Żużel. Tyle oczekuje promotor! Największe roszczenie w historii polskiego żużla

6 godzin temu

W roku 2022 Jak Konikiewicz pozwał firmę One Sport o wypłatę zaległego wynagrodzenia w kwocie 123 tysięcy złotych na skutek braku możliwości polubownego załatwienia sprawy. Jak ustaliliśmy, w ostatnich tygodniach z kolei właśnie do dyrektora łódzkiego klubu trafił zaoczny wyrok nakazujący zapłatę na rzecz firmy One Sport kwoty, uwaga, dwóch milionów złotych!

O komentarz do sprawy poprosiliśmy Jana Konikiewicza. Potwierdza on nasze informacje, jednakże zwraca uwagę na, iż jest to wyrok zaoczny. Zaznacza również, iż jego zdaniem nie miał możliwości obrony i zapewnia, iż sprawa wróci na wokandę. Pełną treść oświadczenia publikujemy pod artykułem.

Żużel. GKM odcina się od pikiety. „Nie mamy z tym nic wspólnego” – PoBandzie – Portal Sportowy

Żużel. Nie zgadza się z karami dla Falubazu! „Takich kibiców nie ma nikt!” – PoBandzie – Portal Sportowy

Żużel. Lider Orła zasypany ofertami. „Nigdy nie byłem w takiej sytuacji” – PoBandzie – Portal Sportowy

Z całą pewnością nie jest to koniec potyczek prawnych pomiędzy obiema stronami. Roszczenie pod kątem wysokości kwoty w stosunku do osoby prywatnej jest rekordowe, jeżeli chodzi o sport żużlowy. Niebawem do sytuacji ma się ustosunkować także firma One Sport.

KOMENTARZ JANA KONIKIEWICZA:

„Tak, jest to prawda – natomiast jeżeli ktoś trochę zna się na prawie, to wie czym jest „wyrok zaoczny”. To wyrok wydany przez sąd bez udziału pozwanego, gdy ten nie złożył odpowiedzi na pozew. Sąd wówczas rozstrzyga sprawę na podstawie samego pozwu i dowodów przedstawionych przez powoda, czyli całkowicie jednostronnie – bez rozprawy.

W odpowiedzi na moje wszczęte postępowania przeciwko One Sport i już jedną, choć nieprawomocnie, wygraną w I instancji sprawę sądową o zaległe wynagrodzenie, One Sport domaga się ode mnie odszkodowania w wysokości 2 milionów złotych. Sąd powinien rozstrzygnąć to w uczciwym i sprawiedliwym procesie, ale nie dał mi na razie szansy na obronę i czynny udział w tej sprawie.

Ja w styczniu i lutym tego roku, przebywając najpierw w Meksyku, a następnie w Łodzi, nie wiedziałem choćby o korespondencji sądowej zaadresowanej do mojego mieszkania w Toruniu. Po dwukrotnym nieskutecznym doręczeniu, następuje próba dostarczenia pozwu przez komornika – pełni on niejako funkcję listonosza. Również nie zastał mnie pod tym adresem, bo prostu tu nie przebywałem. Zostawił awizo w skrzynce, które odebrałem we wskazanym terminie. (screen z potwierdzeniem został dołączony do wiadomości redakcji)

Na odpowiedź na pozew miałem 30 dni i złożyłem go, jak myślałem, w prawidłowy sposób. Niestety, sąd był innego zdania i w połowie marca wydał wyrok zaoczny, co wykluczało w tamtym momencie całkowicie moje prawo do obrony.

Jak należy zaznaczyć, wyrok jest nieprawomocny, zażalenia na procedury i sam sprzeciw są aktualnie rozpatrywane. Sprawa na pewno wróci na wokandę – a adekwatnie dopiero na nią trafi. To będzie raczej długi proces, z wieloma niespodziankami, bo oparty jest na, delikatnie mówiąc, insynuacjach i wyobrażeniach.

Za ujawnieniem mojej prywatnej sprawy, co należy zaznaczyć- sprzed kilku miesięcy; stoi osoba, która choćby w ostatnich dniach dobrowolnie określiła się mianem dłużnika wobec mnie, co mnie bardzo zdziwiło. Wygląda na to, iż zrobiła to tylko w celu uzyskania tego dokumentu i przekazania go mediom.

Nie miałem takiego pomysłu, ale to może słuszna idea, by zrealizować życzenie tej osoby i by rzeczywiście stała się moim dłużnikiem. Kompletuję dokumenty potrzebne do wszczęcia postępowania cywilnego przeciwko tej osobie, a jest to tylko jeden z wielu powodów”.

Idź do oryginalnego materiału