Bartosz Kurek i Wilfredo Leon w barwach reprezentacji Polski wspólnie cieszyli się m.in. kilka miesięcy temu z wicemistrzostwa olimpijskiego, a dwa lata temu z mistrzostwa Europy. Latem stali się bohaterami największych hitów transferowych PlusLigi. Teraz jednak tylko jeden z nich będzie się cieszył z awansu do strefy medalowej tych rozgrywek. Po pierwszej odsłonie ćwierćfinałowej rywalizacji bliższy szczęścia jest pierwszy z nich.
REKLAMA
Zobacz wideo ZAKSA Kędzierzyn-Koźle pokonała BOGDANKĘ LUK Lublin. Rafał Szymura MVP spotkania
Słodka zemsta Kurka na Leonie. Kapitan kadry kręcił z niedowierzaniem głową po zagraniach Janusza
- Podobno Rafał Szymura może nie zagrać. Mam nadzieję, iż tak będzie - słyszę w drodze do hali Globus od kibiców Bogdanki. Nic dziwnego, iż się obawiali przyjmującego Zaksy, który był już MVP poprzedniego spotkania tych drużyn w fazie zasadniczej (3:2 dla kędzierzynian). Teraz zagrał, ale choroba utrudniała mu grę na najwyższym poziomie. Pierwszoplanową postacią był zaś Kurek. Po raz kolejny w ostatnich miesiącach.
Oba kluby w poprzednim sezonie przeżywały bolesne chwile pod koniec sezonu. Kędzierzynianie po latach sukcesów wpadli w głęboki dołek, a efektem było dopiero 10. miejsce. Ich najgorsze w ekstraklasie, gdzie od sezonu 2015/16 grali zawsze w finale. Zespół z Lublina co prawda zajął najwyższe w swojej krótkiej historii piąte miejsce, ale było ono dla nich trochę nagrodą pocieszenia. Niektórzy do tej pory pamiętają łzy rozpaczy lejące się po twarzy Marcina Komendy tuż po przegranym minimalnie ćwierćfinale z Projektem Warszawa. Teraz też jeden z nich straci szansę na medal.
O ile powrót Kurka po latach do PlusLigi i brylującej w ostatnich latach w kraju i poza nim Zaksy był niespodzianką, to sensacją była wieść, iż Leon zadebiutuje w tych rozgrywkach i to w barwach ekipy z Lublina, która dopiero buduje swoją pozycję w najwyższej klasie rozgrywkowej. Ale pierwsze efekty już przyszły - niedawno ekipa z Lublina celebrowała zdobycie Pucharu Challenge. Szansa na świętowanie pierwszego medalu mistrzostw Polski po sobotnim meczu trochę się skomplikowała.
Na twarzach graczy Zaksy było widać wielką ulgę, gdy na początku meczu Leon zepsuł zagrywkę. Ale będący największych postrachem przyjmujących rywali gracz potem zrobił swoje w tym elemencie. Do jednego z jego potężnych serwisów ruszyło dwóch przeciwników, a zderzając się, posłali piłkę poza boisko. Kurek rzucił się w pogoń, mijając krzesełka dla rezerwowych i biegnąc po trybunę z kibicami, ale to poświęcenie nie dało wyczekiwanego efektu. Tak samo jak rajd w bandę libero kędzierzynian Erika Shojiego pod koniec seta. Leon co prawda miał spore kłopoty ze skończeniem ataku, ale jego koledzy to nadrabiali. Niemal cały czas niewielką przewagę mieli gospodarze i to się nie zmieniło do końca partii. A włodarze klubu oglądali kolejne akcje na stojąco.
Od drugiego seta jednak nastąpił zwrot akcji. Co prawda zespół z Lublina wciąż posyłał potężne serwisy, ale kędzierzynianie bardzo dobrze radzili sobie ze skończeniem ataku mimo niedokładnego przyjęcia. Czarował też rozgrywający Marcin Janusz, po którego niektórych akcjach Kurek kręcił z niedowierzaniem głową. Doświadczony atakujący czasem choćby wyrabiał 200 procent normy - niekiedy nie tylko odpowiadał za skończenie akcji, ale i za odbiór piłki. W trzeciej partii zaś dołożył serię trudnych zagrywek, z którymi nie radzili sobie rywale. Dwukrotnie przyjmować je próbował Leon, który potem też miał atakować, ale posyłał piłkę w siatkę. Lider Bogdanki uspokajał kolegów z drużyny denerwujących się własnymi błędami, ale ani on, ani oni nie mogli znaleźć recepty na rozkręcających się kędzierzynian.
Drugie spotkanie w tej parze odbędzie się już we wtorek w Kędzierzynie-Koźlu. Zaksa może wtedy przypieczętować awans do strefy medalowej. jeżeli po tym pojedynku będzie remis, to decydujący mecz odbędzie się 6 kwietnia w Lublinie.