Jest brakującym elementem układanki? Da im medale?

speedwaynews.pl 2 godzin temu

Swoją karierę rozpoczynał w 2014 roku. Rok wcześniej zdał licencję w barwach drużyny z Częstochowy, jednak nie było mu dane zadebiutować w macierzystym zespole. Wydarzyło się to w barwach ekipy z Ostrowa Wielkopolskiego na trzecim poziomie rozgrywkowym. Już wtedy pokazał, iż może przebić swojego ojca. Osiągnął bowiem bardzo solidną średnią – 1.778 będąc najlepszym juniorem zespołu.

Spędził tam jednak tylko sezon po czym przeniósł się do Łodzi, ligę wyżej. Tam jednak jego wyniki nieco ostudziły zapał, bowiem „zakręcił się” w okolicach jednego punktu na bieg. Zbierane doświadczenie niedługo miało jednak zaprocentować, bowiem już po roku zadebiutował w najlepszej żużlowej lidze świata w barwach Betard Sparty. To tam odjechał pierwszy pełny sezon, który rozpalił nadzieje kibiców.

We Wrocławiu nie schodził poniżej pewnego poziomu. Konsekwentnie poprawiał swoją jazdę oraz wyniki kończąc wiek juniora z zawrotnym wynikiem 2.136 punktu na bieg. W międzyczasie został również dwukrotnie Indywidualnym Mistrzem Świata Juniorów stając się tym samym pierwszym polakiem, któremu udała się taka sztuka. Wydawało się, iż żużel stoi przed nim otworem, niestety jego kariera mocno zwolniła po rozgrywkach 2020.

To podczas ich trwania dopuścił się niedozwolonej wlewki witaminowej, która spowodowała dwuletnie zawieszenie. Mogło być jednak gorzej, bowiem początkowo mówiło się o czteroletniej przerwie. Po powrocie utracił on jednak część tej iskry, która była u niego widoczna przed zawieszeniem. Jego wyniki konsekwentnie pikowały w dół aż po słabym sezonie 2024 wydawało się, iż będzie zmuszony do zejścia ligę niżej.

Rybnik punktem zwrotnym?

Otrzymał jednak ostatnią szansę na udowodnienie wszystkim, iż wciąż jest tym samym zawodnikiem co przed tym feralnym wykluczeniem. Okazało się to strzałem w dziesiątkę dla obu stron. Lepiej wyszedł na tym jednak częstochowski wychowanek. Rybniczanie pożegnali się bowiem z PGE Ekstraligą po słabym sezonie. Nie można tego jednak powiedzieć o Drabiku, który chyba odnalazł brakującą iskrę w swojej karierze. Pierwszy raz od 2019 roku zdobył ponad dwa punkty na bieg.

Był bezapelacyjnym liderem zespołu, który swoją jazdą cieszył rybnickich fanów od początku swojej przygody z tym klubem. Dysponował odpowiednim sprzętem, był dobrze przygotowany mentalnie i zdecydowanie ostudził swój temperament. Widocznie zdał sobie sprawę, iż to ostatni dzwonek, aby przypomnieć o sobie ekstraligowym ośrodkom. Zrobił to z nawiązką, bowiem większość klubów z pewnością widziałaby go u siebie w składzie.

Najkonkretniejszy był jednak Bayersystem GKM Grudziądz, który pochwalił się podpisaniem kontraktu z zawodnikiem na sezon 2026. Ekipa z Kujawsko-Pomorskiego ma za sobą najlepszy sezon w historii awansując do fazy play-off i walcząc o medale PGE Ekstraligi. Potwierdzili te aspiracje ściągając do siebie byłego już lidera Innpro ROW-u. Czy to właśnie on jest brakującym elementem układanki?

Da im medale?

Grudziądzanie mają bowiem w składzie zawodnika, który ma duże doświadczenie w najlepszej żużlowej lidze świata. Dodatkowo trafił do zespołu w którym wszystko jest poukładane i zaplanowane. Tego nie można powiedzieć o ekipach z Rybnika czy Częstochowy, gdzie często dochodziło do spięć, kontrowersji i nieporozumień. Drabik wniesie do zespołu doświadczenie, spokój, ale co najważniejsze – punkty. Działacze GKM-u spokojnie mogą uważać, iż wraz z Maxem Fricke i Michaelem Jepsenem Jensenem będzie liderem zespołu.

Ta trójka powinna stanowić największe „armaty” w talii Roberta Kościechy. Zawodników na których zawsze może liczyć i opierać na nich ustawienie zespołu. W połączeniu z solidną drugą linią i dobrą postawą juniorów można pokusić się o stwierdzenie, iż jego transfer może dać grudziądzanom od lat wyczekiwany medal Drużynowych Mistrzostw Polski. Pytaniem pozostaje czy będzie w stanie nawiązać do wyników osiąganych w Rybniku. jeżeli tak to sprawa medalu dla GKM wydaje się otwarta.

Maksym Drabik
Idź do oryginalnego materiału