Fiński dziennikarz przewiduje, co stanie się z reprezentacją Polski

1 tydzień temu
Polacy pokonali Finów i zdobyli punkty w drugim spotkaniu eliminacji mistrzostw świata z rzędu. Kibice mogli być zadowoleni z tego, co zawodnicy trenera Jana Urbana pokazali na Stadionie Śląskim w Chorzowie. A to, jak traktują nowego selekcjonera piłkarze i kibice, nie uszło uwadze fińskiego dziennikarza.
Matty Cash w 27. minucie, Robert Lewandowski w doliczonym czasie gry pierwszej połowy, a Jakub Kamiński dziewięć minut po wznowieniu gry w drugiej części spotkania - tak w niedzielę Polacy strzelili trzy gole Finom. Rywale odpowiedzieli tylko jednym trafieniem Benjamina Kallmana w 88. minucie.


REKLAMA


Zobacz wideo


Oto jak w Finlandii patrzą na Jana Urbana. "Na pewno widać"
Wynik 3:1 może cieszyć. Choć chyba jeszcze bardziej to, iż kadra nie męczyła się tak jak w czerwcu na Stadionie Olimpijskim w Helsinkach, gdy przegrała 1:2. W Chorzowie wszystko wyglądało zupełnie inaczej. I lepiej.
- To jasne, iż Polacy, gdy mają na boisku zarówno Lewandowskiego, jak i Zielińskiego, stają się bardziej niebezpieczni. To bez nich grali w Helsinkach - mówi Sport.pl dziennikarz telewizji Yle Jussi Vainikka. I od razu dodaje spostrzeżenie na temat nowego trenera naszej kadry. - To na pewno widać, iż Jan Urban jest bardziej lubiany wśród fanów. Prawdopodobnie także piłkarzy. Zupełnie inaczej niż było w przypadku Michała Probierza - wskazuje Fin. Pewnie ma na myśli przyśpiewkę, którą od 57. minuty intonowali polscy kibice na Stadionie Śląskim.


"Kibice - choć jeszcze nieśmiało - zaczęli krzyczeć 'Janek Urban'. To pierwszy raz, kiedy nazwisko nowego selekcjonera było skandowane przez kibiców w trakcie meczu reprezentacji Polski. gwałtownie poszło, bo przecież to dopiero drugie spotkanie Urbana w roli selekcjonera - jego poprzednik Michał Probierz mógł tylko o tym pomarzyć, bo kibiców przekonał do siebie dopiero po wygranym barażu z Walią i to też nie na długo" - pisał w spostrzeżeniach z Chorzowa dziennikarz Sport.pl Konrad Ferszter. W czerwcu w Helsinkach Michał Probierz też mógł o sobie usłyszeć przyśpiewkę. Ale taką wulgarną i śpiewaną przez kibiców w o wiele gorszych nastrojach.
Fiński dziennikarz zobaczył Grosickiego i nie mógł uwierzyć swoim oczom
Teraz pozytywnie trudno się wypowiedzieć prawdopodobnie kibicom z Finlandii. To ich drużyna w rewanżowym spotkaniu z Polską zupełnie zawiodła. - To był bardzo słaby występ Finów i oczywiście rozczarowujący, ale spodziewany wynik w trudnym meczu na wyjeździe. Wszystkie gole Polaków zostały stracone zbyt łatwo. Pojawiło się też za dużo indywidualnych błędów. Fiński zespół nie potrafił atakować, zwłaszcza w pierwszej połowie. Nasz trener został skrytykowany za brak zmian przed tym, jak było już za późno przy 0:3. W ostatnich latach w innych tak ważnych meczach wyjazdowych Finowie prezentowali się już podobnie słabo i tym razem znów nie udało się znaleźć na to rozwiązania - opisuje Jussi Vainikka.


Jak prowadzący studia fińskiej publicznej telewizji ocenia polską kadrę? - Powiem tylko, iż wykonali swoją robotę bez żadnego zagrożenia ze strony rywala - twierdzi. - Niespodzianką było dla mnie zobaczyć ponownie Kamila Grosickiego po tym, jak w czerwcu zakończył karierę - śmieje się Vainikka.
- Robert Lewandowski zrobił to, co robi zawsze: strzelił gola. Może dało się dostrzec, iż ostatnio sporo nie grał, ale, znów to podkreślę, Finowie byli tak słabi, iż nie trzeba było nic wyjątkowego ze strony Lewandowskiego ani całej polskiej drużyny - komentuje fiński ekspert.
Fin już bez nadziei na awans na mundial. Przewiduje, co stanie się z reprezentacją Polski
Zwycięstwo Polaków z Finlandią to istotny wynik w kontekście rozstrzygnięć w grupie G eliminacji mistrzostw świata. Po pięciu spotkaniach Polska zajmuje w niej drugie miejsce z dorobkiem 10 punktów. Trzy punkty mniej ma trzecia Finlandia. Prowadzi Holandia, która, choć rozegrała jeden mecz mniej od obu zespołów, ma tyle punktów co kadra Jana Urbana - 10.
W tych okolicznościach faworytem do awansu bezpośredniego będą Holendrzy, a Polakom i Finom pozostaje walka o baraże, których na razie bliżej jest nasz zespół. - Myślę, iż Polacy ani Holendrzy nie będą tracić punktów w taki sposób, żeby przywrócić Finów do walki o skończenie eliminacji w najlepszej "dwójce". Oni przegrają z Holendrami, a potem pewnie pokonają Maltańczyków i Litwinów u siebie - przewiduje Vainikka.


- Najważniejsze będzie, żeby poprawić się, zobaczyć, jak nowy trener Jacob Friis będzie zmieniał skład i czy pojawią się pozytywne sygnały w naszym stylu gry. Prawdopodobnie przyjdą do zespołu nowi młodsi zawodnicy i dostaną szanse w kolejnych spotkaniach - podsumowuje dziennikarz.
Finowie kolejny mecz eliminacji MŚ rozegrają 9 października przeciwko Litwie u siebie, w Helsinkach. Tego samego dnia Polacy rozegrają towarzyskie spotkanie z Nową Zelandią. Kolejnym przeciwnikiem w ramach walki o awans na mundial dla kadry Jana Urbana także jest Litwa - mecz zaplanowano na 12 października w Kownie.
Idź do oryginalnego materiału