Jan Błachowicz i Alex Pereira już niebawem spotkają się w oktagonie. Na UFC 291 polsko-brazylijski co-main event wyłoni pretendenta do wakującego pasa kategorii półciężkiej. Obaj fighterzy zaznali już smaku mistrzostwa największej federacji MMA na świecie, choć w różnych od siebie dywizjach. Jak wyglądała ich droga do UFC 291?
Błachowicz – Pereira na UFC 291: O której godzinie walka?
Różnic między oboma zawodnikami jest wiele, od samego pochodzenia począwszy. Polak wchodząc do klatki w Salt Lake City będzie miał ponad 40 lat, zaś Brazylijczyk jest o 4 lata młodszy. Popularny „Poatan” musiał zmagać się z wieloma problemami, a ze wszystkiego uratował go sport.
Alex Pereira – Jak sport uratował go od nałogu
Brazylijczyk urodził się w São Bernardo do Campo w regionie São Paulo. Dorastał w faweli, dzielnicy nędzy i już w wieku 12 lat porzucił szkołę. W rodzinie Alexa Pereiry się nie przelewało – jeszcze jako uczeń pracował z ojcem jako pomocnik murarza. Później znalazł lepsze zatrudnienie w warsztacie z oponami. Pieniędzy nie było z tego jednak za wiele, a wszystko to wiązało się z nałogiem alkoholowym.
„Skończywszy 12 lat dostałem pracę w warsztacie naprawczym. Tam nauczyłem się niezbyt przyjemnej jakości życia. Było ciężko, piłem coraz więcej i powiedziałem sobie, iż muszę przestać. Wtedy odkryłem sztuki walki, a konkretnie kickboxing” – mówił Brazylijczyk w materiale Countdown przed UFC 281.
Mając 16 lat Alex Pereira zdążył już na tyle ulec alkoholizmowi, iż dziennie spożywał przynajmniej litr rumu, którego nie brakowało w warsztacie. Na dokładkę szło kilka butelek piwa. Brazylijczyk często nie widział pełnej kwoty, którą zarobił. Zamiast pieniędzy wynagrodzenie dostawał w postaci opłaconych z góry kolejnych trunków. Wszystko zmieniło zaczęło zmieniać się w 2009 roku, gdy „Poatan” rozpoczął wspomniane treningu kickboxingu.
Kariera w kickboxingu Alexa Pereiry
W wieku 21 lat Pereira poświęcił się w całości sportom uderzanym i w 3 lata stoczył 28 amatorskich walk. Aż 25 z nich wygrał, choć bardziej imponujące jest to, iż każdego z pokonanych przeciwników nokautował. Spore piętno odcisnął na nim Belocqua Wera. Pierwszy trener w życiu Alexa pomógł mu odkryć, iż rdzennymi przodkami późniejszego mistrza UFC było plemię Pataxó. To właśnie ten szkoleniowiec nadał mu przydomek „Poatan”, czyli „Kamienne Ręce”.
W 2012 roku Pereira przeszedł na zawodowy kickboxing, a według niektórych źródeł wciąż borykał się z alkoholowym. Chęć odniesienia sukcesu i myśli o przyszłości okazały się jednak silniejsze. Alex stoczył dokładnie 40 pojedynków, z których wygrał w 33 (21 KO). Dwa zwycięstwa, jak wszyscy dobrze pamiętają z przyszłych materiałów, to wygrane nad Israelem Adesanyą – przez jednogłośną decyzję i nokaut, po którym Nigeryjczyk porzucił kickboxing na rzecz MMA. „Poatan” sięgnął też po wiele tytułów, zarówno regionalnych, jak i na arenie światowej. Największą rozpoznawalność dały mu oczywiście występy w Glory, gdzie sięgał po pasy wagi średniej i półciężkiej.
-> Odbierz bonusy i oglądaj UFC 291: Błachowicz – Pereira!
Jeszcze będąc mistrzem WGP w kategorii do 85 kg Brazylijczyk spróbował swoich sił w mieszanych sztukach walki. W debiucie przegrał przez duszenie, ale kolejne dwa starcia przez KO. Nie widząc lepszej perspektywy finansowej i konieczność treningów grapplerskich Alex Pereira pozostał przy kickboxingu. Jeszcze w 2018 otrzymał propozycję walki na Dana White’s Contender Series, jednak Glory nie wyraziło zgody na jego występ.
Alex Pereira – kariera w UFC i zmiana dywizji
Wszystko zmieniło się dwa lata później. Wciąż niepokonanemu w MMA Israelowi Adesanyi, który dzierżył już tytuł UFC, nie spodobało się wiecznie wspominane KO przez „Poatana”. W jednym z wywiadów dla Sporting News Australia Nigeryjczyk dał upust emocjom:
„Ogląda wszystkie moje walki. Za każdym razem, gdy walczę, to jak w zegarku wstawia coś, co przypomina wszystkim, iż mnie pokonał. Na koniec dnia nikt kwa nie wie, kim on jest i tak pozostanie, gdy ja będę mistrzem świata, gdy będę legendą. On w tym czasie będzie siedział w jakimś pubie i p***dolił: 'pokonałem tego gościa!'”
Pereira przyznał niedługo później, iż zmotywowało go to do cięższej pracy. Brazylijczyk poczuł wyzwanie, którego nie mógł odpuścić. Podpisał umowę z LFA, ale za długo tam nie zabawił. Dokładnie 4 minuty i 4 sekundy potrzebował na skończenie Thomasa Powella. Po Alexa natychmiast zgłosiło się UFC, gdzie zadebiutował niemal rok później. „Poatan” nie od razu kamiennych dłoni – Michailidisa skończył latającym kolanem, a Bruno Silva dobrze przegrał dopiero po jednogłośnej decyzji sędziów. Po tym przyszedł czas na teoretycznie największe wyzwanie. Sean Strickland miał zweryfikować zapasy Brazylijczyka, ale… został znokautowany w 156 sekund.
Po tym wiadomo nie było innej opcji, niż walka z Israelem Adesanyą. Nigeryjczyk po 4. rundach prowadził 3-1 na kartach punktowych i zmierzał po pewną wygraną. Alex Pereira usłyszał wtedy jednak od Glovera Teixeiry: „Musisz go znokautować”. Brazylijczyk natychmiast rzucił się do ataku i po 121 sekundach sędzia przerwał nawałnicę ciosów.
„Poatan” zdobył pas, a to zwiastowało „nowe rozdanie” dywizji średniej. W kolejce do mistrza ustawiał się już Robert Whittaker, jednak po tylu latach na tronie Nigeryjczykowi wręcz należał się natychmiastowy rewanż. Adesanya odrobił pracę domową – już w 2. rundzie znokautował Alexa Pereirę i odzyskał koronę. Żadną tajemnicą nie było to, iż Brazylijczyk musi zbijać wiele kilogramów do limitu 185 funtów. Niespełna tydzień po drugiej porażce w MMA „Poatan” ogłosił przejście do wyższej dywizji. Niebawem zaś UFC podało do informacji publicznej, iż jego rywalem będzie Jan Błachowicz.
-> OGLĄDAJ WALKĘ JANA BŁACHOWICZA ZA DARMO
Jan Błachowicz – od turniejów muay thai do KSW
Urodzony w Cieszynie przyszły mistrz był wielkim fanem filmów akcji. Występujący w nich Bruce Lee i Jean-Claude Van Damm zainspirowali go do treningów sportów walki. Początkowo było to judo, na które zapisała go mama, z zawodu nauczycielka. Na potrzebę szkolnego wystąpienia wypożyczyła synowi kimono, a gdy je oddawali, trafili na trening. Japońska sztuka walki dość gwałtownie znudziła się Błachowiczowi, który z czasem postanowił popróbować sportów uderzanych, a potem siłowni. W międzyczasie ze znajomymi jeździł do oddalonego o godzinę Rybnika na brazylijskie jiu-jitsu.
Po czasie doskonalenia umiejętności trzeba było się w końcu sprawdzić na zawodach. Janek, mając 22 lata na karku, zdobył 1. miejsce w pucharze Polski w BJJ. Tę sztukę powtórzył też 2 lata później. Błachowicz startował też w mistrzostwach świata oraz mistrzostwach i pucharze Polski w muay thai. Z tych zawodów zawsze wracał z medalami: dwukrotnie brązowym i trzykrotnie złotym.
W międzyczasie „Cieszyński Książę” spróbował swoich sił w MMA. Po ośmiu amatorskich starciach wiedział, iż to w tym kierunku chce podążać. Skrzydeł nie podciął mu choćby nieudany debiut i porażka przez decyzję. Jeszcze w tym samym roku wystartował w 8-osobowym turnieju KSW Eliminacje. Tego samego wieczoru pokonał trzech oponentów (dwóch kończąc przed czasem). Dzięki temu zagwarantował sobie angaż w największej polskiej organizacji MMA.
Mistrzostwo KSW
O ile wspomniany turniej Błachowicz wspomina miło, o tyle gorzej wypadł w walce na KSW 8. Andre Fyeet, który mógł się „pochwalić” rekordem 2-9, poddał Polaka w niespełna 2 minuty. Janek przyznał później, iż wina leżała w pełni po jego stronie:
„Dwukrotnie popełniłem ten sam błąd w jednej walce. Oddałem rękę do kimury, nie chciałem odklepać i wtedy wyrwał mi łokieć ze stawu. Na szczęście nie stało się nic bardziej poważnego.”
Mimo urazu Jan Błachowicz zdobył brąz na mistrzostwach świata w muay thai, a w przyszłym roku wziął udział w kolejnym turnieju KSW. Jednego wieczoru pokonał o wiele bardziej doświadczonych Martina Zawadę (jednogłośna decyzja) i Antoniego Chmielewskiego (duszenie trójkątne), a w finale spotkał się z Azizem Karaoglu. Turek również został skończony przez poddanie, na dodatek już w 1. rundzie. Rok 2008 był niezwykle udany dla „Cieszyńskiego Księcia” – łącznie zaliczył aż 5 zwycięstw z rzędu. Po kolejnych wygranych zawodach KSW stanął przed szansą na sięgnięcie po pas wagi półciężkiej.
Ta sztuka nie udała mu się jednak za pierwszym razem. Błachowicz przegrał przez TKO, a Rameau Sokoudjou zmasakrował mu nogę low kickami. W rewanżu lepszy był Jan, który zdominował Kameruńczyka i sięgnął po złoto. Tytuł obronił dwukrotnie i spełnił marzenie każdego zawodnika: podpisał kontrakt z UFC.
-> Błachowicz vs Pereira – oglądaj na żywo
Droga Błachowicza do pasa UFC i niecodzienny rytuał
Debiut w najlepszej lidze MMA wypadł fantastycznie. Jan Błachowicz skończył Ilira Latifiego w niecałe 2 minuty. Potem jednak przyszła gorsza seria. Kolejnych 5 walk to aż 4 porażki, a dodatkowo wszystkie pojedynki kończyły się decyzjami. Przełom nastąpił w 2017 roku. „Cieszyński Książę” kapitalnie poddawał Devina Clarka i Nikitę Kryllova, kolejnych oponentów pokonywał pewnym werdyktem arbitrów. Noga powinęła mu się ponownie w pierwszym main evencie w UFC: Thiago Santos skończył go ciosami już na początku 3. rundy.
Błachowicz gwałtownie po tym powrócił na ścieżkę zwycięstw i to w kapitalnym stylu. Brutalnym lewym sierpem wybił z głowy Rockholdowi plan podbicia nowej dywizji, uniknął groźnego BJJ „Jacare” Souzy i już w 1. odsłonie znokautował Coreya Andersona. To starcie z bliska oglądał Jon Jones, którego Polak wyzwał na pojedynek.
Do walki z dominatorem dywizji półciężkiej nigdy nie doszło. „Bones” tydzień wcześniej obronił pas, a po kilku miesiącach zawakował mistrzowski tytuł. O bezpańską koronę Jan Błachowicz zmierzył się z Dominickiem Reyesem. W jednym z materiałów promujących main event UFC 253 Polak zwierzył się z dość niecodziennego rytuału.
„Spacerowałem przez las i patrzę, stoi jakiś chłop w lesie. Tylko nie pasowało mi to, iż gdy się do niego zbliżałem i wołałem psy, to on w ogóle się nie ruszył, żeby zobaczyć co się dzieje za plecami. To już było dziwne, podchodzi bliżej i mówię: Coś tu k**wa jest nie tak… (…) Obszedłem dookoła, zobaczyłem twarz i powiedziałem: Nie no, trup na pewno. Później policjant się mnie pytał, czy wziąłem sobie kawałek liny do domu na szczęście. Sprawdziłem w internecie i faktycznie ludzie kiedyś myśleli, iż lina wisielca przynosi szczęście. W sumie od tamtego momentu przed każdą walką przychodzę tutaj i dotykam tej liny. Sprawdziła się, ma 90 procent skuteczności.”
Pojedynek Błachowicz vs Reyes przeszedł do historii. Każdy fan pamięta sceny z Abu Zabi, ogromne emocje na komentarzu Łukasza Jurkowskiego i wreszcie „aaaaand neeeeew…” Bruce’a Buffera.
jan blachowicz finish vs dom reyes with polish commentarypic.twitter.com/OG6JJLScH5
— Dovy (@DovySimuMMA) July 26, 2023„Cieszyński Książę” natychmiast otrzymał głośną walkę. W pierwszej obronie zmierzył się z Israelem Adesanyą, mistrzem wagi średniej. Niepokonany Nigeryjczyk nie znalazł sposobu na Polaka, choć wielu spodziewało się, iż zakończy galę UFC 259 z podwójną koroną. Jan Błachowicz „wręczył” rywalowi pierwszą porażkę w karierze i rozbudził apetyty fanów, którzy spodziewali się długiego panowania na tronie.
Utrata tytułu i ponowna droga Błachowicza na szczyt
Do kolejnej obrony Polak przystąpił już 7 miesięcy po walce z Adesanyą. Przeciwnikiem Błachowicza był Glover Teixeira – 42 letni Brazylijczyk, którego kapitalna seria miała zakończyć się starciem z Jankiem. Stało się jednak zupełnie inaczej. „Cieszyński Książę” mimo wielu godzin poświęconych na doszkolenie BJJ nie znalazł sposobu na pretendenta. Ten z kolei w 2. rundzie zaliczył obalenie, zaszedł za plecy i poddał Polaka przez mataleo.
Błachowicz nie otrzymał natychmiastowego rewanżu. W maju 2022 roku zmierzył się z Aleksandarem Rakiciem, którego po mocnej bitce pokonał w wyniku kontuzji kolana. Natychmiast upomniał się o kolejne spotkanie z Teixeirą. Ten miał już umówione spotkanie z Jirim Prochazką. Czeski samuraj był na drodze do przegranej przez decyzję, gdy wtem na kilkadziesiąt sekund przed końcem zdołał poddać Glovera.
-> Walkę Błachowicz vs Pereira obejrzysz TUTAJ!
W kolejnych miesiącach toczyła się dyskusja: z kim „Denisa” spotka się w 1. obronie? Akces zgłaszał oczywiście Błachowicz, powołując się na kodeks, którym kieruje się w życiu Prochazka. Ten jednak zdecydował się na rewanż z Teixeirą, a Polaka czekało starcie z Magomedem Ankalaevem. Do Las Vegas Janek wylatywał jako bohater co-main eventu, a po lądowaniu dowiedział się, że… zamknie kartę walk pojedynkiem o pas.
Fani obejrzeli 25-minutowy bój, w którym Błachowicz był bliski zwycięstwa przed czasem. Ponownie jednak zaszwankowały zapasy. Ankalaev zaczął nimi zdobywać przewagę, a Polak tracił siły i oddalała się od niego szansa na ponowne zajęcia miejsca na tronie wagi półciężkiej. Ostatecznie o wszystkim zadecydowali sędziowie, którzy nie potrafili wskazać zwycięzcy. Walka zakończyła się niejednogłośnym remisem.
UFC 291: Błachowicz vs Pereira
Janek wielokrotnie zaznaczał, iż nie chce bić się z fighterami z niższych miejsc rankingowych. W wieku 40 lat Błachowicz chce jedynie takich walk, które doprowadzą go do kolejnego title shota. Do tego potrzeba kogoś z dużym, medialnym nazwiskiem, a kryteria te spełniał właśnie Alex Pereira.
Pojedynek „Cieszyńskiego Księcia” z „Poatanem” będzie co-main eventem UFC 291, a jednocześnie eliminatorem do wakującego tytułu. Jan Błachowicz po dziś dzień pozostaje jedynym mistrzem od czasów Jona Jonesa, który choć raz obronił pas. Na najlepszej drodze do powrotu do zdrowia jest Jiri Prochazka, więc jeszcze w tym roku możemy spodziewać się największej walki w historii europejskiego MMA. Nie wykluczone, iż dojdzie do tego właśnie na Starym Kontynencie.
Gdzie obejrzeć walką Jana Błachowicza? Pojedynek „Cieszyńskiego Księcia” zobaczysz na żywo i całkowicie za darmo w Fortuna TV. Wystarczy zarejestrować się i odebrać bonusy lub zalogować i obstawić dowolny kupon!
Stream online z UFC 291 rozpocznie się już o 00:30 w niedzielę, 30 lipca. Walka Błachowicz vs Pereira rozpocznie się około 5:30 w niedzielny poranek. Transmisja na żywo wszystkich pojedynków dostępna za darmo dla użytkowników eFortuna.pl.
Note: There is a poll embedded within this post, please visit the site to participate in this post's poll.