Maryna Gąsienica-Daniel rozpoczęła mistrzostwa świata w Courchevel od 11. pozycji w kombinacji alpejskiej. W swojej koronnej konkurencji, czyli slalomie gigancie zajęła 10. miejsce, a życiowy wynik zanotowała w slalomie równoległym, który ukończyła na piątej lokacie. Po występach Polki można odczuwać pewien niedosyt. Okazuje się, iż nasza alpejka rywalizowała nie tylko z przeciwniczkami, ale też z własnym organizmem.
REKLAMA
Zobacz wideo Premier obiecał kilkadziesiąt hal sportowych. Powstało pięć. Minister wyjaśnia, dlaczego tak mało
Maryna Gąsienica-Daniel o swoich problemach zdrowotnych. "Chciałam odpuścić ten start"
Polka ma za sobą bardzo intensywne dni. We wtorek w południe wystartowała w zawodach drużynowych w slalomie równoległym. Wieczorem przeszła przez eliminacje do slalomu równoległego. W środę brała udział w finałach, a w czwartek rano pojechała w slalomie gigancie. Tak naprawdę to cud, iż udało jej się przez to przejść, ponieważ organizm wyraźnie "odmawiał współpracy".
- Problemy żołądkowe pojawiły się dzień przed startem w rywalizacji drużynowej w slalomie równoległym. Chciałam odpuścić ten start, bo naprawdę źle się czułam. Poszłam jednak na narty, by zobaczyć, czy w ogóle dam radę jeździć, bo wieczorem były kwalifikacje do indywidualnego slalomu giganta. Dzień wcześniej cały czas leżałam. Nic nie jadłam i nic nie piłam, więc chciałam zobaczyć, jak mój organizm zareaguje. Tak się jednak przydarzyło, iż Magda Łuczak nie była w stanie wystąpić w team evencie, więc na 10 minut przed startem, zdecydowaliśmy, iż jednak wystąpię, bo wcześniej zrobiłam dwa rozgrzewkowe przejazdy - powiedziała Maryna Gąsienica-Daniel dla Interii. - Za mną zatem trzy wyczerpujące dni. One były męczące dla zdrowych osób, a co dopiero dla tych, które walczyły z zatruciem pokarmowym - dodała.
Nasza najlepsza alpejka wyznała, iż na początku nie mogła nic pić i jeść, ponieważ pojawiał się u niej odruch wymiotny. - Później, kiedy już mnie nie odrzucało, to z kolei wszystko, co przyjęłam, to przelatywało przeze mnie, o ile potrzebujemy takich szczegółów - opisywała.
Polka nie szuka usprawiedliwień. "Starałam się na maksa"
Mimo tak dużych problemów Maryna Gąsienica-Daniel nie szuka usprawiedliwień. Zresztą jest ona znana ze swoje silnego charakteru i niesamowitej zawziętości, co potwierdza słowami na temat wyniku w slalomie gigancie. - Przy problemach żołądkowych ciało robi się coraz bardziej wiotkie, bo nie dostaje składników odżywczych. W takiej sytuacji mięśnie odmawiają posłuszeństwa. Nie chce jednak, żeby to, co mnie spotkało, było wytłumaczeniem dziesiątego miejsca w slalomie gigancie - mowiła. - Starałam się na maksa - dodała.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Z relacji zawodniczki wynika, iż nie była odosobnionym przypadkiem. Podobne problemy mieli reprezentanci Francji i Hiszpanii, dlatego zdaniem Gąsienicy-Daniel dopadł ją wirus. W trakcie wywiadu 29-latka zadeklarowała też, iż zamierza wystąpić na igrzyskach olimpijskich w Cortinie d'Amprezzo.