Mecz z Portugalią zakończył rywalizację. Probierz nie ma wyboru. "Nie zrobił nic"

3 godzin temu
Zdjęcie: screen


Dziesięć bramek puszczonych przy siedemnastu strzałach celnych na jego bramkę - ta statystyka Marcina Bułki na najbliższy cza kończy rywalizację o miano numeru 1 w bramce reprezentacji Polski. Wybór na tę pozycję kogo innego niż Łukasz Skorupski jest absolutnie nierealny i byłby ogromną sensacją.
Jeszcze przed rozpoczęciem gry w Lidze Narodów selekcjoner Michał Probierz ogłosił wszem i wobec bezkrólewie w polskiej bramce po zakończeniu reprezentacyjnej kariery przez Wojciecha Szczęsnego. Choć wielu spodziewało się, iż być może w sposób naturalny schedę po bramkarzu Barcelony przejmie jego dotychczasowy zmiennik Łukasz Skorupski, Probierz zapowiedział rywalizację o bluzę z numerem 1 podczas meczów z Portugalią, Szkocją oraz Chorwacją, by wyłonić "jedynkę" dopiero na przyszłoroczne eliminacji mistrzostw świata. Usprawiedliwiał to także małą liczbą występów w reprezentacji u wszystkich dostępnych bramkarzy, z których najwięcej miał Skorupski, ale tylko 11.

REKLAMA







Zobacz wideo Reprezentacja Polski bez Roberta Lewandowskiego? "To już nie jest jego drużyna" [To jest Sport.pl]



Głupie wypowiedzi, drobne kontuzje. Mogło być czterech kandydatów, było ostatecznie dwóch
Głównych kandydatów gwałtownie wyłoniło się dwóch. Tych, którzy od miesięcy zjawiali się na każdym zgrupowaniu, choćby gdy wiedzieli, iż wobec pewnej pozycji Szczęsnego mają marne szanse na grę w meczach eliminacyjnych do Euro 2024. Mowa rzecz jasna o Łukaszu Skorupskim i Marcinie Bułce, którzy nigdy nie szukali marnych wymówek wobec przyjazdu na zgrupowanie kadry.
I choć nikt tego oficjalnie potwierdzić nie chce, to właśnie na tym najprawdopodobniej poległ Kamil Grabara, który swego czasu odrzucił awaryjne powołanie ze względu na wizytę lekarską w Kopenhadze, a potem w programie "Foottruck" deklarował wprost, iż nie chce mu się przyjeżdżać na kadrę w roli rezerwowego. Znany ze swojej szczerości Grabara tym razem okazał się zbyt szczery. Niektórzy fani bramkarza Wolfsburga szukali logicznych fikołków, by ogłaszać, iż Grabara nie powiedział tego, co powiedział, ale słowa 25-latka były zbyt oczywiste.
Wobec takiej postawy trudno było oczekiwać, żeby były bramkarz Ruchu Chorzów, Liverpoolu czy Kopenhagi nagle z nieprzyjeżdżającego na kadrę zawodnika stał się z marszu kandydatem do "jedynki". Byłoby to niesprawiedliwie wobec Skorupskiego i Bułki, których umiejętności stoją na równie wysokim poziomie. Dlatego też numerem trzy w drużynie narodowej jest Bartłomiej Drągowski. On w Lidze Narodów szansy nie dostał i najpewniej już nie dostanie, ale był plan, aby i golkiper Panathinaikosu miał możliwość się wykazać w jednym z meczów październikowych. Wówczas jednak 27-latek wypadł ze składu reprezentacji przez kontuzję i nie dołączył do rywalizacji o numer 1.


Game over. Mecz w Porto zakończył rywalizację o numer 1 w kadrze
Zostało dwóch - Marcin Bułka i Łukasz Skorupski. jeżeli nie wydarzy się kataklizm i planowany do gry ze Szkocją Skorupski nie będzie wykluczony z gry, obaj będą mieli po trzy mecze rozegrane w Lidze Narodów. Bułkę można było śmiało traktować jako pretendenta do pozycji, którą Skorupski jako numer 2 zdołał sobie wypracować swoimi ponadprzeciętnymi występami.



To przecież on zatrzymał Kyliana Mbappe i resztę Francuzów na Euro 2024. Wcześniej to on uratował Polakom wyjazdowy remis z Holandią w Lidze Narodów, a w każdym meczu, w którym miał okazję wystąpić, gwarantował niezmiennie wysoki poziom, często decydujący o wyniku kadry. Nie inaczej było w meczach Ligi Narodów z Portugalią (1:3) i Chorwacją (0:1), bo choć oba zostały przegrane, to bez interwencji 33-letniego golkipera Bologni byłyby przegrane znacznie wyżej.
Bułka jako pretendent z kolei nie dał rady. Owszem, może mówić, iż to z nim w bramce Polacy zdobyli cztery punkty w Lidze Narodów, ale prawda jest taka, iż bramkarz Nicei nie przyłożył do tego swojej ręki. Z trzech rozegranych przez niego spotkań, na plus można mu zaliczyć jedynie drugą część spotkania z Chorwacją (3:3) w Warszawie, gdzie rzeczywiście obronił kilka groźnych strzałów trzeciej drużyny ostatniego mundialu.
Jednak słowem, które charakteryzowało przez cały czas 25-latka w tych spotkaniach, była "niepewność". Przeciętna gra nogami, jeszcze mniej pewna gra na przedpolu. No i to, co najważniejsze - Marcin Bułka nie bronił strzałów rywali. W trzech meczach z jego udziałem rywale Polaków oddali 17 strzałów, z czego aż 10 trafiło do siatki. To oznacza skuteczność golkipera na poziomie zaledwie 41 proc.
Patrząc szczegółowo na mecze, jego statystyki obronionych strzałów wyglądały następująco (wg Sofascore):




Szkocja (wyjazd): dwa stracone gole, jeden strzał obroniony - 33 proc.
Chorwacja (dom): trzy stracone gole (wszystkie w 1. połowie), pięć strzałów obronionych (wszystkie w 2. połowie) - 63 proc.
Portugalia (wyjazd): pięć straconych goli, jeden strzał obroniony - 17 proc.

Łącznie: 10 goli straconych, 7 strzałów obronionych - 41 proc. Średnia goli traconych: 3,33 na mecz.
Aż dziesięć z czternastu straconych przez reprezentację Polski padło w meczach z Marcinem Bułką w składzie. Mówiąc wprost - bramkarz Nicei nie zrobił nic, by choćby bardziej doświadczonemu rywalowi zagrozić. Niektórzy powiedzą, iż przy wielu golach 25-latek na pierwszy rzut oka wydawał być się bez szans, ale czasami bramkarz musi zrobić jak najwięcej, żeby choćby dać się rywalowi trafić. Często to sprawia, iż odróżnia się bramkarza bardzo dobrego od tego co najwyżej niezłego, a trudno było nie odnieść wrażenia, iż piłka bardzo swobodnie czy łatwo wpadała Bułce do bramki.
Dla porównania średnia Łukasza Skorupskiego to 2 gole stracone na mecz i 67 proc. (8/12) obronionych strzałów. Dołączając do tego poprzednie występy i status golkipera Bologni, Michał Probierz nie ma już innego wyboru - jego podstawowym bramkarzem w meczach eliminacji do MŚ 2026 powinien być właśnie Skorupski.
Idź do oryginalnego materiału