Jego zawodnicy zaliczyli dwa bardzo ważne turnieje. W poniedziałek odbywały się eliminacje Srebrnego Kasku, z czego jedna runda została rozegrana na torze w Ostrowie. Najlepszym zawodnikiem ostrowskiego klubu okazał się być Paweł Sitek, który jadąc na domowym torze, zdołał znaleźć się w czwórce, która wywalczyła awans.
– „Fajnie, iż chociaż ktoś awansował od nas, bo taki był plan. Liczyliśmy też po cichu, iż Filipowi uda się awansować, bo pokazywał dobrą formę ostatnio, ale troszeczkę zabrakło. Jest chociaż jeden zawodnik w finale, tym bardziej iż to były eliminacje u na, to wstyd by było, żeby ktoś nie awansował, ale wiadomo, iż ta obsada była u nas jedna z mocniejszych.” – tak podsumował eliminacje Srebrnego Kasku
Ewidentnie trzeba przyznać rację trenerowi Ostrovii, bowiem podzielenie zawodników na eliminacje Srebrnego Kasku było wręcz absurdalne. W Ostrowie planowo miało zjawić się siedmiu spośród szesnastu podstawowych ekstraligowych juniorów. Jednak z racji kontuzji nie stawił się rzecz jasna Jakub Krawczyk.
Z kolei w środę również na torze w Ostrowie odbyła się pierwsza runda fazy eliminacyjnej Drużynowych Mistrzostw Polski Juniorów. Ostrowianie osiągnęli w tych zawodach pierwsze miejsce ex aequo z Duda Investments Ciesiółka Auto Group Unią Leszno. Jednak przebieg tego turnieju był bardzo pechowy dla młodzieżowców ostrowskiego klubu, bowiem stracili samodzielną wygraną za sprawą dwóch defektów.
– „Dzisiaj (tj. środę 30 kwietnia – dop. red.) wiadomo, iż te zawody czysto szkoleniowo przyjechało dużo młodych chłopców z Gniezna, z Wrocławia, świeżo po licencji. Potraktowaliśmy to mocno szkoleniowo, żeby wszyscy nasi juniorzy sobie pojeździli. Brakowało nam trójek, każdy z zawodników szukał. Cii chłopacy jadą mecz ligowy. Dzisiaj odebrali silnik po serwisach. Paweł miał całkiem nowy silnik z kartonu, żeby tylko sprawdzić właśnie na tych zawodach.” – mówił
Będzie debiut?
Najbliższy mecz Moonfin Malesa Ostrów odjedzie w sobotę w Rzeszowie. Trener Brzozowski w awizowanym składzie wpisał pod numrem 6 Franciszka Dymowskiego, a nie jednego z trójki: Filip Seniuk, Tobiasz Potasznik i Gracjan Szostak, jednak jak sam przyznaje, taki manewr miał na celu dmuchanie na zimne.
– „Wiadomo, iż dziś jeszcze mieliśmy zawody, a ten skład trzeba było podać do godziny piętnastej. Lepiej na było dmuchać na zimne. Różnie to może bywa z tym, mogły zdarzyć się jakieś kontuzje. Czy pojedzie Franek? No marne szanse jeszcze, aczkolwiek trzeba go pochwalić, iż zrobił duży postęp w porównaniu do tamtego sezonu, bo jedzie troszeczkę pewnie I tak z zębem. Ale tak jak mówię, nikt nie stoi na straconej pozycji. Cały czas uważam, iż mamy porównywalnych juniorów.” – zakończył
