Jan Kvěch podczas sobotniego Grand Prix Polski we Wrocławiu pokazał się z dobrej strony, ale jego wynik mógł być zdecydowanie lepszy. Czech zakończył zawody z dorobkiem 5 punktów, a kluczowym momentem okazało się wykluczenie z biegu, którego – jak sam twierdzi – kompletnie się nie spodziewał.
– Tor był bardzo specyficzny, z wieloma ścieżkami i możliwością ścigania, co bardzo lubię. Prędkość miałem, więc mogę być zadowolony z tego, jak jechałem – mówił po zawodach.
Wątpliwości pojawiły się w ósmym wyścigu. Kvěch na prostej uderzył tłumikiem w bandę, co doprowadziło do jego pęknięcia. Czech zjechał do parku maszyn, ale jak się okazało – został wykluczony.
– W ogóle nie wiedziałem, iż zostałem wykluczony. Miałem bieg po biegu i dopiero przed kolejnym wyścigiem się dowiedziałem. Pytałem później komisarza, dlaczego, skoro przed zawodami motocykl przeszedł odbiory i wszystko było w porządku. Usłyszałem, iż sędzia widział pęknięty tłumik i dlatego podjął taką decyzję. Cóż, nie było już o czym dyskutować – tłumaczył Czech.
Mimo tej sytuacji Kvěch podkreślił, iż wyciąga wnioski z każdych zawodów. – Gdyby nie to wykluczenie, pewnie końcówkę zawodów pojechałbym spokojniej. Cały czas pracujemy nad ustawieniami, a teraz czas przygotować się do kolejnego turnieju – we Vojens – zakończył.
