A – jak Ameryka i Aabenraa. Jak dotąd to właśnie do Stanów Zjednoczonych najdalej nas pociągnęło na żużel. Celem wyjazdu na przełomie stycznia i lutego tego roku był oczywiście mecz USA – Reszta Świata, ale nie ukrywamy, iż łączyliśmy go również z tygodniowym zwiedzaniem Los Angeles, San Francisco i okolic. Czy pobijemy to odległościowo? Niewykluczone. Chodzą słuchy, iż marzy nam się zobaczenie mistrzostw Argentyny, która też przecież jest… na A.
Palmy w tle, a my na torze. Tak wygląda żużel w StanachAabenraa to z kolei duńska miejscowość położona niedaleko Vojens. Zaliczylismy tam jeden z ciekawszych wyjazdów, a późnym i chłodnym wrześniowym wieczorem zdecydowaliśmy się na odpalenie grilla. Redaktor Rabenda spisał się jako grillmaster, ale wieści głoszą, iż potem – w wyniku intensywnego wieczoru – pomylił pomieszczenia i zasnął na niewłaściwej kanapie.
B – jak Betard, Berlin i Bewley. Firma Betard Państwa Dziechcińskich jest dla nas niczym swego czasu Falubaz dla Andrzeja Huszczy. Wspiera nas od początku za co serdecznie dziękujemy i mamy nadzieję będzie to kontynuowane nadal. Na B jest również Berlin, a to tam na jakichś 38 metrach mieści się nasze dziennikarskie centrum dowodzenia. Bewley? Z nim wiąże się zabawna historia. Redaktor Rabenda dosyć regularnie spotyka go we Wrocławiu. Kiedy jednak Dan zobaczył naczelnego na obiekcie w USA powiedział jedno z uśmiechem: „K….nawet tu będziemy gadali?”.
C – jak Czekański, Czytelnicy i Clickbait. Bez wątpienia dziennikarski mentor portalu. Osoba, która o dziennikarstwie wie sporo i nie ukrywamy, iż często mamy Pana Bartka na telefonicznych łączach. Czytelnicy – systematycznie z roku na rok ich przybywa i za to Wam serdecznie dziękujemy. Ostatnie ze słów na „C” to „clickbait”. Zdarzają się one i nam. „Transfer last minute. Janowski ma nowy klub”. To oczywiście tytuł artykułu, w którym informujemy o tym, iż „Magic” na koniec sezonu dołączył do Sheffield Tigers. Wzorem kolegów, po wyświetleniach widać, iż udało nam się Was nabrać. Staramy się jednak, aby takich „niespodzianek” po wejściu w artykuł było jak najmniej a na pewno mniej niż u innych.
D – jak dziennikarze Przewinęło się przez siedem lat naprawdę wielu. Byli lepsi i gorsi. Byli tacy, którzy zapowiadali się naprawdę dobrze, a ostatecznie za parę złotych więcej zdecydowali się pójść w „Złote Dzieci” czy „Złote silniki” na innych portalach. Nie brakowało w historii również takiego, który mając przed laty robić relację z zawodów, zakończył ją niespodziewanie w połowie i udał się ponoć do parkingu. Co nim kierowało? Nie wiemy po dziś dzień. Wszystkim byłym i obecnym współpracownikom życzymy najlepszego i dziękujemy.
E jak Elaboraty. Mamy paru takich Czytelników, którzy zasypują nas bardzo długimi wiadomościami. Czasem dotyczą one naszych umiejętności dziennikarskich, czasem niezgadzania się z tezami zawartymi w naszych publicystycznych tekstach. Możemy Wam zdradzić, iż niektóre z nich to lektura na dobre pół godziny. Wszystkie opinie jednak czytamy i bierzemy sobie do serca.
F – jak… Forrest Gump. Skąd filmowy hit w naszym alfabecie? Pamiętacie porucznika Dana Taylora z tego filmu? My pewnego wieczoru w Los Angeles natknęliśmy się wieczorem na mocno „wstawionego” weterana wojny z Iraku. Był boso, owinięty amerykańską flagą z papierosem w ustach. Zaczepił nas i jakieś piętnaście minut opowiadał swoje wojenne losy. Na to jak bogata była to historia dodatkowo wpływał fakt, iż byliśmy w stanie, w którym co nieco można zapalić i również z tego skorzystaliśmy. Po zakończeniu byliśmy zgodni nie tylko nastrojami. Skojarzenie mogło być tylko jedno. Spotkaliśmy prawie porucznika Dana.
Tu spotkaliśmy naszego „porucznika”G – Grand Prix. Dla nas ma zupełnie inne znaczenie. Święci nie jesteśmy. Przy paru wyjazdach na żużel zdarzyło nam się jechać własne „Grand Prix”. Polega ono na tym, iż jedna kolejka napoju wyskokowego to jeden bieg. Uwierzcie, iż nigdy nie wiadomo kto ma dzień konia i trzyma formę do finału a kto zdefektuje czyli odpuści kolejkę a kogo pociągnie i zaliczy „bandę”. Też tak bywało ale to na … 10 rocznicę. Każdy preferuje inne warunki torowe, nie bez znaczenia jest też lokalizacja takiego Grand Prix. Ciekawostka. Bywało choćby tak, iż jednego wieczoru odjeżdżaliśmy dwa turnieje, jak chociażby w węgierskim Kesztehely. Jeden turniej zakończyliśmy o 24, a o 2 zaczęliśmy następny i dojechał on ku naszemu zaskoczeniu do finału z udziałem tylko … 2 zawodników. Nie został wcale przerwany. Byliśmy po prostu lepsi niż angielski Manchester.
Fotka przed GP KesztehelyH – jak Henryk Grzonka. Dla nas najlepsza encyklopedia żużla. jeżeli tylko mamy w planach jakiś starszy „materiał” żużlowy zaczynamy od tego, co Pan Henryk ma w temacie do powiedzenia. A uwierzcie ciężko znaleźć taki stary żużlowy temat, w którym do powiedzenia ma niewiele. To też wielki ekspert od historii turniejów Grand Prix. Dziękujemy i zapewniamy, iż Pana Henryka zobaczycie i przeczytacie u nas jeszcze nie raz.
I – jak Iwona. Pani Iwona, która przygotowuje dla Was przegląd social mediów pokazuje nam dobitnie, co Was interesuje najbardziej. Wiecie, iż ten przegląd pokazujący co słychać u żużlowców poza torem robi wśród Was większą furorę aniżeli niejeden, naszym zdaniem, dobry wywiad czy materiał? Znak czasów. Dla nas smutnych.
J – jak Jarmuła, Jedzenie i Jamróg. Akcji pomocowych, pisząc nieskromnie, było przez lata wiele na naszych łamach. Najbardziej jednak poruszyła nas jednak Wasza pomoc dla Świętej pamięci Józefa Jarmuły. Dzięki Wam zebraliśmy ponad 20 tysięcy złotych, a uśmiech na twarzy byłej legendy był najlepszą zapłatą. Jakub Jamróg to z kolei może nie mistrz świata ale na pewno mistrz jeżeli chodzi o pomoc innym. Kubie wystarczy rzucić tylko hasło – zbieramy na to i na to i sprawa jest załatwiona. Podobnych jemu pozostało na szczęście więcej. Anders Thomsen, Martin Vaculik, Szymon Woźniak, Emil Sajfutdinow, Bartosz Smektała czy Norbert Krakowiak to mocno „pomocowi” zawodnicy w naszych akcjach.
Ze śp. Józefem Jarmułą. Bardzo ważne zdjęcie w kolekcjiJako, iż często udajemy się na żużlowe wyjazdy, to nie brak też próbowania różnych smakołyków. Redaktor Malaka korzysta z okazji i ocenia w Google każdą knajpę w której podczas wyjazdów jadamy. Kompanów podróży przed wystawieniem oceny o zdanie pyta wiec wcale takim chamem nie jest. Możemy zdradzić, iż najgorzej wypadła pizzeria z bardzo słoną pizzą przy jednym z rond w Malilli. Najlepsze jedzenie? Staromacek w Pradze, gdzie wpadliśmy na kapitalny gulasz z knedlickami i smazeny syr z hranolkami.
K – jak Kasprzak. Jak dotąd nasza żużlowa perełka. Jedyny w historii portalu zawodnik, który odmówił nam rozmowy. Przyczyn nie znamy po dziś dzień. Nie było rozmowy po Grand Prix Challenge na torze w Gorican, kiedy KK wywalczył awans do Grand Prix. Pan Krzysztof Kasprzak kazał nam się po prostu odp******, Pozdrawiamy!
L – jak Landshut. Tam nas zawsze goszczą z honorami. Być może przez to, iż szef redakcji doskonale operuje językiem niemieckim, a być może przez to, iż swoją rolę w transmisjach z meczów Landshut, gdy jeszcze chciano w telewizji je pokazywać, odegraliśmy. To szczególne miejsce na żużlowej mapie. Choć warto zdradzić, iż gdyby nie jeden ze sponsorów Bartosza Zmarzlika, to po tegorocznym Grand Prix wracalibyśmy z majówki chyba … pieszo.
M – jak Meatbolls i Mezye. Słynne kulki mięsne, którymi poczęstowano nas w liniach KLM na trasie Amsterdam – Los Angeles. Nie ukrywamy, iż za dobrze na nas to nie podziałało. Toalety nie tylko samolotowe, ale i lotniskowe były oblegane. Bardziej niż po dobrej grochówce. Skąd Krzysztof Meyze w alfabecie? Mamy jedną mocną wpadkę którą wychwyciło zaledwie parę osób. Swego czasu redaktor Prochowski zrobił długi wywiad z żużlowym sędzią. Na sobotę przygotował część pierwszą rozmowy, w niedzielę miała iść kolejna. Niestety z przyczyn technicznych się nie ukazała.
N – jak Noclegi. Wiele ich było. Jak wspominaliśmy wcześniej, zawsze staramy się pozwiedzać przy okazji żużla. Najlepsze „spanie” w naszej wyjazdowej karierze? Chyba postawimy na nocleg w San Francisco, gdzie było na bogato i z klasą. Uświadczyliśmy choćby złotych klamek.
O – jak Obiektywizm i Oxford. Wojciech Koerber słusznie kiedyś napisał, iż żaden dziennikarz nie jest do końca obiektywny. Zgadza się. Mamy swoje sympatię i antypatie. Najsympatyczniejszy dla nas i zawsze skłonny do współpracy na wielu płaszczyznach jest nie kto inny, jak Anders Thomsen. Najwięcej maili, iż zaraz spotkamy się w sądzie otrzymaliśmy od kancelarii reprezentującej interesy Krzysztofa Mrozka. Na mailach jednak tylko się skończyło, a szkoda. W Oxfordzie bywamy co najmniej raz do roku. Bynajmniej nie na tamtejszym uniwersytecie a stadionie gdzie mają miejsce zawody żużlowe. Możemy napisać jedno, iż manager Peter Schreock sprawdza się nie tylko sportowej roli, ale kumpla znakomicie.
Z zawsze uśmiechniętym i skorym do pomocy Andersem ThomsenemP – jak Plebiscyty, Płonka Karol i Pisanie. W ciągu tych siedmiu lat przewinęło się sporo plebiscytów na naszym portalu. Te, które najbardziej przypadły Wam do gustu dotyczy Złotej Klawiatury i Mikrofonu, czyli wybierania najlepszych dziennikarzy i komentatorów. Drugi to z kolei organizowane na wzór „Złotej Piłki” – „Złote Koło”. Wszystkie edycje zwyciężył Bartosz Zmarzlik, ale kto wie jak to by się potoczyło w tym roku, gdyby głosujący z Argentyny nie zapomniał wpisać… Brady’ego Kurtza.
Karol Płonka to oczywiście nasz wieloletni statystyk i analityk. Szerzej pokazaliśmy go naszym Czytelnikom w programie „Lewoksrętni” i nie ma co ukrywać, iż skradł Wasze serca. Cięta riposta, ogromna wiedza i zamiłowanie do liczb. Możemy zagwarantować, iż Pana Karola w kolejnym roku u nas nie zabraknie. Pan Karol ma jeden minus. Jak dzwoni to albo się nie odbiera albo godzinę wypisuje z życiorysu.
Piszemy do Was gdy tylko możemy, o bardzo różnych porach. Najbardziej oryginalna? Podczas naszego wyjazdu do Stanów miała miejsce słynna afera maltańska w reprezentacji Polski. O godz. 5 naszego czasu (była wtedy godz. 14:00 w Polsce) dzwoniliśmy po komentarz do Marka Cieślaka. Polowe „biuro” musiało zostać wtedy rozstawione wyjątkowo wcześnie.
R jak Richardsson Emma – Wdowa po sp. Lee Richardssonie. To jeden z tych wywiadów, o który najdłużej zabiegaliśmy, który długo się tworzył i nigdy się na naszych łamach nie ukazał. Skończyło się długimi, nocnymi i trudnymi rozmowami z bohaterką o Lee i nie tylko. Ostatecznie rozmowa, się nie ukazała. Uznaliśmy iż nie wszystko jest na „sprzedaż”
S – jak Spóźnienie. Jeździmy na zawody sporo, ale tylko raz się na nie spóźniliśmy. Pamiętny wyjazd do Holsted. To tam po drodze, w sobotę, na terenie Niemiec złapaliśmy gumę. Warsztaty zamknięte. Już myślami byliśmy w drodze powrotnej, kiedy to z odsieczą ruszył właściciel znanej z kevlaru Gollobów firmy HN. Nie wiemy jak to zrobił, ale doprowadził do otwarcia warsztatu w Lubece, znalazła się adekwatna opona, a my po przejechaniu ostatnich 350 km w 3 godziny wpadliśmy na stadion w momencie, kiedy startował drugi bieg.
T – jak telefony. Dzwonimy my, dzwonią i do nas. Do nas nie o tyle z pretensjami, ile z interesem. Nie brak telefonów od działaczy na zasadzie: „może przywalcie temu albo temu”. Ciekawostka. Jeden z byłych prezesów miał zasadę, iż nigdy nie odbierał, ale po czasie oddzwaniał. Legenda głosi, iż przed oddzwonieniem zastanawiał się jaki będzie temat rozmowy i szykował „stanowisko” w sprawie. Panie Prezesie, pozdrawiamy!
Telefony w dłoń i jedziemy. Tu przepytywaliśmy Tony’ego RickardssonaU – Upadek. I takie historie miały miejsce w naszym własnym Grand Prix, o którym wspominaliśmy przy literce „G” W Pardubicach przesadziliśmy na tyle, iż po piątkowej imprezie tylko część „załogi” była w stanie dotrzeć na turniej o Zlata Stuhe. Wnioski wyciągnęliśmy ze „złych przełożeń”. To se ne vrati.
Cisza przed burzą. Potem odbyły się słynne „zawody” w PardubicachV – Vojens. Druga po niemieckim Landshut miejscowość, do której nie tylko ze względu na bliskie kontakty z tamtejszymi działaczami nader chętnie się udajemy. Pogoda zwykle nam nie sprzyja, ale nam jakoś nie wiadomo czemu Dania wybitnie przypadła do gustu choć jak wiadomo napoje wyskokowe to nie są tam tanie rzeczy.
W – W jak Wrocław. Jedni z nas z niego pochodzą, inni w nim pomieszkują. Najczęstsze miejsce redakcyjnych spotkań. Chcecie nas spotkać i nas opierdzielić? Najłatwiej nas złapać przed meczem ligowym lub turniejem Grand Prix w barze przy skrzyżowaniu Godebskiego i Mickiewicza. To nasz punkt „zborny”. Wpadajcie!
Y – jak Youtube. Na Youtube są Lewoskrętni. Nie jesteśmy w stanie sobie przypomnieć skąd i kiedy wziął się pomysł na robienie jakichś dziwnych pogadanek o żużlu w formie video, ale taki właśnie tytuł ma nasz nazwijmy to „program” . Co nas zaskoczyło, znajduje on swoich odbiorców. Rozwijamy się coraz mocniej, a jeżeli chcecie zrobić nam prezent na urodziny, to dorzućcie TUTAJ subskrypcję. Swego czasu jeden z kolegów po fachu, bynajmniej nie telewizyjny zażyczył sobie od nas paru stówek aby w formacie zagościć. Ceni się bardziej aniżeli sami zawodnicy czy działacze. Jakoś go na szklanym ekranie nie widać co mogłoby potwierdzać iż stawka jest przesadzona.
Z – jak Zengota i Zakończenie. Grzegorz Zengota był bohaterem jednej z naszych pierwszych zbiórek. Dziękował mocno, deklarując wylewnie, iż jeżeli tylko będziemy potrzebowali jego pomocy lub z nim rozmowy zawsze będzie do naszych usług. Wyszło gorzej niż z rodziną na zdjęciu. Przy kolejnych zbiórkach dla innych obiecane przez Pana Zengotę gadżety nigdy do nas nie dotarły, jak i wywiady „ekskluzywne” do skutku nigdy nie doszły. Numer skasowaliśmy i zdrowia oraz wyników życzymy.
Jest też jednak grono zawodników, na których zawsze możemy liczyć. Jak wspominaliśmy, wielu akcjach pomagali nam też Andrzej Lebiediew, Marcin Nowak czy wspomniani wcześniej żużlowcy. Nie możemy zapomnieć również o Danielu Kaczmarku. Nie było akcji, w której nie dorzuciłby czegoś od siebie.
Zakończenie – ono oczywiście być musi. Nie pozostaje nam napisać jak to, iż dziękujemy, iż nas wspieracie, czytacie i oby tak zostało.
Na Moście Karola staramy się bywać przynajmniej raz na dwa lata!
A tu wystawnie i elegancko. Z Dawidem Ogrodnikiem
Praca wre. Tym razem fotka z Manchesteru
Było o noclegach. W Gorzowie zawsze miło gościć u przyjaciela portalu – Remigiusza Turka
A na koniec. Nasze zdrowie i naszych Czytelników! Tu fotka z jednego z klimatycznych angielskich pubów
6 dni temu














