzędu i triumfowali 25:20.
Kolejne dwa sety zwycięskie dla Projektu. O wszystkim zadecydował złoty set
A jak wyglądała druga odsłona spotkania? Była o wiele bardziej zacięta, szczególnie w początkowej fazie. Żadna z drużyn nie zamierzała odpuszczać i gra toczyła się punkt za punkt. Ani Halkbank, ani Projekt nie potrafili zbudować bezpiecznej przewagi. Siatkarze popisywali się różnymi kombinacjami, niektóre były naprawdę widowiskowe, co przynosiło im zdobycze punktowe. Dopiero w połowie partii sytuacja uległa zmianie i kontrolę nad meczem ponownie przejęli gospodarze.
Świetnie radzili sobie nie tylko na zagrywce, w ataku, ale i w bloku, dzięki czemu powiększali przewagę. Bardzo dobrze spisywał się szczególnie Tobias Brand. Na tablicy wyników było kolejno 20:15 czy 23:16. Kibice liczyli, iż tak wielkiej przewagi gospodarze nie wypuszczą z rąk. Katastrofa nie nadeszła, a warszawianie wygrali 25:19.
W początkowej fazie trzeciego seta to rywale ewidentnie starali się nadawać rytm grze, ale warszawianie byli czujni. Nie pozwolili przeciwnikom zbudować przewagi. Natychmiast odpowiadali na ataki Halkbanku i to skutecznie. Znów byli w stanie zanotować zwycięską serię i to w bardzo newralgicznym momencie seta. Prowadzili 17:13. Ostatecznie wygrali 25:20.
Zrealizowali więc cel minimum - doprowadzili do złotego seta, granego do 15 lub dwóch punktów przewagi. I to w nim rozstrzygnęły się losy awansu. Jak poradziła sobie polska ekipa? Niestety nie wytrzymała ciśnienia i wagi tej odsłony spotkania. Siatkarze Projektu popełniali proste błędy, czemu dziwili się nieco komentatorzy. Ostatecznie przegrali 12:15. Tym samym Projekt Warszawa odpadł z dalszej rywalizacji.