Z Edytą Lewandowską – aktualnie biegaczką górską specjalizującą się w ultra dystansach, a w przeszłości czołową polską maratonką z rekordem życiowym 2:33:00 i wielokrotną medalistką Mistrzostw Polski – rozmawiamy o zwycięstwie w Brazil135, przygotowaniach do Badwater oraz jej prywatnym Projekcie Route 66, który będzie nie tylko wyzwaniem sportowym, ale niesie za sobą bardzo istotny przekaz społeczny.
Jak się czujesz na miesiąc po przebiegnięciu 217 km? prawdopodobnie wróciłaś już do pełnej dyspozycji, ale jak wyglądały pierwsze dni po starcie?
Tak, wróciłam oczywiście do pełni sił. adekwatnie, to gdyby nie stopy, z których zeszły mi 3 paznokcie, jeden palec został mocno obity i kilka odcisków, to mięśniowo dwa dni po biegu czułam się już bardzo dobrze. Pierwszej nocy po starcie nie mogłam zasnąć, ale mam tak zawsze po ciężkim biegu. To, co zdarzyło się pierwszy raz, to był ból oczu. Podejrzewałam wysuszenie spojówek wynikające z upału. Trwało to jednak krótko, bo po drugiej dobie światłowstręt minął. Jak widać, byłam doskonale przygotowana do debiutu na takim dystansie.
Brazil135 to znany i uznany bieg w środowisku biegaczy ultra. Z jakiego powodu cieszy się takim uznaniem i dlaczego zdecydowałaś się akurat na ten bieg „na końcu świata”?
Najłatwiej byłoby powiedzieć, iż powodem jest magiczne słowo „Badwater”. Zwycięstwo w Brazil135 daje przepustkę do biegu w Dolinie Śmierci. Jest bodajże tylko 5 biegów na świecie, które dają taką kwalifikację. Oczywiście, nie zwalnia to ze złożenia aplikacji i udokumentowania szczegółowo swoich sportowych osiągnięć, bo ostateczna decyzja o udziale w Badwater należy do dyrektora biegu. Brazil135 ma identyczną formułę i dystans. Jest chyba taką południowo-amerykańską wersją biegu po pustyni Mojave. Nie mogę tych dwóch porównać, ale spotkałam się z twierdzeniem, iż brazylijskie ultra jest trudniejsze. Mam ogromną ochotę to sprawdzić i na dziś już wiem, iż w Badwater wystartuję.
Jak wyglądała trasa Brazil135? Co jest jego największą trudnością? Ciągłe podbiegi i zbiegi? Wilgotność? Temperatura?
W styczniu 2024 r. deszcze padały umiarkowanie. Tak twierdzą mieszkańcy, bo według mnie padało prawie codziennie. Na szczęście intensywne burze mijały bardzo szybko. Wilgotność była duża, mnie pokazywała 87%, temperatura 32-38 stopni Celsjusza. Większość biegaczy nie lubi biegać, gdy jest tak ciepło, w przeciwieństwie do mnie. W tym chyba miałam przewagę, choć przecież na liście startowej byli i Amerykanie i mieszkańcy Ameryki Południowej. Trasa jest bardzo crossowa i, pomimo iż pozbawiona skał czy stromych zejść, ciągle czuje się, iż albo biegniesz pod górę, albo w dół. Na 135 milach jest tylko 20 mil w miarę płaskich. Najtrudniejsza była chyba ciągła zmiana ukształtowania: góra-dół pod dużym kątem nachylenia. To męczyło najbardziej.
Jak wygląda support podczas takiego biegu?
Support jest inny niż na biegach UTMB, które znamy w Europie. To zrozumiałe. Według regulaminu każdemu zawodnikowi może towarzyszyć samochód supportu. Są jednak fragmenty drogi, gdzie ruch kołowy jest niemożliwy ze względu na bardzo duży kąt nachylenia drogi i wtedy musisz biec, iść, wspinać się samotnie, a support czeka na Ciebie w umówionym miejscu. Niektórzy zawodnicy – jak Simen Holvik – poruszali się przed autem supportu. My przyjęliśmy inną taktykę. Support czekał na mnie w odległościach co kilka kilometrów. Trzeba się wtedy zatrzymać, osoba supportująca musi wysiąść z auta od strony pasażera i obsłużyć zawodnika. Nie wolno podać Ci niczego w trakcie jazdy bezpośrednio z auta. Auto supportu pełni też rolę bezpieczeństwa na wypadek spotkania ze zwierzętami czy udzielenia pomocy w przypadku zasłabnięcia. Odległości między miejscowościami są spore, a trasa w wielu miejscach prowadzi przez pustkowia.
Jak się odżywiałaś podczas tych ponad 27 godzin?
Przy takim dystansie i temperaturze najważniejsze było dla mnie, jak najdłużej utrzymać żołądek w takim stanie by mógł przyjmować żele energetyczne. Staraliśmy się naprzemiennie przyjmować tradycyjne pokarmy stałe i żele. Ryż na słono z awokado, żel Vitargo, krakersy ryżowe na słono, żel Vitargo, brzoskwinie z puszki, daktyle, kanapka z pomidorowym serkiem itd. Posiłki były różnorodne. I oczywiście cola. Dużo coli na zmianę z lemoniadą, sokiem cytrynowym, izotonikami, elektrolitami.
Ostrzegali Cię przed jakimiś zwierzętami, które można spotkać na trasie?
Nie, ale nie musieli. Już podczas pierwszego dnia rekonesansu o mały włos nie nadepnęłam na węża, który wygrzewał się w słońcu, leżąc na drodze. W ostatniej chwili podskoczyłam, a on uciekł w zarośla. Po tym zdarzeniu przez 3 dni widziałam węża w każdym leżącym na drodze patyku czy gałęzi. Podczas zawodów miałam dwukrotnie tete-a-tete z wężem na drodze. Kilkukrotnie support pomagał mi klaksonem odganiać wybiegające z obejść psy. Nocą napotkałam byka, który stał w kompletnych ciemnościach na drodze i nie miał zamiaru mnie przepuścić.
Czy na trasie byli kibice? Jak kibicuje się w Brazylii?
Trasa Brazil135 w całości prowadzi pielgrzymkowym szlakiem Camino da Fe. Jedyne jej oznaczenia to żółte strzałki prowadzące drogę pielgrzymom. Są to drogi między plantacjami kawy, polami upraw oliwek i terenami wypasu bydła. Kibice są tylko w mijanych miejscowościach i jest ich mało, bo w upale ludzie stronią od słońca. Życie toczy się wieczorami. Oczywiście w większych miasteczkach, w ciągu dnia te miasteczka żyją, jest spory ruch na ulicach i wtedy spotykasz się z ogromną życzliwością i aplauzem. Jednak większość trasy to samotne pokonywanie kilometrów.
Dobiegłaś do mety jako pierwsza, zostawiając za sobą m.in. Simena Holvika, który w tym roku zajął drugie miejsce w Spartathlonie i zwyciężył w kategorii mężczyzn w Badwater, bo tam również został pokonany przez kobietę. Potwierdzasz teorię, iż im dłuższy bieg, tym kobiety są mocniejsze. Takie zwycięstwo dało Ci z pewnością ogromnego kopa motywacyjnego?
Nie znałam Holvika wcześniej. Nie sprawdzałam listy startowej. Byłam rozczarowana nieobecnością Ashley Paulson, zwyciężczyni Badwater w 2023 r. Chciałam bardzo się z nią zmierzyć i zobaczyć, jak poradzę sobie na jej tle. Była zgłoszona, nie pojawiła się na starcie, szkoda. To bardzo barwna postać i chciałam ją poznać. Start w Brazylii dostarczył mi mnóstwa materiału do analizy. Obserwowałam w debiucie innych i byłam zaskoczona tym, jak mężczyźni zbyt gwałtownie próbują narzucić swoje tempo biegu, jak rywalizują między sobą, a potem sukcesywnie wykruszają się ze stawki i słabną, nie biorąc pod uwagę jak daleki to dystans. Simen Holvik od startu biegł najpierw drugi, potem bardzo długo prowadził. Nie wiem, co się stało, iż finalnie stracił tak dużo. Na mecie nie wyglądał najlepiej. No, ja zresztą też miałam już dosyć. Nie myślałam o zwycięstwie open. choćby kiedy zatrzymano mnie w nocy do kontroli i dowiedziałam się, iż prowadzę, nie brałam tego pod uwagę na poważnie. Chciałam jak najdłużej zachować świeżość i rozsądne myślenie. Bałam się, żeby nie przegrać na ostatnich kilometrach, jak miało to miejsce na La Palmie, gdzie z powodu odparzeń stóp dobiegłam druga. Myślę, iż im dłuższy dystans, tym nam, kobietom łatwiej jest rywalizować z mężczyznami. Jesteśmy silniejsze. Nie fizycznie oczywiście, ale psychicznie i łatwiej znosimy ból. Ja zresztą mam spore już doświadczenie w biegu z silnym bólem. A jeżeli pytasz o kopa motywacyjnego to owszem. Jestem zmotywowana bardzo, ale chyba nie tylko tym zwycięstwem. Najwięcej energii przed metą dodała mi żeńska sztafeta, która kibicowała mi i towarzyszyła na ostatnich kilometrach. Ich wykrzykiwane i zapewnienia, iż wygram, słyszę w głowie do dziś. Ściskały mnie potem na mecie, krzycząc „Girl Power”. To były fantastyczne emocje.
Ukończenie Brazil135 zapewniło Ci możliwość udziału w Badwater. Jesteś na liście startowej. Ten bieg jest Twoim marzeniem?
By stanąć na starcie Badwater musiałam wygrać Brazylię. To był pierwszy warunek. Potem musisz jeszcze przekonać Chrisa Kostmana – dyrektora biegu, iż twój udział podniesie sportową rangę biegu i iż masz coś więcej do powiedzenia światu niż zaliczenie kilku 100-milówek. Do Badwater nie można się dostać wypełniając tylko zgłoszenie. Przy Brazil135 musiałam godzinę po angielsku opowiadać Mario Lacerda kim jestem i dlaczego powinien pozwolić mi pobiec w swoim biegu. Przekonać go, iż jestem silna i zdeterminowana. Myślę, iż przy Badwater jest podobnie, choć aplikacja ma sporo pytań nie do końca związanych z bieganiem. Myślę, iż są skonstruowane tak, by wyselekcjonować osoby, które poza bieganiem i rywalizacją na określonym poziomie pozwolą wnieść do obrazu tego biegu dodatkowy społeczny przekaz. Zrobiłam to. Jestem na liście stu szczęśliwców. Lecę tam by wygrać. Ten bieg jest jednym z moich marzeń. Chcę wygrać w tym roku 3 wielkie ultra. Brazylię, „nieznany bieg na końcu świata” mam już za sobą. Pozostał mi Badwater i Spartathlon. jeżeli jesienią zepnę budżet, to rok zakończę Projektem Route 66. To będzie taki mój prywatny biegowy Wielki Szlem.
Na jak długo przed startem planujesz być w USA, by odpowiednio się zaaklimatyzować?
Jesteśmy z ekipą na etapie ustaleń kalendarza i planu przygotowań. To spore wyzwanie zarówno dla organizmu, jak i ogromny plan logistyczny. Główny okres przygotowawczy planuję na Teneryfie. Wiosna i wczesne lato potrafi być tam bardzo gorące. Z pewnością, jeżeli nie uda się polecieć do Stanów i potrenować przynajmniej miesiąc przed startem, to pojawię się tam minimum dwa tygodnie wcześniej by przynajmniej zaaklimatyzować organizm. Czasu jest kilka wbrew pozorom, ale musimy dopiąć całość finansowania. Badwater to bardzo kosztowna wyprawa.
W maju 2023 świetnie pobiegłaś na Transvulcania na dystansie 73 km. Zajęłaś tam drugie miejsce i zapewniłaś możliwość udziału w UTMB. Dlaczego w zeszłym roku nie stanęłaś na linii startu w Chamonix? Zamierzasz jeszcze tam pobiec?
Muszę być z Tobą szczera. Nigdy nie ciągnęło mnie do UTMB. Transvulcania pokazała, iż są trasy w cyklu, na których mogę pokazać swoje atuty i są takie jak np. Transgrancanaria, które mi nie leżą i które bardziej odpowiadają zawodniczkom niższym, z lepszą koordynacją na stromych kamienistych zbiegach, na których ja nie mam tej odwagi, by puścić nogi i zbiegać jak szalona. Poza tym, skoro podjęłam decyzję o wydłużeniu dystansu, to na UTMB wchodzi w grę jedynie finał, koronny dystans. CCC jest dla mnie za krótki, biorąc pod uwagę trening i etapy przygotowań do biegów ultra. W 2023 byłam na liście startowej CCC. Do ostatnich tygodni walczyłam z czasem, by wyleczyć naderwany mięsień płaszczkowaty. Potem pojawił się problem z Achillesem i tego czasu mi zabrakło. Podjęłam decyzję i to była bardzo dobra decyzja jak widać. UTMB jest w planach, ale nie w tym sezonie. Teraz wybrałam inną drogę.
Rozumiem, iż problem z Achillesem został już zażegnany?
Tak, po kontuzji na szczęście nie ma śladu, ale cały czas wykonuję ćwiczenia pod tym kątem i od tamtej pory stałam się częstym gościem siłowni. To działa.
Co z Twojej perspektywy jest najważniejsze w treningu po czterdziestym roku życia?
Ktoś mi tu zagląda w Pesel? przez cały czas czuję się młodo i gotowa jestem osiągnąć swoje największe sukcesy w biegach długodystansowych. Cały czas głęboko wierzę, iż wiek około 40+ to najlepszy czas na kobiece ultra. Traci się co nieco na prędkości, to fakt, stąd warto w treningu nad nią pracować. Musiałabym mocno zakręcić nogami, by znów biegać 2:33 w maratonie, ale coś za coś. Nie do zastąpienia jest tu siła i wytrzymałość. Tego nie sposób osiągnąć w młodym wieku. Do tego dochodzi zebrane doświadczenie i cierpliwość, tak ważna w procesie treningowym. Regeneracja oczywiście jest kluczowa. Jest czas na mocny trening i czas na odpoczynek. Zawsze powtarzam swoim zawodnikom, iż trening to bodziec, ale regeneracja przesuwa nas do przodu. Jest niezbędna, by organizm wrócił do równowagi. Staram się dbać o ten niezbędny i jakże istotny detal. Śpię 9-10 godzin, dbam o dietę, korzystam z sauny i masaży. Współpracuję z fizjoterapeutą, ale przede wszystkim słucham swojego ciała. Zachowując we wszystkim zdrowe proporcje.
Jakie masz dalsze plany startowe na ten rok? Realizacja Projekt Route 66?
Jestem na liście startowej Chianti Trail, gdzie przy dobrej dyspozycji można poprawić sobie punktację ITRA, tak kochaną przez niektórych. Biegam dużo po Teneryfie, więc może BlueTrail? Badwater i Spartathlon są wdrukowane w kalendarz pogrubioną czcionką. Finał UTMB, jak wspomniałam, nie w tym roku. No i Projekt Route 66, tak sportowy, jak i społeczny. Razem z Fundacją „Biegiem przez Życie” chcemy tym projektem zwiększyć świadomość badań profilaktyki nowotworowej. W 2023 roku w samej Polsce zachorowało na różnego rodzaju nowotwory 200 000 osób. Szacuje się, iż w roku 2030 będzie to 300 000 osób. Amerykańska Droga 66 zwana jest Drogą Drugiej Szansy. Chcę przebiec 3940 km w 50 dni, wpisać rekord do Księgi Rekordów Guinnessa i wspólnie ze społecznością biegową propagować zdrowy styl życia oraz zebrać środki na wybrany cel onkologiczny. Ten bieg to także hołd złożony mojej zmarłej na nowotwór mózgu mamie. Dlatego właśnie Route 66 i Matka Wszystkich Dróg, jak potocznie nazywają ją Amerykanie. Planujemy projekt na przełomie października i listopada tego roku. Potem poczuję się być może trochę zmęczona i chwilę odpocznę.
Po tej odpowiedzi już się nie dziwię, iż zakwalifikowałaś się na Badwater. Zdecydowanie widać, iż „masz coś więcej do powiedzenia światu”. Powodzenia!