
Widzew Łódź miał wejść w nową erę. Po letniej rewolucji kadrowej i rekordowych wydatkach mówiono o ambicjach sięgających europejskich pucharów, a prezes Michał Rydz deklarował realną walkę o top 5. Zamiast marszu w górę tabeli mamy jednak szarpaninę, w której łódzki klub ugrzązł tuż nad strefą spadkową.
Drużyna, która miała stać się jednym z najciekawszych projektów w lidze, dziś okupuje 14. miejsce. Punkt przewagi nad 16. zespołem tabeli to nie aspiracje, tylko ostrzegawcza lampka, która pali się coraz jaśniej.
W rozmowie z Meczyki.pl Bartłomiej Pawłowski zdradził, dlaczego Widzew nie dowozi tego, co obiecywał. A jego słowa – i to, co powiedział między wierszami – pokazują, iż w szatni dzieje się więcej, niż widać gołym okiem.
Bariera językowa – temat, który wyszedł spod dywanu
Pawłowski nie owijał w bawełnę. Przyznał, iż do Widzewa latem trafiali piłkarze, którzy… nie byli w stanie się porozumieć z resztą drużyny.
W jego słowach słychać było lekką rezygnację:
„Były już przypadki zawodników, którzy przychodzili i nie mówili ani po polsku, ani komunikatywnie po angielsku”.
To nie jest drobnostka. To problem, który dotyka taktyki, organizacji gry i chemii między zawodnikami. W zespole, który niedawno został niemal całkowicie przemeblowany, taki detal uderza podwójnie.
„Każdy jest kowalem własnego losu” – ale nie każdy dokłada 100 procent
W drugiej części swojej wypowiedzi Pawłowski dał do zrozumienia, iż bariera językowa to jedno, a podejście poszczególnych zawodników to drugie. I to równie poważne.
„Każdy jest kowalem własnego losu i traktuje obowiązki w różny sposób. Bo można podpisać kontrakt i starać się na 100%, a można tylko chcieć budować markę na danym rynku i dokładać z siebie procent albo dwa”.
To zdanie jest jak woda na młyn dla kibiców, którzy od tygodni podejrzewali, iż część transferów była bardziej marketingowych niż sportowych.
Pawłowski próbował mówić dyplomatycznie, ale sens jest prosty:
nie wszyscy przychodzą z mentalnością zawodowca. Nie wszyscy pracują tak, jak powinni.
Jedni łapią rytm od razu, inni toną – różnice w adaptacji są ogromne
33-latek podkreślił, iż zawodnicy z akademii – tacy jak Krajewski czy Fornalczyk – „łatwiej się odnajdują”. Docenił też Bergiera, który mimo sceptycyzmu kibiców wygląda dziś jak najlepszy transfer lata.
Ale piłkarze z zewnątrz? Bywa różnie.
„Łatwiej odnaleźć się komuś, kto jest otwarty, wychodzi z inicjatywą, niż introwertykowi. Dużo zależy od osoby”.
To znowu powiedzenie wprost:
nie wszyscy są charakterologicznie gotowi, by pociągnąć tę drużynę.
Co oznaczają słowa Pawłowskiego?
Krótko:
• w szatni Widzewa są grupy, które się nie dogadują
• część piłkarzy nie rozumie taktyki i komunikatów
• niektórzy pracują na pół gwizdka
• letnia rewolucja była zbyt szybka, zbyt szeroka i zbyt nieprzemyślana
• drużyna nie ma wspólnego języka – dosłownie i w przenośni
Wszystko to składa się na obraz drużyny, która nie tylko nie funkcjonuje jako kolektyw, ale nie ma choćby fundamentów, by funkcjonować.

45 minut temu











