Temat numer jeden ostatnich 48 godzin to nie występy zawodników, a potyczka pomiędzy niejakim Panem Radkiem, widzem Canal Plus, a prowadzącymi program w żużlowej stacji. O co poszło? Ano o sposób komentowania żużla przez jego ikonę, Tomasza Golloba. Drugi „hot news” to zwierzenia Maksa Drabika w temacie pt. „kto tak naprawdę rządzi w ROW-ie Rybnik”.
Jako, iż mieszkam na stałe za Odrą, czyli na jej zachodnim brzegu, bardzo często lubię sobie porównywać ogranie pewnych tematów w Polsce i w Niemczech, co nader często widać w tych, o ile to tak można nazwać, felietonach.
Czy ekspert w studio musi być erudytą? Śmiem twierdzić, iż absolutnie nie. Ekspert to ekspert, czyli postać zasłużona dla danej dyscypliny sportu, znająca ją od podszewki. Niemiecki oddział stacji Sky Sports, taki odpowiednik Canalu Plus w Polsce, przez lata współpracował z postaciami doskonale znanymi z piłkarskich boisk, jak Lothar Matthäus czy Dietmar Hamman.
Przy Formule 1 często można było posłuchać Ralfa Schumachera. Powiem tyle, iż żaden z nich nie władał na początku swojej współpracy niemieckim znanym z twórczości Goethego, drugiemu z wymienionych zdarzały się katastrofalne błędy, a mecz piłkarski trwa 90 minut i jest więcej czasu w myślenie aniżeli przy komentowaniu biegu żużlowego czy jego podsumowaniu.
Żużel. Zawrzało na antenie! Gollob starł się z widzem! – PoBandzie – Portal Sportowy
Żużel. Kurtz walczy z bólem po upadku w Pradze. Co z jazdą z Włókniarzem? – PoBandzie – Portal Sportowy
Zdarzają się błędy i Tomaszowi Gollobowi, może choćby jest tego więcej niż w przypadku wyżej wymienionych, ale to on z polskich „nieczynnych” już żużlowo zawodników, oprócz świętej pamięci Jerzego Szczakiela, na miano eksperta zasługuje i tutaj zdania nie zmienię. Osobiście uważam, iż patrząc na całą drogę medialności Tomasza Golloba, jeszcze od momentu bycia zawodnikiem, przez pierwsze wizyty w telewizyjnym studio, do teraz, postęp jest gołym okiem widoczny w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Nie mam zamiaru stawać w obronie Tomasza Golloba, ale warto jeszcze w tym wszystkim pamiętać, iż nikt z nas, choćby Ci, którym „zwierza” się na łamach portali odnośnie swojego stanu zdrowia, tak naprawdę nie zna go do końca i niejeden z nas w obliczu takich, a nie innych problemów zdrowotnych siedziałby z mocną depresją w czterech ścianach, a nie w komentatorskim fotelu. Osobiście nie jestem adwokatem Tomasza Golloba, ale zalecam krytykantom wzięcie pod uwagę całokształtu sytuacji i wskazania lepszego kandydata w polskim żużlu do miana eksperta. Nie wiem, może dożyję czasów, kiedy jakaś stacja dopnie kontrakt na „eksperta” po zakończeniu kariery przez Bartosza Zmarzlika, co kiedyś nastąpić przecież musi, i wtedy będzie miarodajna skala porównawcza. Nie sądzę też, iż to sam Tomasz Gollob był inicjatorem zatrudnienia w telewizyjnej stacji i ten fakt również warto mieć na uwadze.
O ile przy meczach ligowych, owszem, zdarzają się, nazwijmy to, „wpadki” o tyle, jak słusznie zauważył naczelny strony redaktor Rabenda, Gollob doskonale się sprawdza jeżeli ma więcej czasu w wypowiedź i wtedy niuanse żużla tłumaczy naprawdę bardzo dobrze.
Jerzy Stuhr śpiewał na opolskim festiwalu lata temu: „Śpiewać każdy może, jeden lepiej, drugi gorzej”. Komentować również, z tą różnicą, iż jeden w telefonie do studia jako kibic, a drugi w studio dla oglądających kibiców z workiem medali na plecach. Jak to mawiał cytowany przeze mnie nader często Heniu Lermaszewski z serialu Dom: „W życiu najlepiej być kibicem. Odpowiedzialność i podatność na krytykę żadna, a jak Cię wpuszczą na linię do studia, to można sobie „pojeździć” ile Bozia dała po schorowanym komentatorze”.
I żeby było jasne, ja nie słucham Tomasza Golloba z racji jego erudycji, bezbłędności i refleksu w komentowaniu biegów, ale z racji, iż mam możliwość posłuchania faceta, który zęby zjadł na żużlu i na którego jako „szczyl” się biegało, bo jako jedyny dorastał do pięt zachodnim mistrzom. Gdybym ja miał władzę sprawczą w stacji, to nie zaczynałbym porządków od Golloba, a choćby od tego, aby znaleźć inne tematy „grzejące” oglądających w maju aniżeli kącik transferowy redaktora Mateusza Puki.
Ja się pytam, serio? Stacja, która ma prawa do rozgrywek i ma je promować, w maju czy czerwcu skupia się na kolejnych transferach? Pewnie wielu się nie zgodzi, ale dla mnie to po prostu chore. Promowanie faceta, który coś gdzieś usłyszał, ktoś mu coś powiedział i nakręcanie przez samą telewizję transferów. Przyjdzie końcówka sezonu, to nakręcajcie ile się da ale nie k**** w maju czy czerwcu.
Podobnie, jak w kółko grono tych samych ekspertów w niedzielnym magazynie i dwugodzinna nasiadówka pozbawiona emocji, „zwarć” ,które są „solą” podobnych magazynów sportowych za Odrą. Tomasz Gollob jest jednym z mniejszych problemów sprawiających, iż po latach chwalenia coraz więcej oglądających gani sposób pokazywania żużla. Musiało trafić siłą rzeczy na samego Golloba i w końcu trafiło.
I na koniec krótko w temacie: Maks Drabik versus atmosfera w zespole ROW Rybnik. Tu rozpisywać się za szeroko nie ma o czym. Przyznaję, iż wypowiedzi Piotra Żyto, iż prezes się nie wtrącą w pewne kwestie przyjmowałem z mocnym niedowierzaniem, jak niedawno podopieczny DPS worek z ziemniakami. Maks usiadł przed kamerą i otwarcie powiedział, iż gospodarz w Rybniku, niczym Stanisław Anioł przy ulicy Alternatywy 4, jest tylko jeden. Rządzi i dzieli. Dla Maksa szacunek. Mało który zawodnika ma „jaja”, aby publicznie powiedzieć jak jest.
Żużel. Drabik szokuje tuż przed Falubazem! Nie spał po nocach! – PoBandzie – Portal Sportowy
Żużel. Toruń wyrwie Małkiewicza?! istotny głos ws. transferu! – PoBandzie – Portal Sportowy
Żużel. Drabik ostro o ROW-ie Rybnik! „Nie ma żadnych relacji” – PoBandzie – Portal Sportowy
Znając charakter prezesa, pewnie gwałtownie Drabik junior będzie wrogiem numer 1. Prezes jest pamiętliwy. Mocno lata w żużlowych kuluarach, oczywiście nieprawdziwa, plotka, iż to za osobistym wstawiennictwem jednego z działaczy ROW-u podczas młodzieżowych zawodów jednemu z zawodników Wrocławia została wpisała kuriozalna niezdolność do jazdy. „Stan ogólny dobry”. Przypadek chciał, iż wcześniej ów zawodnik startował dla zespołu ze Śląska. Biedny ten prezes Rybnika. Wszystko na jego głowie, a ludzie to wilki – z Maksem na czele – i wbijają mu szpilki.
Także kochani, jak w tytule, komentować i krytykować nie każdy może. Krytykują swoich szefów tylko Ci, którzy mają jeszcze „jaja”. Szkoda, iż tych ostatnich mniej coraz. Chyba, iż cała akcja to „szydera” i zaplanowana mistyfikacja, ale to by znaczyło, iż klub niepoważnie traktuje telewizję.