Cios w Thurnbichlera. "Coś takiego nie powinno wychodzić na zewnątrz"

2 dni temu
Zdjęcie: Fot. Marek Podmokły / Agencja Wyborcza.pl


Polscy skoczkowie od początku sezonu spisują się fatalnie. Jedynym, z którego możemy być zadowoleni, jest Paweł Wąsek. Ale wciąż jest to zawodnik tylko przyzwoity, któremu daleko do sukcesów osiąganych przed laty przez Adama Małysza, Kamila Stocha czy choćby Dawida Kubackiego. Legendarny trener Jan Szturc zdradził, na czym jego zdaniem polega problem naszych zawodników. - Coś takiego nie powinno wychodzić na zewnątrz - przyznał.
Polacy nie po raz pierwszy w tym sezonie rozczarowali fanów podczas zawodów w Garmisch-Partenkirchen. Do drugiej serii awansowali jedynie Paweł Wąsek (16.) oraz Piotr Żyła (29.), co pokazuje, iż drugi rok z rzędu nie znajdujemy sposobu, jak rywalizować z najlepszymi. Najlepszym z naszych jest Wąsek, który zajmuje w tej chwili 15. miejsce w klasyfikacji generalnej PŚ. Kolejny jest Aleksander Zniszczoł (20.), a potem Jakub Wolny (29.), Kamil Stoch (30.), Dawid Kubacki (32.) oraz Żyła (41.).


REKLAMA


Zobacz wideo Aleksandra Mirosław dziękuje za nominację do "Momentów Roku"


Szturc ujawnił powód fatalnej formy Polaków. "Coś takiego nie powinno wychodzić na zewnątrz"
Spora krytyka za wyniki naszych zawodników spada na Thomasa Thurnbichlera, którego posada zaczyna być powoli niepewna. - Nie rozmawiałem jeszcze z nimi na ten temat, ale muszę zadzwonić i zapytać, co jest grane. (...) Wydajemy duże pieniądze, a nie ma efektów. Jak mam być spokojny, jak ma być spokojne ministerstwo i sponsorzy? - grzmiał po konkursie w Oberstdorfie prezes PZPN Adam Małysz.
Szerokim echem odbiła się również wypowiedź Aleksandra Zniszczoła, który wbił szpilkę w Thurnbichlera i zdradził, iż "za dużo jest takiego szukania". Teraz legendarny szkoleniowiec Jan Szturc wyznał, co uważa na temat obecnej sytuacji w polskiej kadrze. - Konkretny przekaz od trenera jest najważniejszy. o ile zawodnicy zaczynają mówić, iż ten przekaz szwankuje, to już jest nie tak, jak trzeba. Coś takiego nie powinno wychodzić na zewnątrz, poza grupę. Zawodnicy sami powinni zwrócić uwagę: "Trenerze, tylko żeby tych informacji nie było za wiele" - wyjaśnił w rozmowie z Polsatem Sport.


Szturc zwrócił uwagę na jeden konkretny element, w którym zdecydowanie lepsi od naszych zawodników są m.in. Austriacy. - Mogę powiedzieć, iż mamy rozjazd naszych skoczków. Nie widać po ich skokach jednolitego wzorca. Gdyby nałożyć na siebie skoki Krafta, Tschofeniga, Hoerla, Ortnera i Hayboecka, to tam są bardzo małe różnice, zarówno w fazie dojazdu, odbicia, jak i lotu. Natomiast jeżeli chodzi o naszych skoczków, to każdy praktycznie jeździ inaczej. To jest niepokojące, iż nie widać jednej szkoły - oznajmił.
Szturc powiedział wprost, jaka jest metoda na kryzys Polaków. "To jest klucz"
Jaka jest zatem metoda, by zażegnać kryzys? Szkoleniowiec zaznacza, iż niestety nie da się tego zrobić z dnia na dzień. - To są pewne nawyki zakodowane i trzeba wielu spokojnych treningów, które miałyby na celu tylko pozycję dojazdu i samo odbicie. U Pawła Wąska widać, jakie profity daje adekwatna sylwetka w fazie lotu. On nie musi 'dokładać' tułowia do nart, tylko ten tułów jest cały czas utrzymywany w linii. (...) To jest klucz do długich skoków, jeżeli chodzi o fazę lotu - stwierdził.


Szturc dostrzegł też, iż Austriacy w ogóle zrezygnowali z występu w letnich zawodach, by w pełni skupić się na przygotowaniach do zimy. I być może to jest sposób na sukces. - Trzeba po prostu zmienić taktykę na kolejne sezony. Nie nastawiać się na lato, traktować je tylko jako przygotowania do zimy, poligon doświadczalny. Taka jest moja obserwacja, iż zdecydowanie jest coś nie tak z naszymi skoczkami, skoro każdy robi co innego i inaczej dojeżdża do progu, a także inaczej się odbija - wyznał.
I na koniec wspomniał o formie Dawida Kubackiego. - Brakuje luzu, swobody, bo to jedno z drugim wiąże, nakłada się na siebie, zawodnik chce wszystko zrobić na siłę. (...) Nie potrafi się odbić nogami, to uruchamia pozostałe części ciała, tułów za bardzo idzie w górę i zwalnia skoczka. Przez te szczegóły traci się pięć, a choćby 10 metrów w odległości skoku, a w związku z tym i miejsce w czołówce - zakończył.
Idź do oryginalnego materiału