Wszystko zaczęło się w czwartek, gdy klub reprezentanta Polski Matty'ego Casha, Aston Villa, ogłosił, iż nie wpuści kibiców Maccabi Tel Awiw na zaplanowany na 6 listopada mecz Ligi Europy. Decyzję tę podjęła Safety Advisory Group (SAG), czyli Grupa Doradcza ds. Bezpieczeństwa. Jedna z komórek miejskiego samorządu, która po konsultacjach z miejscową policją miała obawy, iż wizyta izraelskich kibiców doprowadzi do problemów w mieście. Tutaj przypominano wydarzenia, jakie miały miejsce rok temu w Amsterdamie, kiedy przy okazji meczu miejscowego Ajaksu z Maccabi na ulicach miasta doszło do regularnych zamieszek. Kibice gości byli atakowani przez zamaskowanych mężczyzn, którzy wznosili okrzyki "Wolna Palestyna". Aresztowano 60 osób, w szpitalach znalazło się pięciu poszkodowanych.
REKLAMA
Zobacz wideo Reprezentacja U21 podbije świat? Żelazny: To najmniej istotna reprezentacja na chwilę obecną
Keir Starmer umacnia pozycję we własnej partii
Decyzja, którą poparła rada miasta Birmingham, wywołała lawinę komentarzy na Wyspach. Niewpuszczenie kibiców z Izraela na mecz okazało się pretekstem, który postanowili wykorzystać brytyjscy politycy. Każda strona politycznego sporu miała coś tutaj do ugrania.
W wysokie tony uderzył premier Keir Starmer. Lider Partii Pracy napisał na portalu X: "To zła decyzja. Nie będziemy tolerować antysemityzmu na naszych ulicach. Rolą policji jest zapewnienie, aby wszyscy fani piłki nożnej mogli cieszyć się meczem, bez obawy o to, iż stanie im się krzywda, lub będą zastraszani".
O co chodziło Starmerowi z tym antysemityzmem? Czyżby oskarżał klub, policję lub SAG, która stała za wydaniem decyzji, o uprzedzenia rasowe? Czy też z góry zakłada, iż na ulicach Birmingham dojdzie do antysemickich ekscesów takich jak w Amsterdamie?
Dla zorientowanych w brytyjskiej polityce nie ma wątpliwości, iż te słowa Starmera to próba umocnienia jego własnej pozycji jako lidera Partii Pracy. To jego poprzednik Jeremy Corbyn oskarżany był o tolerowanie antysemityzmu w szeregach ugrupowania. W 2018 r. dziennikarz David Patrikarakos napisał na łamach Politico, iż m.in. dzięki szefowi labourzystów "Żydzi w Wielkiej Brytanii czują się dziś bardziej zagrożeni niż kiedykolwiek od czasów II wojny światowej".
Muzułmanie z Birmingham dopięli swego: Izraelczycy nie przyjadą
Corbyn stracił stanowisko w kwietniu 2020 r., a sześć miesięcy później został zawieszony jako członek Partii Pracy. W wyborach w 2024 roku startował już jako kandydat bezpartyjny. Dostał się do parlamentu i dziś gorąco popiera decyzję o niewpuszczeniu kibiców Maccabi na mecz w Birmingham.
Inny niezależny członek brytyjskiej Izby Gmin, Ayoub Khan, wybrany w okręgu wyborczym Birmingham Perry Barr, już od dłuższego czasu nawoływał, by kibice z Izraela nie mogli wjechać do Wielkiej Brytanii. Apelował, iż w najgorszym razie mecz trzeba odwołać, albo przenieść na neutralne boisko. Teraz nie kryje zadowolenia, iż jego miasto podjęło adekwatną decyzję, jeżeli chodzi o udział kibiców gości w meczu: - Nie możemy od razu mówić o antysemityzmie, gdy patrzymy na to, co niektórzy z tych fanów zrobili w Amsterdamie w 2024 roku, na ohydne okrzyki rasizmu i nienawiści, na okrzyki, iż w Gazie nie ma już szkół, ponieważ w Gazie nie ma już dzieci. Mówimy o agresywnych kibicach, a premier powinien trzymać się z dala od spraw operacyjnych. To nie jest sprawa dla niego. Niech on sobie siedzi na Downing Street 10. A od oceny zagrożenia są lokalne zespoły policji tutaj w Birmingham – powiedział Khan w rozmowie z BBC.
W ten sposób zareagował na zamiary Starmera, aby spróbować podważyć decyzję lokalnych funkcjonariuszy. Tu trzeba dodać, iż aż 30 procent mieszkańców Birmingham to muzułmanie, a sam Khan urodził się w Pakistanie. Na ulicach miasta w północnej Anglii od wielu miesięcy realizowane są propalestyńskie i antyizraelskie demonstracje związane z wojną w Gazie.
Opozycja znalazła okazję do grillowania premiera
Okazję wykorzystała też brytyjska opozycja. Tym bardziej iż decyzja o niewpuszczeniu Izraelczyków przykryła kontrowersje wywołane przez parlamentarzystę Partii Konserwatywnej Robert Jenricka. Minister sprawiedliwości w gabinecie cieni udostępnił kilka dni temu filmik z ulic Birmingham, który opatrzył komentarzem: "Przez półtorej godziny nie widziałem ani jednej białej twarzy". Jenrick nazwał też drugie co do wielkości miasto Wysp Brytyjskich "jednym z najgorzej zintegrowanych miejsc, w których byłem". Po decyzji o niewpuszczeniu kibiców z Izraela na mecz z Aston Villa, przedstawiciel torysów triumfuje w mediach społecznościowych: "A jednak może się nie myliłem".
Jenrick udostępnił też filmik z wystąpieniem kaznodziei z Birmingham, Astara Rashida, które miało miejsce jeszcze sprzed decyzji o niewpuszczeniu Izraelczyków na mecz. Popularny mówca i autor książek wezwał mieszkańców Birmingham, aby przybywającym na mecz kibicom Maccabi "nie okazywali żadnego miłosierdzia".
Gdy decyzja już zapadła, torysi wykorzystali ją, by uderzyć w premiera. Jenrick nazwał Starmera "tchórzem bez ani krzty honoru" i wezwał do dymisji regionalnego szefa policji, jeżeli kibice Maccabi nie zostaną wpuszczeni na mecz.
Liderka Partii Konserwatywnej, Kemi Badenoch napisała w mediach społecznościowych: "To hańba narodowa. Jak do tego doszło? Starmer obiecał, iż Żydzi są mile widziani i bezpieczni w Wielkiej Brytanii. Że stoi ramię w ramię ze społecznością żydowską i użyje całej siły swojego rządu, aby to udowodnić. Czy poprze te słowa czynami i zagwarantuje, iż żydowscy kibice będą mogli wejść na każdy stadion piłkarski w tym kraju? jeżeli nie, wysyła to przerażającą i haniebną wiadomość: są części Wielkiej Brytanii, do których Żydzi po prostu nie mogą się dostać".
Gdy Partia Konserwatywna sięgnęła po mocne antyimigranckie hasła, to dla lidera Partii Reform będącej jeszcze bardziej na prawo sceny politycznej, nie zostało już wiele miejsca. Nigel Farage, którego ugrupowanie lideruje w ostatnich sondażach z dużą przewagą, powiedział, iż decyzja z Birmingham "przenosi dyskryminację rasową na zupełnie nowy poziom".
Izrael wykorzystał okazję, by się odegrać na Brytyjczykach
Z wystawionej piłki na pustą bramkę skorzystał też Izrael. Tym bardziej iż kilkanaście dni wcześniej Starmer uznał państwowość Palestyny, co nie spodobało się w Tel Awiwie. Minister Spraw Zagranicznych Gidon Sa'ar zaatakował Brytyjczyków już w czwartek: "Haniebna decyzja. Wzywamy władze Zjednoczonego Królestwa do cofnięcia tej tchórzliwej decyzji".
Głos zabrała też porwana przez Hamas Emily Damari. Jej głos jest o tyle istotny, iż ta zagorzała fanka Maccabi ma podwójne obywatelstwo: brytyjskie i izraelskie. O jej uwolnienie apelowała opinia publiczna w obu krajach. Zaangażował się w tę kampanię też premier Wielkiej Brytanii. Ostatecznie Damari, która w wyniku ataku na jej dom 7 października 2023 roku została ranna i straciła dwa palce lewej dłoni, została zwolniona z niewoli w styczniu i wymieniona (wraz z dwoma innymi zakładnikami) za 90 Palestyńczyków więzionych w Izraelu.
Dziś Damari, której nazwisko po uwolnieniu skandowali kibice na meczu Tottenhamu, nie kryje swojego oburzenia: "Jestem głęboko wstrząśnięta tą skandaliczną decyzją o zakazie wstępu dla mnie, mojej rodziny i moich przyjaciół na mecz Aston Villi w Wielkiej Brytanii. Piłka nożna to sposób na łączenie ludzi bez względu na ich wiarę, kolor skóry czy religię, a ta obrzydliwa decyzja robi coś dokładnie odwrotnego. Wstydźcie się. Mam nadzieję, iż się opamiętacie i przemyślicie to ponownie. Zastanawiam się, co dokładnie stało się z brytyjskim społeczeństwem. To tak, jakby wywiesić na zewnątrz stadionu wielki napis: «Żydom wstęp wzbroniony». Co się stało z Wielką Brytanią, jeżeli tam jawny antysemityzm stał się normą? W jakże smutnym świecie żyjemy".
Milczenie w całej sprawie zachował tylko kibic nr 1 drużyny Astona Villa. sukcesor tronu Zjednoczonego Królestwa, książę William, od kilku dni wzywany jest przez swoich "braci po szalu", by też się wypowiedział w sprawie obecności kibiców Maccabi na meczu. Jednak jedyne, co wiadomo o księciu Walii, to to, iż 6 listopada będzie w Rio de Janeiro i nie pojawi się na spotkaniu Aston Villi z Maccabi.