My cieszymy się z historycznej chwili w polskim futbolu, gdy dwa zespoły z ekstraklasy (Legia i Jagiellonia) awansowały do ćwierćfinału europejskich rozgrywek. Dziejowy sukces odniosła też w tym roku norweska piłka. Bodø/Glimt gra w półfinale Ligi Europy. Zespół z miasta położonego 200 km na północ od koła podbiegunowego dokonał tego, co nie udało się jeszcze żadnemu zespołowi z Norwegii w europejskich rozgrywkach. Polacy na taki sukces czekają od 1991 roku, gdy Legia mierzyła się w półfinale Pucharu Zdobywców Pucharów z Manchesterem United.
REKLAMA
Zobacz wideo
Oto tajemnica sukcesu Bodø/Glimt. "Najważniejsi są ludzie"
Bodø/Glimt w walce o finał gra z Tottenhamem. I nie stoi na straconej pozycji, choć oczywiście dla bukmacherów murowanym faworytem starcia są Anglicy. Jednak muszą się mieć na baczności, bo drużyna z Norwegii w pokonanym polu zostawiała już innych faworytów: Twente Enschede, Olympiakos Pireus i Lazio. Cały piłkarski świat patrzy z podziwem na to, co wyczynia klub z małego miasta (43 tys. mieszkańców, liczba 55 tys., którą też można spotkać w mediach, to mieszkańcy całej gminy Bodø).
Na czym polega piłkarski cud w miejscu, w którym od początku grudnia do początku stycznia nie widać słońca? - Zarówno w biznesie, jak i w piłce nożnej najważniejsi są ludzie, ich wartości, ich kultura i to, jak ze sobą współpracują. Głód sukcesu jest kluczowy: w Bodø/Glimt sukces zależy od zatrudnienia odpowiednich ludzi, tych, którzy mają motywację do doskonalenia się każdego dnia. Nie chodzi tylko o piłkę nożną. Dotyczy to każdego działu: od administracji po marketing. Każda część klubu jest nastawiona na nieustanną poprawę. Kiedy przychodzimy do pracy, zadajemy sobie pytanie: Czy to sprawi, iż klub będzie lepszy? Codziennie staramy się być nieco lepsi niż poprzedniego dnia. To kwestia ciągłego doskonalenia i synergii między ludźmi" - powiedział dyrektor generalny klubu Frode Thomassen w dużym wywiadzie, którego udzielił włoskiemu portalowi Calcioefinanza.it. Rozmowa miała miejsce jeszcze przed ćwierćfinałem, w którym Bodø wyeliminowało Lazio.
Były piłkarz, który krótko grał w norweskiej ekstraklasie, uważa, iż fakt, iż zespół gra w małym mieście, ma swoje dobre strony: "Ten klub jest jak rodzina. Jest silna więź między wszystkimi – prezesem, mną, głównym trenerem, trenerami asystentami i wieloma zawodnikami. Wszyscy jesteśmy tu od siedmiu, ośmiu lat, co zbudowało solidny fundament. Ponadto Bodø to małe miasteczko liczące około 50 000 mieszkańców. W dużym mieście zawodnicy i trenerzy mają więcej rozrywek w wolnym czasie. Tutaj życie jest prostsze – chodzi o to, aby trenować, grać, spokojnie żyć, prawidłowo się odżywiać i wystarczająco dużo odpoczywać. Wszystkie te elementy składają się na nasz sukces."
Zdumiewająca droga z drugiej ligi do półfinału europejskiego pucharu
W ciągu tych ośmiu lat, o których mówi Thomassen, Bodø przeszło zdumiewającą drogą. Z małego drugoligowego klubu przekształciło się w zespół z sukcesami w europejskich pucharach. w tej chwili drużyna jest nie tylko najlepsza w całej Norwegii (zdobyła 4 z 5 ostatnich mistrzostw kraju), ale również w całej Skandynawii. w okresie 2021/22 doszła do ćwierćfinału Ligi Konferencji Europy. Rok później grała w fazie grupowej Ligi Europy. w okresie 2023/24 wyszła z grupy Ligi Konferencji i odpadła w pierwszej rundzie play-off po dogrywce z Ajaksem Amsterdam. Wreszcie w tym roku przyszedł największy sukces w historii klubu i całej Norwegii. Dzięki awansowi do półfinału Ligi Europy klub zapewnił sobie premię w wysokości ok. 26 mln euro.
Ale co najważniejsze klub za najważniejszy punkt w swoim rozwoju uważa utrzymanie stabilności finansowej. Nie ma mowy o życiu na kredyt, ani rozbuchanych wydatkach transferowych: "Ostatnie sprawozdanie finansowe zamknęło się zyskiem w wysokości 5,8 mln euro po zysku w wysokości 4,5 mln w 2023 roku. Ponadto jesteśmy teraz bardzo wysoko sklasyfikowani w rankingu UEFA – najwyżej w Skandynawii. W latach 2017-2019 byliśmy bardziej klubem lokalnym i regionalnym. Dziś ugruntowaliśmy swoją pozycję na arenie krajowej i zaczynamy dostrzegać wzrost międzynarodowej bazy fanów" - opowiada Thomassen.
Jego słowa brzmią jak wyrzut sumienia dla polskich klubów, których polityka finansowa często opiera się na corocznym generowani strat w nadziei, iż jeden dobry występ w europejskich pucharach długi pozwoli drastycznie zmniejszyć. Strategia Bodo jest zupełnie inna: "Od 2019 roku sprzedaż zawodników była fundamentalną częścią naszej strategii. W tamtym czasie naszym głównym celem było rozwijanie młodych norweskich zawodników i sprzedawanie ich do większych europejskich klubów" - mówi Thomassen. "W 2022 roku zmieniliśmy jednak strategię. Teraz skupiamy się głównie na wynikach, a nie na sprzedaży zawodników. Było to możliwe dzięki wsparciu finansowemu pochodzącemu z rozgrywek UEFA – takiemu jak nagrody pieniężne i dochody z praw telewizyjnych – które stały się najważniejsze dla długoterminowego rozwoju klubu. Nagrody UEFA są bardzo istotne dla poziomu ekonomicznego lig spoza Wielkiej Piątki (Włochy, Hiszpania, Niemcy, Anglia i Francja). Te nagrody pozwalają klubom, które na stałe są w pucharach, stworzyć przewagę w stosunku do innych drużyn z tego samego kraju. Nie da się utrzymać wysokiego poziomu gry, sprzedając zawodników, ponieważ trudno jest rozwijać młode talenty, jednocześnie utrzymując konkurencyjność w europejskich rozgrywkach".
Liga Mistrzów to kolejny cel Norwegów
Thomassen oczywiście marzy, żeby zespół awansował do Ligi Mistrzów w przyszłym roku, bo to zapewniłoby klubowi gigantyczny zastrzyk pieniędzy. Szanse są na to duże, bo dzięki wysokiemu rankingowi Bodo zacznie rywalizację od rundy play-off i będzie w niej rozstawione. Wpływy z Ligi Mistrzów pozwoliłby drużynie na budowę nowego stadionu na 10 tys. widzów. Obecny może pomieścić jedynie 8,8 tys. I jest mocno przestarzały. Jedna z jego trybun została wybudowana jeszcze w latach 60. Jednak i bez pieniędzy z Ligi Mistrzów Bodo sobie poradzi, o czym zapewnia Thomassen: "W Wielkiej Brytanii wiele klubów planuje swoje budżety z myślą o awansie do Ligi Mistrzów, ale to nie jest nasze podejście. W Bodø/Glimt budujemy budżet, wychodząc z myślą o zajęciu czwartego miejsca w lidze (pierwsza pozycja, która w Norwegii nie jest warta dostępu do pucharów, przyp. red.) i zakładamy, iż nie awansujemy w europejskich pucharach. Oznacza to, iż każdy dodatkowy sukces sportowy generuje dodatkowe przychody ponad to, co zaplanowaliśmy. Dzięki tej strategii mamy bardzo solidną bazę finansową – generujemy zysk i nie mamy żadnego zadłużenia".
Sukces w pucharach zbudował rozpoznawalność Bodo nie tylko wśród kibiców, ale także przynosi zysk klubowi w innej ważnej sferze działalności. Dzięki temu, iż norweski klub pokazał w międzynarodowych rozgrywkach, iż nie boi się stawiać na młodych graczy, ciągną do niego talenty z całej Skandynawii. "To, co nas wyróżnia, to fakt, iż najbardziej utalentowani młodzi zawodnicy mogą przejść bezpośrednio do pierwszej drużyny. jeżeli zawodnik jest wyjątkowo utalentowany, możemy od razu zintegrować go z zespołem. Wyobraź sobie, iż masz 16 lub 17 lat i już masz okazję wyjść na boisko na Stadio Olimpico przeciwko Lazio. Takie doświadczenie jest nieocenione dla rozwoju młodego zawodnika. Jest to również rzadka okazja do sprawdzenia się w rywalizacji z najlepszymi klubami w Europie, co czyni nasz klub jeszcze bardziej atrakcyjnym dla młodych talentów: - stwierdza dyrektor Bodo.
Pilot myśliwca stworzył nową kulturę w klubie
Obok Thomassena od ośmiu lat pracuje w klubie Bjørn Mannsverk, były pilot wojskowy, który brał udział w misjach w Libii czy Afganistanie. Oficjalnie pełni funkcję trenera mentalnego, ale on sam woli o sobie mówić, iż jest "twórcą kultury". "Bjørn prał nam mózgi przez sześć lat" – powiedział ESPN Ørjan Berg, były zawodnik klubu, który teraz pracuje z zespołami młodzieżowymi. Jego syn, Patrick, jest jednym z kapitanów obecnej drużyny.
Dewizą eskadry Mannsverka było: "Trenuj tak, jak zamierzasz walczyć" i to hasło były pilot wprowadził do życia w klubie.
To Mannsverk nie tylko rozmawiał z zawodnikami i pracował nad wzmocnieniem ich pewności siebie i odpornością psychiczną. Namówił też graczy, by medytowali przed każdym treningiem. On też zaproponował, by po straconych golach tworzyli pierścień, aby powiedzieli sobie, co poszło nie tak i pomogli sobie odzyskać koncentrację.
Mannsverk adekwatnie wpłynął na całą filozofię klubu. Jego podejście było wręcz rewolucyjne. Zadbał o to, aby nie patrzeć na wszystko przez pryzmat tablicy wyników. Zamiast tego klub ma się skupiać wyłącznie na "procesie", na tym, co może kontrolować. Wynik tylko dodaje niepotrzebnej presji. I jak widać, to podejście przynosi efekty.
"Myślę też, iż złamaliśmy kody, jeżeli chodzi o tę grę" - powiedział przed meczem z Tottenhamem Havard Sakariassen, były zawodnik Bodo, a w tej chwili jej menedżer sportowy.