FIFA planuje rewolucję. Tą decyzją skłóci największych w futbolu

2 godzin temu
Mimo iż pierwsza, krytykowana w wielu miejscach edycja klubowych mistrzostw świata skończyła się ledwo miesiąc temu, to FIFA już planuje kolejną, zrewolucjonizowaną. Następna edycja KMŚ może nie tylko wywrócić do góry nogami znany nam kalendarz, ale także skłócić najważniejsze podmioty: kluby, federacje, zawodników oraz FIFA i UEFA.
- Słyszeliśmy, iż to się nigdy nie uda. Cóż, udało się i było wielkim sukcesem. Słyszeliśmy, iż nikt nie będzie przychodził na mecze, a do finału sprzedaliśmy dwa i pół mln biletów. To około 40 tys. kibiców na mecz. Żadna liga na świecie poza Premier League nie ma takiej widowni. Słyszeliśmy też, iż nikt nie będzie tego transmitował, a podpisaliśmy jedyną w swoim rodzaju umowę z DAZN, dzięki której ludzie w każdym zakątku na świecie mogli oglądać mecze całkowicie za darmo. Do finału spotkania wygenerowały ponad osiem miliardów wyświetleń na tej platformie - w taki sposób pierwszą edycję klubowych mistrzostw świata zachwalał szef FIFA Gianni Infantino.

REKLAMA







Zobacz wideo "Nie dostał pracy za nazwisko". Syn Czesława Michniewicza poszedł w ślady ojca



- Słyszeliśmy również, iż będzie to finansowa klapa. Mogę zdradzić, iż wygenerowaliśmy ponad 2,1 mld dolarów przychodu. Daje to średnią 33 mln dolarów na mecz i żadne klubowe rozgrywki na świecie nie zbliżyły się do tego swoimi liczbami. Nie ma zatem wątpliwości, iż nowy format KMŚ to najbardziej udane klubowe rozgrywki na świecie pod każdym możliwym względem - dodał.
Od zakończenia pierwszej edycji turnieju, który odbył się w USA, minął kilka ponad miesiąc, a "Guardian" ogłosił już, iż FIFA planuje rewolucję w tym formacie. Sukces, który w Trump Tower z wielką pompą ogłaszał Infantino, skłonił światową federację do rozważań na temat zwiększenia liczby uczestników i częstotliwości rozgrywania KMŚ. Jest jeden klub, który szczególnie mocno naciska na FIFA w tej sprawie.
Real chce zmian w KMŚ
Zdaniem brytyjskich mediów tym klubem jest Real Madryt. "Królewscy", mimo iż odpadli z pierwszej edycji w półfinale po druzgocącej porażce 0:4 z Paris Saint-Germain, byli jednym z największych zwycięzców turnieju. Dzięki marketingowemu sukcesowi to właśnie klub z Santiago Bernabeu jako jedyny wyprzedzał wszystkie bilety na swoje spotkania, które cieszyły się też największym zainteresowaniem kibiców przed telewizorami.
W pierwszej edycji KMŚ Real Madryt, który odpowiadał za sprzedaż 25 proc. wszystkich biletów, zarobił blisko 80 mln euro. Gdyby drużyna Xabiego Alonso wygrała turniej, zarobiłaby kolejne 30 mln euro. Dla Realu, który ma do spłacenia 1,2 mld euro kredytu pod budowę nowego Santiago Bernabeu, to bezcenny zastrzyk gotówki. Dlatego Hiszpanie budują koalicję, która kolejny raz może wpłynąć na znany nam do tej pory kalendarz w futbolu.
Zdaniem "Guardiana" Real ma stać na czele koalicji, w którą wejdą też kluby, które nie wzięły udziału w pierwszej edycji nowych KMŚ. Wśród nich wymienia się m.in. Arsenal, Liverpool, Manchester United, Tottenham, Barcelonę, Napoli oraz Milan. Kluby te mają naciskać na FIFA w sprawie zwiększenia liczby uczestników KMŚ oraz zwiększenia częstotliwości rozgrywania turnieju.



Koleje rozgrywki na pewno odbędą się w 2029 r. Nie wiadomo jednak, czy w drugiej edycji zobaczymy 32 kluby czy 48 klubów. Do tej drugiej opcji FIFA namawiają europejscy giganci, którzy nie zakwalifikowali się do pierwszej edycji i czują się poszkodowani, iż zostali pozbawieni szansy zarobku wielkich pieniędzy. Koalicja ma też apelować o zniesienie - krzywdzącego ich zdaniem - limitu klubów z jednej ligi. W pierwszej edycji największe ligi (Premier League, La Liga, Bundesliga, Serie A, Liga Portugal) mogły wystawić maksymalnie dwóch reprezentantów.
Ale to nie wszystkie zmiany proponowane przez gigantów. Od trzeciej edycji KMŚ miałyby być rozgrywane co dwa lata. Zdaniem "Guardiana" FIFA coraz mocniej skłania się ku kolejnym wielkim zmianom, które kolejny raz wywróciłyby futbolowy kalendarz. Ten przez mundiale, Euro, Ligę Narodów oraz drugą edycję KMŚ ustalony jest do 2030 r. W teorii nic więc nie stoi na przeszkodzie, by trzecia edycja KMŚ odbyła się już w 2031 r.
UEFA zablokuje rewolucję?
W teorii, bo w praktyce w świecie futbolu może dojść do wielkiej wojny. FIFA - by znaleźć dogodny dla niej kompromis ws. KMŚ - od 2031 r. gotowa zrezygnować z czerwcowego terminu na mecze reprezentacji. Na to jednak ma nie godzić się UEFA, która właśnie latem rozgrywa finałowe mecze Ligi Narodów. Temu pomysłowi sprzeciwiają się też federacje, które dzięki tym rozgrywkom zarabiają niemałe pieniądze. A przecież Liga Narodów powstała głównie ze względów ekonomicznych, by zniwelować liczbę meczów nic nieznaczących meczów towarzyskich.
W tym momencie szanse na rozgrywanie KMŚ co dwa lata przy jednoczesnym zachowaniu Ligi Narodów wydają się minimalne. Na takie natężenie spotkań nie zgodzi się przede wszystkim światowy związek zawodowy piłkarzy Fifpro. Ten zresztą i tak w tej chwili jest w trakcie prawnego sporu z FIFA.



Fifpro wsparło World Leagues, czyli grupę, do której należy m.in. Premier League, i złożyło skargę do Komisji Europejskiej. Oskarżyło FIFA o "nadużycie pozycji dominującej" za rzekome zaniechanie konsultacji z nimi w sprawie harmonogramu KMŚ. Dlatego - przynajmniej na razie - nikt oficjalnie nie mówi o rozszerzaniu turnieju już w 2029 r. Możliwe jednak, iż decyzja Komisji Europejskiej może to zmienić jeszcze w tym roku.
- Ligi i zawodnicy w ogóle nie byli pytani o termin i harmonogram rozgrywek. Niezależnie od tego, jaka będzie ich kolejna wersja, to się musi zmienić. KMŚ mają wielki wpływ na harmonogram sezonu Premier League i pozostałych największych lig na świecie. Domagamy się miejsca przy stole i rzetelnej dyskusji - mówił przed tygodniem szef Premier League Richard Masters, który zarzucił FIFA, iż ta dba jedynie o interes własny oraz największych klubów świata i ignoruje średnie i mniejsze kluby.
Na kolejne zmiany nosem kręcić mogą też sami piłkarze. W trakcie KMŚ na natężenie meczów i niekorzystne warunki atmosferyczne panujące w USA narzekali m.in. Jude Bellingham z Realu Madryt oraz Enzo Fernandez i Reece James z Chelsea. W obronie zawodników stanęło też Fifpro, które podało za przykład makabryczną kontuzję Jamala Musiali.
KMŚ zmienią krajobraz klubowego futbolu
Ofensywny pomocnik Bayernu Monachium złamał nogę w ćwierćfinałowym meczu z PSG (0:2), przez co nie zagra przez co najmniej kilka miesięcy. Fifpro zwróciło jednak uwagę, iż to tylko najbardziej jaskrawy przykład, a realny wpływ KMŚ na zdrowie zawodników poznamy dopiero w trakcie sezonu 2025/26 po liczbie kontuzji mięśniowych.
Nic z tego nie robił sobie Infantino, który w KMŚ widział jedynie wielki sukces. - To dobry moment, by podziękować wszystkim zaangażowanym, ponieważ wspólnie stworzyliśmy coś wielkiego. Coś, co zostanie z nami na zawsze i zmieni krajobraz klubowego futbolu - mówił Infantino przed tegorocznym finałem Chelsea - PSG.



- Piłka nożna to nie tylko sport globalny. To przede wszystkim najpopularniejszy sport na całym świecie. Dzięki KMŚ możemy to udowodnić nie tylko poprzez mundial, ale także nowe, najbardziej dochodowe i ekscytujące klubowe rozgrywki na świecie. Rozgrywki, które połączyły kluby, zawodników i kibiców na całym świecie - dodał.
Jak pokazują najnowsze informacje, KMŚ mogą jeszcze bardziej podzielić, a nie scalić świat futbolu. Pytanie, jak ostatecznie FIFA rozwiąże kwestię nacisków ze strony największych. Bo to, iż najpierw im ulegnie, a potem ogłosi wielki sukces, możemy chyba wziąć za pewnik.
Idź do oryginalnego materiału