Nietypowy dziś dzień, bo nie piątek, na pisanie krótkiego komentarza, ale i okazja też jest nietypowa. Obiecuję, iż będzie krótko. Aby było jasne, szanuję działaczy i prezesów od lewej do prawej, wszak bez nich żużel w paru ośrodkach nie miałby już jakiegokolwiek prawa bytu. Do wczoraj jednak byłem przekonany, iż największym osiągnięciem w historii „pomysłów” działaczy na załatwienie rywala było skonstruowanie przed dekadami prototypu przycisku do przerwania biegów na jednym ze stadionów. Od dzisiaj zdanie zmieniam. Częstochowskiej myśli postępowej chyba nikt już nie przebije.
Dlaczego? Ano z prostego powodu. Wczoraj Włókniarz Częstochowa gościł na swoim torze zespół Falubazu Zielona Góra z Leonem Madsenem w roli głównej. Tak, z tym Leonem, który parę dobrych lat, a dokładnie osiem, ścigał się pod Jasną Górą, ku uciesze kibiców, którzy solidarnie zapomnieli wczoraj o jego zasługach.
Jak wiadomo, oprócz rozstania z Częstochową, Madsen rozstał się ze swoją partnerką i powstał prawny problem w sprawie opieki nad dziećmi. O zgrozo, ta kwestia miała swoje „pięć minut” w częstochowskim parku maszyn. Jakimś dziwnym trafem była partnerka zawodnika Falubazu znalazła się przed zawodami, ponoć nie zgłoszona do protokołu, w parkingu i dumnie paradowała przed nosem Leona. Przypadek? Osobiście nie sądzę. Zdaniem klubu, była partnerką Madsena to dobra znajoma i nie ma w jej wczorajszej obecności niczego nadzwyczajnego.
Żużel. Awantura w Częstochowie! Spięcie Madsena i sztabu Lwów po meczu! (WIDEO) – PoBandzie – Portal Sportowy
Żużel. Co była żona Madsena robiła w parku maszyn? Mamy głos Włókniarza ws. awantury! – PoBandzie – Portal Sportowy
Być może dla wielu nie ma, dla mnie jednak ma. Jak to jest, iż dziennikarze nie mogą przed zawodami pracować w parkingu, a mogą przechadzać się po nim, niczym na wybiegu modowym w Mediolanie, znajome działaczy? To pytanie do władz PGE Ekstraligi. Ktoś w Częstochowie prawdopodobnie wpadł na pomysł na to, jak wyprowadzić zawodnika z równowagi. No lepszego sposobu niż wpuszczenie do jaskini lwa byłej partnerki i matki dzieci zawodnika, biorąc pod uwagę ich aktualne stosunki, ja bym nie wymyślił. Po prostu w Częstochowie postanowiono Dzień Matki świętować już w jego wigilię. Od razu zaznaczam, iż za samym zawodnikiem jakoś nie przepadam. Na szczęście, po interwencji rywali i sędziego, znajomą klubu sprawnie usunięto z parkingu przed meczem.
Gospodarz klubu uznał, niczym Stanisław Anioł, iż znajoma, niczym Miećka z Alternatyw, wpadnie, jak donoszą, skąpo odziana, ze szmatą do parkingu i „posprząta” psychicznie przed meczem swoim widokiem zawodnika rywali. Plan, patrząc na wynik meczu, się kompletnie nie powiódł, bo i po prawdzie był jak z Gangu Olsena. Mi osobiście zabrakło w parkingu do kompletu jeszcze córek zawodnika. Pewnie też się znają z działaczami. To dałoby pewnie, a piszę z autopsji, finalnie lepszy skutek. Widok eks raczej przeważnie budzi wściekłość, aniżeli depresję, co Leon skutecznie swoją jazdą pokazał na torze. Z widokiem dziecka, po rozłące, bywa jednak już różnie.
Żużel. Doyle wyszedł ze szpitala. Są nowe wieści, kontuzja odnowiona! – PoBandzie – Portal Sportowy
Tak się zastanawiam, czy ciesząc się na widok znajomej w parkingu ktoś pomyślał, iż żużel to niebezpieczny sport, a dekoncentracja czy nerwy mogą zupełnie niechcący doprowadzić do kolejnej tragedii na torze? A gdyby taki Madsen „łeb” miałby mniej odporny? Skasował jakiegoś lokalnego matadora i posadził na wózku inwalidzkim? Żużel sam w sobie jest „pikantnie” niebezpieczny i szaleństwem jest „doprawianie” go na siłę.
Mogą być różne opinie, każdy ma prawo do swojej, ale ja utrzymuję i utrzymywał będę, iż częstochowski Stanisław Anioł, czyli Michał Świącik, żużel zna doskonale i wiedział doskonale czym obecność jego bliskiej znajomej w parkingu akurat przy okazji tej potyczki „pachnie”. Skończyło się tak, jak się skończyło, ale takie zagrywki mieć miejsca nie powinny. jeżeli w sport mieszamy brutalnie życie prywatne naszych rywali, to już naprawdę bardzo nisko moralnie upadliśmy. Nie bronię Madsena, jemu też się jeszcze dostanie, ale ktoś pod Jasną Górą zapomniał ile ten zawodnik „wyjeździł”, ile faktur wystawił i ile oraz kiedy za nie płacono. Tyle.
I na koniec sam Madsen, który po zawodach zanim rozmawiał z dziennikarzami, pytał czy nie są czasem ze „znienawidzonej” błyskawicznie Częstochowy. Dziennikarz, dziennikarzowi nie jest równy i warto o tym Panie Leonie pamiętać. Znam i takich pod Jasną Górą, którzy mają swoje zdanie i swoje opinie. Oby się historia nie zakończyła tak, iż niedługo – wedle Pana życzenia – rozmawiali będą z Panem tylko ci z Zielonej Góry, a reszta – poniekąd słusznie – będzie miała Pana w dupie. Niżej podpisany również.
ŁUKASZ MALAKA
PS Mam nadzieję, iż po powyższym tekście przez cały czas będziemy znajomymi z prezesem Włókniarza. Z tego miejsca wnioskuję zatem o wejście do parkingu przed następnym meczem. Przyjdę może nie wyzywająco ubrany, ale z bejsbolem na rywali.
LEWOSKRĘTNI PO SGP W WARSZAWIE: