– Wszystko to poszło w taką stronę, żeby koszykówka była bardziej efektowna i dynamiczna. To jest po prostu znak czasów. Tak samo jak znakiem czasów jest to, iż kiedyś zawodnicy przebywali w jednym klubie całą swoją karierę, a dzisiaj ci najwięksi zmieniają klub kilka razy. Więc nie ma mowy już o przywiązaniu do barw, o identyfikowaniu się z danym zawodnikiem. To zmiana na niekorzyść, bo to wszystko miało bardzo dużo uroku i powodowało, iż ludzie przywiązują się bardziej do konkretnego klubu, wiedząc iż zawodnik jest w nim na dobre i na złe – mówi Michał Szolc, prezes drużyny koszykarskiej Dziki Warszawa.