Barcelona znalazła "żyłę złota". Pompuje ją "prorosyjski biznesmen"

5 godzin temu
25 mln euro za Joana Garcię, 65 mln za Nico Williamsa - Barcelona szaleje na rynku transferowym rynku. Te wydatki są o tyle zadziwiające, iż budżet mistrza Hiszpanii wciąż daleki jest od spełnienia kryteriów La Ligi. Tym razem jednak ratunkiem dla finansów klubu ma być firma szemranego biznesmena z Mołdawii.
Gdy w styczniu rozgrywała się farsa z ponowną rejestracją Daniego Olmo, dowiedzieliśmy się, iż ratunkiem dla klubu Roberta Lewandowskiego miała być sprzedaż 475 tzw. miejsc VIP na stadionie Camp Nou. Mieli je wykupić za 100 mln euro biznesmeni z Bliskiego Wschodu. Tyle było wiadomo, gdy Olmo najpierw został przez La Ligę wykreślony z kadry Barcelony, by po chwili do niej powrócić dzięki interwencji hiszpańskiej agencji rządowej: Najwyższej Rady ds. Sportu.


REKLAMA


Zobacz wideo


Co się stało ze 100 mln euro z konta Barcelony?
Walka o Olmo ciągle trwa, bo sprawa czeka na rozstrzygnięcie w sądzie, do którego odwołały się władze ligi. Tymczasem okazało się, iż owe 100 mln euro wcale na konto Barcelony nie wpłynęło. To znaczy: nie ma tej kwoty ani w aktualizacji raportu finansowego przekazanego La Lidze w grudniu ubiegłego roku, ani w raporcie przekazanym w kwietniu. Ujawniły to na początku czerwca władze ligi, co spotkało się z gwałtowną reakcją Barcelony i oskarżeniami, iż szef La Ligi, Javier Tebas, chce wywołać destabilizację w klubie.


Według katalońskich mediów pieniądze ze sprzedaży miejsc VIP nie zostały uwzględnione przez audytorów finansowego raportu Barcelony, bo wykupione przez inwestorów miejsca na przebudowanym stadionie Camp Nou jeszcze fizycznie nie istniały. Teraz, jak twierdzi klub, zostały już wybudowane i nie ma przeszkód, by 100 mln euro wpisać do aktualizacji budżetu na koniec czerwca. Tu jednak może pojawić się nowy kłopot, bo są przecieki, iż audytorzy nie chcą uwzględniać umowy na miejsca VIP jako jednorazowego zastrzyku pieniędzy, ale mają zamiar kwotę rozbić na czas trwania umowy (30 lat).
W dodatku nie ma pewności, czy na kontach klubu jest pełna kwota za miejsca VIP. Doniesienia sprzed kilku dni mówiły, iż do Barcelony wpłynęło 30 mln od firmy Forta Advisors Limited z Wielkiej Brytanii i 28 mln od firmy New Era Visionary Group ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. O obu przedsięwzięciach biznesowych kilka wiadomo. Ta pierwsza firma powstała w 2024 roku, a jej założycielami byli biznesmeni powiązani z rodziną panującą w Katarze. Ta druga należy do mołdawskiego biznesmena Ruslana Birladeanu. Jej kapitał zakładowy to zaledwie 3 tys. euro.
Szemrany biznesmen wygrał przetarg na Camp Nou
Birladeanu to dość zagadkowa postać. Mołdawianin określany jest w hiszpańskiej prasie jako biznesmen prorosyjski. W swoim rodzinnym kraju był oskarżony o przestępstwa gospodarcze. Piętnaście lat temu jego firma miała wybudować osiedle mieszkaniowe i swoją atrakcyjną ofertą pozyskała kilkuset inwestorów. Osiedle jednak nie powstało, a pieniądze znikły. Biznesmen jednak nie stanął przed sądem. Jednym z nielicznych, który odzyskał zainwestowane pieniądze, był ówczesny premier Mołdawii, Vladimir Filat. Birladeanu miał mu zwrócić 100 tys. euro.


Dziś mołdawski biznesmen jest już obywatelem Zjednoczonych Emiratów Arabskich i nie musi obawiać się mołdawskiego wymiaru sprawiedliwości. Jego firma, która prowadzi interesy z Barceloną, zarejestrowana jest w Ras al-Chajma. Powstała niespełna rok temu.
Ale miejsca VIP to nie jedyna umowa, która łączy Barcelonę i NEVG. Firma wygrała również przetarg na obsługę sieci 5G na stadionie Camp Nou. W Hiszpanii wywołało to niemałe zaskoczenie. Birladeanu zostawił w pokonanym polu firmy dużo bardziej doświadczone i uznane na tym polu jak np. Telefonica czy Cellnex. NEVG przedstawia się co prawda jako lider w technologiach telekomunikacyjnych, ale jakoś nikt nie dotarł do informacji, jakie wcześniej projekty firma realizowała. Istnieją uzasadnione podejrzenia, iż NEVG po raz pierwszy będzie coś takiego realizować właśnie na Camp Nou. Hiszpańska prasa zdradza przy tym, iż ani Birladeanu, ani przedstawiciel firmy na Hiszpanię, Francisco Maza nie byli na inspekcji sieci telekomunikacyjnej, która została zainstalowana na przebudowanym stadionie Barcelony.
Barcelona odkryła "żyłę złota"
Ale ambicje NEVG nie kończą się na stadionie. Firma ma prowadzić też wirtualną sieć komórkową dla kibiców Barcelony, którzy dzięki specjalnej aplikacji mogliby korzystać ze specjalnych taryf na połączenia i transmisje danych w wielu krajach świata. Nowy operator komórkowy nazywa się Barca Mobile i jego pierwszym produktem jest wirtualna karta eSIM, dzięki której można korzystać z internetu mobilnego w 170 krajach świata. Według prezydenta klubu Joana Laporty, usługi telefonii komórkowej mają być dla klubu "żyłą złota".
To jednak melodia przyszłości. Ważniejsze jest tu i teraz i pieniądze, które klub musi zdobyć, aby sprostać wymaganiom finansowego fair play w La Lidze. Jak na razie brakuje do tego wielu milionów euro. A szef La Ligi już raz upokorzony w sprawie Olmo będzie teraz na wylot prześwietlał wszystkie kwity, aby Barcelona nie mogła drugi raz wystrychnąć go na dudka. Tebas już od tygodni sugeruje, iż Barcelona wie, co ma robić, aby zmieścić się w limitach. Co dokładnie ma na myśli, nie chce sprecyzować.


Być może chodzi mu o wyprzedaż części zawodników. Na razie Barcelona na tym polu zarabia grosze w porównaniu do potrzeb. Udało się uzyskać 6 mln euro od Como za wypożyczonego wcześniej Alexa Vale. Wpadło ok. 8 mln euro za Jeana-Claira Todibo, który przeszedł z Nicei do West Hamu za 39 mln euro. Kataloński klub w 2021 roku zabezpieczył sobie 20 procent od przyszłego transferu tego zawodnika, gdy go sprzedawał do Francji. Uda się zaoszczędzić kilka milionów z gigantycznej pensji Ansu Fatiego, który powędruje do Monaco na wypożyczenie.
Lewandowski do Arabii Saudyjskiej? Będą naciski
Aby jednak budżet Barcelony się spiął trzeba naprawdę dużego transferu zawodnika z wysoką pensją. Od kilku tygodni "młotkowany" w tej sprawie jest bramkarz Marc-Andre ter Stegen. Katalońska prasa pisze z pasją, iż po transferze Garcii nie ma dla niego miejsca choćby na ławce rezerwowych. Tymczasem Niemiec ani myśli odchodzić z klubu, w którym ma wysoką pensję i długi kontrakt do końca czerwca 2028 roku.
Można się spodziewać, iż podobnej presji będzie poddawany Lewandowski, gdy już Williams dołączy do klubu. Wtedy transfer Polaka do - na przykład - Arabii Saudyjskiej byłby spełnieniem marzeń dla Barcelony. Klub mógłby liczyć nie tylko na pokaźną sumę odstępnego, ale jeszcze uwolniłby się od 20-milionowej pensji Polaka.
Lewandowski, który ma jeszcze rok istotny kontrakt z Barceloną, jest jednak w dużo lepszej sytuacji niż ter Stegen. Niemiec, gdy będzie cały sezon poza składem, może obawiać się, iż trener Julian Nagelsmann nie weźmie go na mistrzostwa świata do USA, Meksyku i Kanady. U nas nie dość, iż udział kadry w mundialu stoi pod dużym znakiem zapytanie, to Lewandowski sam decyduje, czy ma być powołany, czy nie.
Idź do oryginalnego materiału