Żużel. „Włoska robota”, rzesza kibiców i historyczne występy w Lonigo (REPORTAŻ)

2 godzin temu

Sezon 2024 oficjalnie dobiegł końca. Za nami ostatnie zawody rangi mistrzowskiej, które odbyły się 20 października w Lonigo. Miałem przyjemność oglądać je z bliska i zobaczyć, jak najmłodszy skład reprezentacji Polski w historii Mistrzostw Europy Par na żużlu zdobywa srebrny medal po zaciętej walce z Duńczykami i Brytyjczykami.

Okazję na wyjazd do Lonigo otrzymałem, dzięki telewizji SabmarTV, która była odpowiedzialna za realizację transmisji dla Motowizji. W Lonigo pełniłem rolę reportera z parku maszyn, dzięki czemu mogłem z bliska oglądać nie tylko zmagania na torze, ale też pracę wszystkich teamów w parku maszyn. Zanim jednak doczekaliśmy się startu zawodów, w północnych Włoszech zaliczyliśmy lekki falstart.

fot. FIM Europe

Prognozy poprzedzające zawody w północnych Włoszech były dalekie od optymistycznych. Niektóre z nich mówiły nawet, iż w ciągu 4 dni przed MEP na Lonigo ma spaść aż 100 milimetrów deszczu. Na szczęście opady nie były tak obfite, co i tak nie sprawiło, iż przygotowanie toru było proste dla włoskich toromistrzów. Plandeka, której użyto do zakrycia owalu była bowiem za mała, by pokryć całą powierzchnię łuków. Z tego powodu woda spłynęła pod nią, a szczególnie przy krawężniku nawierzchnia była luźna i przemoczona. Przez to rozpoczęcie zawodów zostało opóźnione. To było idealną okazją do tego, by zobaczyć, co Lonigo ma do zaoferowania poza stadionem żużlowym.

Lonigo jest pamiętane głównie przez bardziej doświadczonych kibiców. W końcu ta arena była obecna w kalendarzu cyklu SGP w 1995 roku oraz w latach 2005-2008. W ostatnich latach żużel w tym mieście nie był w najlepszej kondycji, a prym przejęło Terrenzano. Lonigo ma jednak ambicje na zdobycie pozycji najważniejszego ośrodku żużlowego w kraju. Ma też ku temu predyspozycje. Jest to mała, malownicza miejscowość położona blisko autostrady A4 prowadzącej z Turynu do Triestu. W bliskim sąsiedztwie Lonigo znajduje się m.in. Werona, Vicenza oraz Padwa.

W samym Lonigo największe wrażenie robi historyczna część miasta, w której pełno jest kawiarni, restauracji oraz małych lokali usługowych. Niedziela to dla większości dzień wolny od pracy, więc w ogródkach i samych wnętrzach lokali było dość tłoczno, a w powietrzu dominowały głośne rozmowy. Kolejnym punktem wartym zwiedzenia jest katedra z wysoką średniowieczną wieżą położoną tuż obok. Całe Lonigo jest na tyle małe, iż zobaczenie miasta to kwestia jednego spaceru, podczas którego można zrobić przerwę na spróbowanie lokalnych przysmaków.

Wisienką na torcie atrakcji Lonigo, przynajmniej dla miłośników żużla jest jednak Parco delle Fierre, nazywany również Parco Ippodromo. To duży, owalny park w środku zabudowy, który w tygodniu służy jako parking, ale w weekend jest zamknięty dla samochodów. To właśnie w tym miejscu rodził się żużel w Lonigo. Z toru korzystano od lat 40. XX wieku do lat 70., w których najpierw Moto Club Lonigo przeniósł się do sąsiedniego miasta Monticello di Fara, by następnie wybudować dziś znany stadion Santa Marina.

Wracając do faktycznego celu podróży, tor wymagał długich godzin intensywnych prac. W Lonigo trwała więc wielka mobilizacja, za którą trzeba pochwalić organizatorów. Od samego rana robili wszystko, by zawody odbyły się jak najszybciej. 3-godzinne opóźnienie biorąc pod uwagę stan toru, to i tak naprawdę dobry wynik. Aby zawody mogły się odbyć, wykorzystywano ogromne maszyny. Dzięki nim udało się ściągnąć nadmiar przemoczonego materiału i dostać się do twardszej części nawierzchni.

Kibice tymczasem zbierali się już od godziny 13. Organizatorzy przygotowali dla nich strefę gastronomiczną, gdzie mogli zjeść i napić się w naprawdę przystępnej, choćby jak na polską kieszeń cenę. Wielkim zainteresowaniem cieszyło się oczywiście piwo, które kosztowało 4,50 euro, ale nie brakowało też fanów drinka Aperol Spritz. Ten był oferowany już za 3,50 euro. Kibice mogli też zdecydować się na program zawodów, czy na dedykowanym stoisku kupić odzież i różne akcesoria związane z lokalnym Moto Club Lonigo. Wśród obecnych na obiekcie fanów udało mi się znaleźć także Polaków. Co ciekawe, wielu fanów, z którymi rozmawiałem nie przyjechało do Lonigo aż z Polski. Duża część to bowiem mieszkańcy Italii.

W Lonigo nie zabrakło też włoskich akcentów. Do prezentacji wszyscy żużlowcy wyjechali na kultowych Vespach. Przed rozpoczęciem zawodów odegrano też robiący duże wrażenie hymn Włoch. Trybuny były pełne kibiców z całego świata, swoich ulubieńców dopingowali nie tylko Włosi, którzy oczywiście byli jednymi z najgłośniejszych. Na doping mogli też liczyć Duńczycy, Brytyjczycy, czy oczywiście Polacy.

Za kulisami zawodów wszyscy pracowali w pocie czoła. Ogromne zaangażowanie było widoczne ze strony Duńczyków. Z nimi na zawody przyjechał nie tylko I trener, czyli Nicki Pedersen, ale też Hans Andersen. Obaj panowie ze wszelkich sił starali się doradzać Rasmusowi Jensenowi i Frederikowi Jakobsenowi, co przełożyło się na 1. złoty medal w trenerskiej karierze Nickiego Pedersena. W polskim obozie aktywny był Mateusz Cierniak, który uważnie analizował swoje biegi, a także chętnie spoglądał na poczynania innych zawodników. Same zawody przyniosły więcej rzeczy historycznych. Polacy zdobyli medal najmłodszym składem w historii. Wielkiej rzeczy dokonali też Brytyjczycy z Tomem Brennanem, Danem Thompsonem i Leonem Flintem. Zawodnicy ze Zjednoczonego Królestwa wywalczyli bowiem pierwszy medal MEP w historii swojego kraju.

Lonigo po prostu trzeba ocenić pozytywnie. Jest to miejsce w starym stylu, bez krzesełek, wybitnie działającej szerokiej, ale z ogromną duszą i wydaje się, iż głodem żużla. Stadion w tym małym, włoskim mieście po prostu warto odwiedzić, jeżeli jest się fanem dyscypliny i akurat przebywa się w okolicy.

REKLAMA, +18

Idź do oryginalnego materiału