Grosicki zadzwonił do Lewandowskiego i się zaczęło. Oto jak wrócił do kadry

3 godzin temu
"Pożegnał się i wrócił?" - dziwią się kibice w związku z powrotem do reprezentacji Polski Kamila Grosickiego. Nie było jednak tak, iż pomocnik sam chciał się z kadry wymeldować. Raczej został do tego zmuszony. Do Biało-Czerwonych powrócił dzięki Robertowi Lewandowskiemu.
"Przymus najczęściej wywołuje zupełnie odwrotny skutek" - twierdziła amerykańska pisarka Nora Roberts. Kamil Grosicki ze swą reprezentacyjną historią pewnie przyznałby jej rację. Odsuwany i wyciszany, coraz bardziej pokazywał, iż na reprezentację zasługuje. Zapowiedź poprzedniego selekcjonera Michała Probierza, iż "będą grali ci, którzy się wyróżniają", kwitował zdobytym tytułem Pomocnika i Piłkarza Sezonu Ekstraklasy. Hasło "odmładzamy kadrę" kontrował "potrzebą doświadczonych graczy". Przy braku minut na boisku i pomijaniu go w powołaniach wiele zrobić nie mógł. Uznał, iż musi się pożegnać. Nie było to jednak zupełnie szczere pożegnanie.


REKLAMA


Zobacz wideo Robert Lewandowski wprost o powrocie Kamila Grosickiego!


Gry Probierza z Grosickim
Grosicki z kadrą najzwyczajniej żegnać się nie chciał. Transferem do Pogoni Szczecin miał przecież też wepchnąć się na radary selekcjonerów. Po tym, jak był bohaterem i jednym z architektów sukcesu drużyny Adama Nawałki oraz ważnym punktem ekipy Jerzego Brzęczka, Paulo Sousa po pierwszym zgrupowaniu praktycznie przestał go powoływać. Odkurzył go trochę Czesław Michniewicz i choćby zabrał na mundial, ale tam "Grosik" zagrał trzy minuty. Fernando Santos ledwie zdążył go poznać, a już nie był selekcjonerem. Michał Probierz, który Grosickiego znał najlepiej, dał pomocnikowi łącznie kilkanaście minut w swych dwóch pierwszych meczach. Co ciekawe, jak słyszeliśmy, na pierwszym zgrupowaniu "Grosika" miało nie być. Pojawił się, bo przyjechać nie mógł Robert Lewandowski. Potem niby były powołania, ale nie było gry. Grosicki podczas meczów kadry głównie siedział na ławce, a brawa zbierał na ligowych boiskach. Kilka dni przed ogłoszeniem kadry na Euro 2024 odbierał dwie nagrody dla najlepszego piłkarza Ekstraklasy. Czy swą postawą na boisku i słowami na gali nieco zaszachował selekcjonera?


- Wiem, iż mam zaufanie u trenera Probierza, więc mam nadzieję, iż moje nazwisko pojawi się na powołaniach. Pojechanie na prawdopodobnie ostatni turniej, to będzie piękne zakończenie tej reprezentacyjnej kariery i mam nadzieję, iż zakończę ją w dobrym stylu - przekazał ze sceny, trzymając nagrody. Na zeszłoroczne mistrzostwa Europy pojechał, ale zagrał tylko kwadrans w meczu z Austrią. Wchodził na boisko, gdy Polska przegrywała. Przed starciem z Francją przekazał drużynie, a potem mediom, iż "podjął jedną z najtrudniejszych decyzji w życiu" i z kadrą kończy. Decyzję tłumaczył potem na jednej z konferencji tym, iż został od kadry odsunięty, choć ujął to delikatniej. - Na pewno decyzja też była po trochu spowodowana tym, iż w ostatnich latach już tych minut na boisku miałem mniej. Wiem, jak dużo dla tej kadry zrobiłem, iż byłem bardzo ważnym zawodnikiem. Chciałem zejść w dobrym momencie - mówił z trudem, cedząc słowa, nie godząc się na rolę maskotki.
- On, jako najlepszy gracz Ekstraklasy i osoba bardzo doświadczona w piłce, nie chciał tylko przyjeżdżać i oglądać meczów - mówi nam osoba z jego otoczenia. - Wierzył w to, iż z większą liczbą minut na boisku byłby dla kadry wartością dodaną.
"W kadrze powinni grać najlepsi, nie możemy patrzeć na wiek"
Probierz był jednak zdania, iż Polska nie ma skrzydłowych, a preferowany system gry z trójką obrońców i wahadłowymi, nie sprzyjał Grosickiemu. Selekcjoner mocno sprawdzał nowych graczy, również tych młodszych. Na kadrze debiutowali tacy gracze jak Filip Marchwiński, Bartłomiej Wdowik, Karol Struski, Jakub Kałuziński czy Antoni Kozubal, ale pojawiali się w niej i znikali. Probierz sugerował w licznych wywiadach zmianę pokoleniową, zastąpienie odchodzących liderów. Sugerował to zresztą też Grosickiemu. Nieco przymusowe przejście na emeryturę piłkarza i ogłoszenie tego na Euro 2024, było Probierzowi na rękę. Bo choćby jak po kolejnych dobrych występach medialnych szum wokół Grosickiego wracał, to selekcjoner kwitował: "Temat zamknięty. Dla mnie słowo - rzecz święta" i zapraszał na pożegnalny mecz piłkarza, na który "Grosik" czekał zresztą rok.


Miesiące mijały, Grosicki brylował na krajowym podwórku i coraz trudniej było mu się pogodzić z końcem gry w koszulce z orzełkiem. Piłkarz w wywiadach powtarzał, iż w kadrze powinni grać najlepsi, nie możemy patrzeć na wiek. Jednocześnie w kontekście reprezentacji i swej osoby dodawał, iż takiego tematu na razie nie ma. Sformułowanie "na razie" - jeżeli nie było przypadkowe - intrygowało. W czerwcu, po zgrupowaniu kadry, gdzie towarzyskim meczem z Mołdawią pożegnał się z reprezentacją, miał co do tego pożegnania mieszane uczucia. Nie treningach przecież nie odstawał, a przez pół godziny starcia z Mołdawianami był wyróżniającą się postacią, niemal strzelił gola.
- Czerwcowe zgrupowanie tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, iż decyzję o końcu kariery w kadrze podjąłem za wcześnie - powiedział zresztą niedawno w rozmowie z TVP Sport. Po przegranym meczu naszej kadry z Finlandią był już wkurzony. Może choćby wewnętrznie przekonany, iż z nim na boisku, czy chociaż w szatni, do takiego rozprężenia i bolesnej porażki by nie doszło.
"Pan Probierz nie chciał mnie w drużynie"
Dla gracza Pogoni drzwi do kadry były jednak w praktyce zamknięte do lipca 2026 roku. To do tego czasu reprezentacją miał zarządzać Probierz. Trener, który z jednej strony zbudował Grosickiego kilkanaście lat temu w Jagiellonii, z którym święcił sukcesy (Puchar i Superpuchar Polski), ale też, z którym "Grosik" momentami miał na pieńku. Jak wtedy, gdy zaprosił rodziców na mecz do Wodzisławia Śląskiego, by przynieśli Jagiellonii szczęście. Grosiccy przejechali przez całą Polskę i zobaczyli, jak syn siedzi na ławce. Na szczęście wszedł w drugiej połowie. Sam Kamil był całą sytuacją mocno zdenerwowany i dał to odczuć.
Po odejściu z Jagiellonii do Sivassporu hamulce puściły. Swój pobyt w Białymstoku podsumował tak: - Pan Probierz nie chciał mnie w drużynie od początku. Nie mieliśmy dobrych relacji, nasze poglądy się różniły. Pokazywał mi miejsce w szeregu. Wytykał czy zrobiłem coś dobrze, czy nie - przekazał w rozmowie z "Przeglądem Sportowym". Probierz gwałtownie zripostował.


- Po wywiadzie, którego udzielił, on przestał dla mnie istnieć. Dla mnie tego pana już nie ma. jeżeli ktoś w ten sposób wypowiada się o ludziach, którzy mu w życiu pomogli, to widać jego klasę - przekazał trener w tej samej gazecie.
Nic dziwnego, iż temat ich relacji powrócił na początku pracy Probierza z kadrą. - Z Kamilem mam bardzo dobre relacje. Zawsze mieliśmy po drodze - mówił wówczas Probierz, zaprzeczając swoim poprzednim komentarzom.
Spacer z Urbanem i konsultacja z Lewandowskim
Co ciekawe, po niedawnej bolesnej porażce Polski z Finlandią, Grosicki zadzwonił do Probierza. Chciał go wesprzeć po medialnej krytyce. Ładny gest. Jednak kilka dni później doszło w kadrze do afery kapitańskiej. Probierz zabrał opaskę zaskoczonemu Robertowi Lewandowskiemu. "Dzieje się" - skomentował to na X Grosicki. Po wymianie medialnych komunikatów selekcjonera i napastnika Barcelony okazało się, iż "Lewy" z kadry się wycofał, póki będzie nią zarządzał Probierz. Ten gwałtownie przestał być selekcjonerem.
W podobnym czasie w mediach pojawiły się informacje, które Grosicki przekazał dziennikarzowi Kanału Sportowego Mateuszowi Borkowi. Dowiedzieliśmy się, iż "jak nowy trener będzie chętny", to piłkarz może dograć te eliminacje i "spuentować swoją karierę turniejem rangi mistrzostw świata".


Sprawy potoczyły się szybko. "Grosik" konsultacyjne zadzwonił do kilku osób, w tym Lewandowskiego. Odbył też długi spacer z Janem Urbanem. Nie było na nim rozmowy o peselach. Napastnik usłyszał za to: "Jak będziesz w formie, to zagrasz". I o to mu chodziło. O siebie na boisku się nie martwił. Powołanie na wrzesień dostał. Przypieczętował je zresztą pięknym golem w ligowym meczu Pogoni z Rakowem, choć samo spotkanie w jego wykonaniu wybitne nie było. Do Katowic na kadrę jechał z siedmioma meczami w Ekstraklasie w tym sezonie, strzelonymi dwoma golami i zaliczonymi czterema asystami. W ostatnich czterech latach w Ekstraklasie nie było zresztą gracza, który miałby na koncie więcej bramek i asyst. Paradoksalnie zatem jedynym z pozytywów afery z opaską i chwilowego wycofania się z kadry jej byłego kapitana, było przywrócenie do reprezentacyjnego życia Grosickiego. - Czyli co, "Grosik" jest na tej kadrze dzięki "Lewemu"? - pytamy w otoczeniu gracza ze Szczecina. - Tak wyszło - słyszymy w odpowiedzi.
Może znów wyjdzie na boisku.
Idź do oryginalnego materiału