Były zawodnik UFC i policjant odpiera zarzuty Barbary Nowackiej. "Patologia"

6 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Adam Stępień / Agencja Wyborcza.pl, screen: instagram.com/niebieski_samuraj


- Fakt, iż mam przeszłość sportową, mi nie pomaga, tylko obciąża. Jakbym wyszedł jako "krawężnik", może lepiej bym zarobił, niż jako były zawodnik UFC. Miałbym kolejkę np. dziesięciu, czy dwudziestu - mówi Piotr Hallmann. 37-latek opowiedział Sport.pl m.in. o kulisach Fame MMA.
Piotr Hallmann to trzeci Polak w UFC - największej na świecie organizacji mieszanych sztuk walki (MMA). Na lata słuch o nim jednak zaginął, a Hallmann w tym czasie służył m.in. w wojsku i w policji. 37-latek wrócił do mainstreamu za sprawą Fame MMA. W lutym wziął udział w turnieju Underground Championship w wadze open, mierząc się z Denisem Załęckim i Gracjanem Szadzińskim. Dziś mówi wprost: - Z logicznego punktu widzenia lepiej jest chwilę popajacować.


REKLAMA


Zobacz wideo Wstrząsające fakty z życia Artura Szpilki. "Nie zapomnę tego"


Norbert Amlicki, Sport.pl: No i po co ci był cały ten Fame?
Piotr Hallmann, były zawodnik UFC: Ze względu na stan zdrowia do sportu zawodowego nie wrócę. Gdzieś siedem lat temu musiałem odpuścić. Mam zwyrodnienie stawu biodrowego i już na takim poziomie, jaki w przeszłości prezentowałem, nie mogłem startować, a tu jest coś interesującego i taka nowa przygoda.


Poza tym, o ile coś takiego, jak freak fighty istnieje, a cały czas siedzę w sportach walki, bo trenuję ludzi i mam z nimi do czynienia, to także nabrałem ochoty. No i wróciłem. Kiedy dostałem ofertę, pomyślałem, iż "spoko", mogę jeszcze zawalczyć. Lekarz nie widział przeciwwskazań, więc przyjąłem propozycję.


Tak naprawdę z całej tej otoczki najbardziej lubię okres przygotowań. Na gali jest mnóstwo ludzi, pojawia się stres, a trenując do danego wydarzenia mam konkretny cel, na którym się skupiam przez kilka tygodni, czy miesięcy i to jest dla mnie największe przeżycie. Brakowało mi tego.
A pojawiają się głosy, iż pojawiłeś się w Fame dla pieniędzy...
Wiadomo, gdybym miał dostać za walkę np. pięć tys. złotych, inaczej bym to analizował. Nie było to oczywiście mało. W świecie freakfightowym influencerzy mówią, iż idą walczyć, by zmienić styl życia, albo przeżyć coś nowego i nie mówią, iż są tam dla pieniędzy. Jakby chodziło tylko o przeżycia, mogliby startować w zawodach amatorskich za darmo.


Zawsze w życiu jest kilka czynników, które trzeba wziąć pod uwagę przy podejmowaniu takich decyzji. Ja zarabiam m.in. z treningów, a z racji przygotowań do walki musiałem trochę odpuścić, ale aspekt finansowy na pewno nie przeważył. Nie ukrywam, iż bardziej niż dla pieniędzy zrobiłem to dlatego, by się pokazać ludziom jako trener personalny. To była dla mnie reklama.
To była najwyższa wypłata w karierze?
Nie, zdarzyło mi się zarobić dwukrotność tego, co za te dwie walki turniejowe na Fame MMA.
Jak wrażenia?
Chciałem wystartować. Dobrze mi to zrobiło, bo w policji miałem trochę stresów. Ogólnie miało to na mnie pozytywny wpływ. Na konferencjach wielkiej patologii nie robiłem. W miarę się pokazałem, choć poszedłem do walki z marszu, bo zrobiłem dokładnie osiem treningów. Tylko tyle byłem w stanie ćwiczyć ze względu na problemy. Nie liczę oczywiście siłowni, czy jazdy na rowerze, bo to cały czas robię. Mimo wszystko byłem w stanie nawiązać walkę.


Musiałem się przełamać, by w czymś takim wystartować i w ogóle wrócić do sportu. Wiedziałem, iż moje występy będą gorsze i jeżeli miałbym się przejmować rekordem albo tym, czy wygram, czy przegram, raczej bym nie startował. Rekord mnie nie powstrzymywał przed czymś, co sprawia mi przyjemność. Co prawda te walki liczą się do rekordu, ale profesjonalną karierę już zakończyłem w 2018 roku.


Dwie porażki na jednej gali. To już samo w sobie chyba jest dość dziwne. W zawodowym sporcie raczej nie toczy się dwóch walk, a tutaj mogły być choćby trzy, gdybyś pokonał Gracjana Szadzińskiego.
jeżeli chodzi o turniej, to farsą były przepisy, zresztą chyba na połowie walk były jakieś problemy z faulami i tym podobnymi (m.in. 15 sekund parteru, a skośna ściana boczna była traktowana jak parter - przyp. red.). Samo sędziowanie pozostawiało wiele do życzenia. Robią z siebie autorytety sędziowskie, a ja widziałem już na poziomie odpraw, iż nie byli w stanie odpowiedzieć na niektóre pytania, sami też nie wiedzieli niektórych rzeczy.
Zobacz też: Tyle osób wykupiło transmisję z Fame MMA. Co za wynik!
Dla mnie te zasady w ogóle były nielogiczne, bo jak zmieniamy jedną rzecz w zasadach, to ma to wpływ na bardzo dużo innych czynników. Nie zostało to przemyślane. To powinien robić ktoś, kto ma doświadczenie w sportach walki.
Później było niedobrane punktowanie względem zasad. Na jednej walce zawodnika dyskwalifikują za faule, a drugiemu choćby punktów nie odjęli. To pozostawiało wiele do życzenia, stwarzało wiele problemów.


jeżeli chodzi o przegraną z Denisem, dla mnie w ogóle bez sensu było to, iż obalenia nie były liczone. Na siedem prób, pięć razy obaliłem. Więcej niż co minutę był klincz, plus piętnaście sekund w parterze, a licząc to z podnoszeniem przez sędziego, wychodzi, iż cały czas ja byłem w akcji. Nie wiem, ile razy musiałbym obalić - osiem, czy dziesięć, żeby to wygrać. Pięć obaleń na walkę to dość dużo. Inaczej jest, jak przeciwnik daje radę wstać, a tu za każdym razem było to podnoszone.


Przeciwnik został na tyle obity i okopany, iż nie był w stanie wyjść do drugiej walki, więc tu też można sobie zadać pytanie, czyje ciosy miały większe znaczenie. To, czy uderzymy kogoś na wątrobę i padnie, czy na nogę, lub głowę, nie powinno mieć takiego znaczenia, plus ten faul.
Właśnie, punkt za soccer kicka nie został odjęty...
Punkt powinien być odjęty, bo inaczej jest, jak uderzysz kogoś przypadkowo w krocze, albo wsadzisz palec do oka. Nie masz takiego zamiaru, ale kopiąc kogoś, kto jest na czworaka, trudno jest zinterpretować, jako nieintencjonalne, czy w ferworze walki.
Na tym turnieju było tak, iż jakbym zrezygnował, to bym chyba nie mógł przejść dalej. W poprzednim turnieju, kiedy Amadeusz Ferrari został kopnięty, to nie chciał walczyć i awansował do kolejnej rundy.


Trochę odczułem to kopnięcie, ale to był taki jakby "liść" z nogi. Chciałem dojść do siebie, ale zagryzłem zęby i poszedłem dalej, bo nie chciałem dać przeciwnikowi odpocząć. Widać było w tej walce, iż akurat kondycja była na moją korzyść. Gdyby były dwie rundy, raczej nie wyszedłby do kolejnej, bo to on był bardziej zmęczony. Mimo wszystko dobrze się zaprezentował. Fajne też było to, iż był między nami taki szacunek, mimo tej jakby różnicy światopoglądów.
jeżeli chodzi o walkę z Gracjanem Szadzińskim, to nie ma co ukrywać, wpływ na jej przebieg miało również to, iż wyszedłem w zastępstwie. choćby nie miałem czasu się rozgrzać, bo jak się o niej dowiedziałem, musiałem iść do punktu medycznego, bo musieli mi otejpować ręce. Stamtąd prosto wyszedłem się bić.


Mimo wszystko miałem ciężką pierwszą walkę, a mój przeciwnik bił się z youtuberem (Alanem Kwiecińskim - red.), który po 30 sekundach się położył, więc to też mogło mieć znaczenie.
Myślałeś, żeby zgłosić protest ws. tej pierwszej walki?
Nagrałem relację, iż mam to gdzieś i to nie jest walka o złote kalesony. Jak już powiedziałem jedno, będę się tego trzymał i nie będę zmieniał. To ludzie mi pisali, iż powinienem się odwołać. Ale nie przypuszczam, żeby coś to zmieniło. Wiadomo, może lepiej by to wyglądało pod kątem treningów, bo gorszy rekord może też mieć jakiś wpływ, ale są też osoby, które prowadzą treningi bez żadnej amatorskiej walki.


W tym sporcie nie ma co się spodziewać równości. Jak jeździłem za granicę, było wiadomo, iż lokalnego będą wspierać i nie wiadomo, co by trzeba zrobić, aby pokonać go na punkty. W pewnym momencie człowiek już nie liczył na jakąś równość, uczciwość i nie lamentował. Życie toczyło się dalej, a sporty walki później były dla mnie już tylko dodatkiem, a nie głównym źródłem utrzymania.
Ten pojedynek z Denisem Załęckim był zapowiadany jako walka dobra ze złem.
Podobnie przedstawiali walkę Pudzianowskiego z Popkiem i Różala z Fernando Rodriguesem Juniorem. O dziwo nie było między nami złej krwi. To bardziej ja próbowałem zaczepiać Denisa, który miał swoje problemy.
Teraz są freak fighterzy, jak Natan Marcoń, którzy podnieśli tak wysoko poprzeczkę, jeżeli chodzi o obrażanie innych, iż ciężko by mi było to przebić. Może i dobrze wyszło, bo jest mi to niepotrzebne, żeby jakoś tam brylować i robić wielką karierę freakfightową.
Trochę też przegapiłem okazję, bo jak byłem w policji, nie mogłem z czymś takim wystartować. Gdybym był od początku we freak fightach, pewnie by się to nakręcało. choćby nie wiadomo, ile jeszcze one potrwają, tak iż to jest dla mnie przygoda.


Czy ten występ coś zmienił w twoim życiu prywatnym lub zawodowym?
Widać różnicę. Fame MMA ma jednak tę moc. Jako trzeci Polak w UFC nie było wokół mnie takiego zainteresowania, jak po dwóch przegranych walkach na jednej gali freakfightowej, więc sami możemy sobie odpowiedzieć na to pytanie.


Nie należy się dziwić zawodnikom, iż startują we freak fightach, bo to widzowie sami po części wybierają, co chcą oglądać i głosują swoimi portfelami, kupując PPV. jeżeli ktoś chce to oglądać, to nikt nie powinien się oburzać na zawodników, ani na organizatorów, bo takie są oczekiwania.
Myślę, iż fakt, iż freak fighty powstały jest po części zasługą KSW, która była pierwszą dużą organizacją w Europie. Fame MMA powstało, bo ktoś zobaczył, iż jest na to popyt. W KSW była domieszka freak fightów, jak Popek czy Pudzian, a ktoś z tego korzystał i zrobił oddzielną federację, która tylko takie pojedynki organizuje.
Teraz to zainteresowanie wykorzystujesz, by zwiększyć zasięgi.
Ja zawsze marketingowo kulałem, choćby jak się biłem w UFC. Dopiero od roku to się zmieniło, od kiedy jestem na "emeryturze". Na pewno w Fame MMA pokazałem się młodszemu pokoleniu, które nie kojarzy, kim np. jest Przemysław Saleta. Kiedy walczyłem zawodowo, social media dopiero wchodziły, ale inni też już to robili. Warto robić otoczkę wokół siebie, co możemy choćby teraz zobaczyć po vlogach profesjonalnych zawodników.


Co właśnie sądzisz o całej otoczce, "dymach", zasięgach? We freak fightach nie walka jest najważniejsza, a konferencja i "sprzedanie" siebie.
Ten sport jest coraz mniej atrakcyjny, mniej opłacalny, mniej elitarny. Zarobki są marne, a to jest naprawdę bardzo ciężki kawałek chleba. Teraz, kiedy social media są rozwinięte, ludzie widzą, iż jak będą budować swoją markę, wrzucać nagrania z treningów i będzie się to przekładało na liczbę followersów, będą się bili za lepsze pieniądze. Na przykład taki Owca WK byłby niespełna rozumu, gdyby tylko zamknąłby się na siłowni, bez publikowania nagrań z ćwiczeń. Teraz może zrobić za grubą kasę walkę z youtberem, a nie bić się za grosze.
Jak wchodziłem do Fame MMA, śmiałem się, iż przez UFC tak naprawdę mniej zarabiam i to mi bardziej przeszkadza, niż pomaga. Ludzie mówią mi, iż to nieprawda i gdybym się tam nie bił, nie byłoby mnie w tej federacji i musiałbym robić z siebie debila. Lepsze to niż przyjmowanie ciosów na twarz. Z logicznego punktu widzenia lepiej jest chwilę popajacować.
I wejść w przebraniu policjanta jak na konferencji Prime MMA?
Obojętnie, co bym nie zrobił, fakt, iż mam przeszłość sportową, mi nie pomaga, tylko obciąża. Jakbym wyszedł jako "krawężnik", może lepiej bym zarobił niż były zawodnik UFC. Łatwiej byłoby znaleźć przeciwnika dla mnie i federacja nie musiałaby się zastanawiać z kim mnie skonfrontować, tylko miałbym kolejkę np. dziesięciu, czy dwudziestu.
Zmieniając zupełnie temat i cofając się w czasie, to kiedy i jak rozpoczęła się twoja przygoda ze sportem?
Zacząłem trenować, jak organizowano pierwszą walkę MMA w Polsce, na której walczył mój trener. Ćwiczyłem sztuki walki, oglądałem filmy, można powiedzieć, iż to była taka moja zajawka, czy może choćby marzenie z dzieciństwa.


Trenowałeś też karate, piłkę nożną oraz capoeirę.
Później brazylijskie ju-jitsu, a także vale tudo, gdzie był większy nacisk na parter i było to mniej popularne po prostu.


Piotr Hallmann Fot. Paweł Małecki / Agencja Wyborcza.pl


Część osób zaczyna trenować boks, bo musi gdzieś się wyładować, a jak było u ciebie?
Interesowały mnie sporty walki. Wydaje mi się, iż za moich czasów młodzież częściej się biła. Jakkolwiek to źle nie zabrzmi, ale może bardziej to imponowało? Nie wiem, jak jest teraz. Wtedy "status" miał większe znaczenie i stąd się to brało. Na pewno sporty walki dużo mi pomogły. Wpoiły samodyscyplinę, czy systematyczność.
Ważne jest, żeby mieć jakąś pasję, by nie marnotrawić czasu i nie robić głupot. Czy to był najlepszy sposób? Nie wiem, teraz już nie ma co gdybać. Człowiek równie dobrze mógł się uczyć matematyki, chyba lepiej by na tym wyszedł, bo pracowałbym umysłowo, a nie fizycznie. Wtedy jednak nie kalkulowałem.


Przechodząc do UFC, byłeś rzucony na głęboką wodę, bo debiutowałeś z trudnym rywalem Francisco Trinaldo na jego terenie. Tak chcieli cię sprawdzić, czy sprowadzić na ziemię?
Ani jedno, ani drugie. Nie ma co jakichś teorii do tego dopisywać. Po prostu Polska nie była dla nich żadnym rynkiem, więc nie szanowali naszych zawodników. Inaczej traktowali tych ze Stanów, a inaczej z Polski. Byliśmy dla nich sportowcami "drugiej kategorii".
Dostałem informację, iż mogę wskoczyć na zastępstwo. Miałem sześć tygodni na przygotowania i jeżeli chciałem, to mogłem walczyć, a jakby mi się to nie spodobało, to nie. Potrzebowali dla niego przeciwnika, a nikt nie chciał się z nim bić w Brazylii. W tym kraju często oszukiwano, przez co nie było chętnych.
Po debiucie w Brazylii 4 września już 22 dni później stoczyłeś kolejną walkę z Alem Iaquintą w Manchesterze. Teraz jest to niespotykane, by zawalczyć w tak krótkim odstępie czasu, no chyba iż jesteśmy we freak fightach. Kiedy dzwonią, to się nie odmawia?
Zacznijmy od tego, iż musiałem się przestawić z gal dyskotekowych na takie, które mają wysoki poziom. To jakby przeskoczyć z grania w trzeciej lidze od razu do Ligi Mistrzów, bo rywalizowałem z mocnymi zawodnikami. Jednak poszedłem za ciosem i wziąłem tę walkę. Tak mi mówiono, iż UFC się nie odmawia i nie można tego robić.
Czy ten pojedynek był do wygrania, gdybyś miał więcej czasu w przygotowania? Po 15 minutach walki poległeś na punkty.
To była wyrównana walka, trochę kondycji mi zabrakło. W pierwszej rundzie go obaliłem, zaznaczyłem swoją obecność.


W pierwszych czterech walkach miałeś bilans 2:2. Zgarnąłeś bonusy za Poddanie Wieczoru, Występ Wieczoru i Walkę Wieczoru. Wydawało się, iż kariera nabierze tempa, aż tu nagle niejednogłośna porażka z Gleisonem Tibau i wykrycie niedozwolonego środka dopingującego.
To jest właśnie bicie się w Brazylii, o którym wcześniej wspomniałem. Wtedy nie było jeszcze USADA (Agencja Antydopingowa Stanów Zjednoczonych - red.), więc ich zawodnicy mogli brać "towar". Oskarżyli mnie z tego względu, iż dostaliśmy bonus za Walkę Wieczoru, a w przypadku przyłapania mnie na dopingu moją premię zgarnął przeciwnik.
choćby testów ode mnie nie wzięli. Coś z próbką krwi było nie tak, a drugiej nie pobrali. Miałem iść do nich na badania, ale jednak tak wyszło, iż nie poszedłem.


Dlaczego się nie odwołałeś?
Chciałem, ale z drugiej strony musiałbym wynająć prawnika i zakładać sprawę w Brazylii. Musiałbym tam jeździć, mieć tamtejszego przedstawiciela. Pewnie by wyszło na to, iż musiałbym też dać w łapę, żeby to przeszło i pewnie kosztowałoby mnie to więcej niż ten bonus.
Byłem zawieszony na kilka miesięcy, z jednej strony niefajnie to wygląda, ale z drugiej, tak wyglądało wtedy bicie się w Brazylii. Dlatego Brazylijczycy bili się tylko u siebie. Przez takie sytuacje powstała m.in. USADA.


Po zakończeniu zawieszenia walczyłeś z Magomedem Mustafajewem i Alexem Oliveirą. 8 stycznia 2016 roku ogłoszono, iż zostałeś zwolniony z UFC. Dlaczego?
Przez trzy porażki z rzędu. Najpierw niejednogłośna decyzja z Brazylijczykiem. To mogło się różnie potoczyć. Mimo iż biliśmy się w Brazylii, publika wtedy buczała, jak ogłaszali werdykt. Bardziej byli za mną, mimo iż byłem Polakiem.
Kolejną walkę z Mustafajewem wygrywałem, tylko została przerwana przez lekarza. Delikatnie mnie rozciął, a iż gala była w Niemczech, tamtejsi medycy nie byli przyzwyczajeni do takiego widoku. W Stanach na pewno by to puścili.
W ostatnim pojedynku z Alexem Oliveirą dostałem nokaut. Była ona dosyć wyrównana, bo on wygrał pierwszą rundę, ja drugą, ale w trzeciej się odsłoniłem i tak się to skończyło.
Z kolei Krzysztof Ryta, czyli były trener Jacka Murańskiego, napisał, iż wyrzucili cię z wojska i UFC, a on wie dlaczego. Na jego profilu w serwisie X pojawiło się kilka zaczepek. Show pod walkę?
Ostatnio też mi coś pocisnął, ale choćby nie odpowiadałem, by nie dawać mu atencji. Zauważyłem, iż nie tylko mnie zaczepia, ale także wielu innych. Wiem ze swoich źródeł, iż nie będą chcieli dać mu walki przez to, iż nie jest medialny. Nie grzeje ludzi, a nie przez to, iż go np. nie lubią.


Czyli waszej walki nie będzie?
Wątpię, by był na tyle medialny, żebym tyle pieniędzy za niego dostał. Nie biorę tego personalnie, iż mi ubliża. Jak się z nim mijałem, było w porządku. Obraża wszystkich, by walkę wykrzyczeć, a jako postać sama w sobie nie grzeje ludzi.
Ostatnio opowiadałem, co mnie w policji spotkało, bo czułem, iż muszę się wytłumaczyć z niektórych spraw, o które zostałem oskarżony. To on wstawił coś, iż się żalę i iż powinienem odejść, a nie czekać na emeryturę. Już widzę, jak pół roku przed emeryturą by zrezygnował i odszedł. Odpisałem mu, iż sam w wojsku był "gaciowym" i choćby nie wytrwał do emerytury. Chyba go ukuło, bo usunął ten post i dalej coś tam mi cisnął, ale już mu nie dawałem atencji.
A jak skomentujesz te słowa o wyrzucenie z wojska i UFC?
jeżeli chodzi o sprawy z wojskiem, to tak, nasze drogi się rozeszły - zostałem usunięty. Wdałem się w różne konflikty, ale po prostu byłem mało dyspozycyjny z powodu sportu. Bycie zawodnikiem UFC nie było po drodze z zawodową służbą wojskową.
Z kolei z kontraktu w federacji zostałem zwolniony po trzech przegranych walkach. Takie są zasady. Nic nie odwaliłem. Porażki nie są wstydem.


Przynajmniej miałem o tyle oleju w głowie, iż po odejściu z wojska poszedłem do policji i dosłużyłem do emerytury. On nie może tego o sobie powiedzieć, więc chyba zazdrość przez niego przemawia.
Wspomniałeś o tłumaczeniu się z tego, co cię w spotkało w policji. W 2020 roku ówczesna posłanka Barbara Nowacka, a dziś minister edukacji narodowej opublikowała zdjęcia policjantów w cywilu, którzy mieli używać pałek teleskopowych podczas strajku kobiet. We wpisie wymieniono cię z imienia i nazwiska.
O tym właśnie mówiłem. Nie powinienem się na ten temat w ogóle wypowiadać. Oczywiście, iż nie miałem z tym nic wspólnego, ale chciałem się z tego wytłumaczyć. We freak fightach nie jest mile widziane, żebym się wypowiadał na tematy polityczne. Zabrałem głos w tej sprawie u Szalonego Reportera i w Gońcu, gdzie powstaje dalsza część i tam będę wyjaśniał ten temat, gdzie osoby odpowiedzialne nie zostały ukarane.


Po tym wpisie miałem ogromny hejt. Zostałem użyty w walce politycznej i zostałem poświęcony przez "kolegów", którzy pałowali kobiety. Wtedy tam jeszcze choćby nie pracowałem.
W wywiadach mówiłeś, iż w policji byłeś "gryzakiem" i opiekowałeś się psem. Czy to czegoś cię nauczyło?
Na treningach mi to bardzo pomaga. Uczysz psy pewnych zachowań, tak samo jest na treningach, gdzie uczysz pewnych odruchów i automatyzmów. I u psa, jak i u człowieka funkcjonują podobne mechanizmy, bo kiedy walczysz, nie masz czasu w myślenie.


Po odejściu z policji prowadziłeś kanał "Mundurowa Patologia", gdzie niepochlebnie wypowiadałeś się nt. pracy w służbach.
Zmieniłem nazwę na "Niebieski Samuraj", jak niby zacząłem reprezentować policjantów we freak fightach. Nazywajmy rzeczy po imieniu, pałowanie kobiet na pokojowym strajku jest patologią. Można napisać o tym książkę.
Co dalej?
Może jeszcze zrobię walkę na gali Fame MMA [W piątek 7 marca ogłoszono, iż kolejnym rywalem Piotra Hallmanna będzie Bartosz Szachta - przyp. red.]. Zobaczymy, jak mi zdrowie pozwoli. Niedługo powinno zostać to ogłoszone. Sam jeszcze nie wiem, z kim miałbym się bić. Słyszałem tylko parę nazwisk. Jednak skupiam się bardziej na treningach, gdzie mam więcej do zaoferowania. To, co miałem wycisnąć ze swojego organizmu już wycisnąłem, a może choćby więcej. Teraz będę przekazywał swoją wiedzę innym.


Jakby ktoś chciał spróbować się w sportach walki i trenować z tobą, to co musi zrobić i gdzie ma cię szukać?
Na moim profilu "Niebieski Samuraj" na Instagramie jest udostępniony numer telefonu. Wystarczy napisać wiadomość na WhatsApp albo zadzwonić i można się umówić na trening. Też prowadzę zajęcia grupowe w środy i w piątki o 18:30 w SFC24 ul. Wolska 19/25, bo nie każdego stać na treningi personalne.
Idź do oryginalnego materiału