Tai Woffinden po dramatycznym wypadku wciąż przechodzi trudną regenerację i robi wszystko, by w pełni sił wrócić na tor w barwach Moofin Malesa Ostrów w przyszłym sezonie. Brytyjczyk wrócił pamięcią do tamtych dramatycznych chwil, odsłaniając kulisy zdarzenia. Nie ukrywa też, iż proces powrotu do zdrowia nie przebiega tak lekko, jak mogłoby się wydawać z zewnątrz.
Do groźnego wypadku doszło 30 marca w Krośnie, podczas sparingu z Cellfast Wilkami. Tajski, przygotowujący się wtedy do sezonu, zaliczył fatalny upadek, którego skutkiem było kilka poważnych złamań.
– Wypadek nie był zły. Powodem, dlaczego miałem tyle urazów było podniesienie dmuchanej bandy. Nie była przymocowana prawidłowo. I dlatego jestem w takiej sytuacji . Leżąc na torze, myślałem, iż złamałem obie nogi, ale prawdopodobnie jedna mi tylko zdrętwiała. Wiedziałem, iż ta jest złamana, bo moja stopa leżała na boku, a gdy nią ruszyłem, czułem, jak ruszają się kości. Potem prawie ramię opadło, było rozbite na kawałki z przemieszczeniem. Zwichnąłem też lewe ramię. Nie widziałem żadnej z moich rąk. Nie wiedziałem, iż przebiłem płuco, nie wiedziałem, iż mam połamane żebra. Czułem ogromny ból ze wszystkiego. Kiedy leżałem na torze cały poraniony i spojrzałem na twarz Pawła Piskorza, to wyglądał jakby zobaczył ducha. (…) Wsadzili mnie do karetki i nastawili mi ramię. A potem zaczęli podawać mi środki przeciwbólowe i jakieś mocne leki. Zrobiło się niewyraźnie. Pamiętam jeszcze śmigła helikoptera, oderwanie od ziemi, a potem straciłem przytomność – opowiada Tai Woffinden w wywiadzie z Marcinem Musiałem.
Żużel. Władze Stal Gorzów będzie się tłumaczyć radnym! Co z kredytem? Padły ważne słowa! – PoBandzie – Portal Sportowy
Czarny scenariusz
Sam fakt, iż skończyło się jedynie na złamaniach, może Woffinden traktować jako ogromne szczęście. Jak sam przyznaje, tamten wypadek mógł zakończyć się choćby śmiercią.
– Możesz umrzeć po utracie 2,5 L krwi. Powiedzieli mi w szpitalu, iż straciłem trzy litry krwi. Miałem wiele transfuzji krwi, kiedy dotarłem do szpitala i w trakcie operacji istniało duże prawdopodobieństwo, iż umrę. Gdybym był w karetce, umarłbym na skutek utraty krwi. Helikopter zabrał mnie do szpitala o wiele szybciej – zdradza Tajski w rozmowie na Youtube.
Żużel. Brzytwa Sieraka. Co nam się nie (udało) (FELIETON) – PoBandzie – Portal Sportowy
Po tak poważnej kontuzji Woffinden musi włożyć ogrom pracy, aby odzyskać sprawności fizyczną sprzed wypadku. Droga do pełnego powrotu wciąż jest długa, ale Brytyjczyk konsekwentnie walczy o to, by już w przyszłym sezonie znów wystąpić w barwach Moofin Malesa Ostrów.
– Jeszcze nie zacząłem robić żadnych ćwiczeń kardio. Podnoszę ciężary, próbuję odzyskać siłę. Od czasu pobytu w szpitalu do wyjazdu do Wrocławia straciłem dziewięć kilogramów mięśni. Dopiero zaczynam nabierać kształtów. Moje łydki wyglądają dobrze, ale nie zacząłem jeszcze ćwiczyć wysiłkowo Na rowerze pewnie wytrzymałbym jakiejś 10 minut. Prawdopodobnie w listopadzie będę odrobine mniej przygotowany niż zazwyczaj. Ludzie nie rozumieją, ze z zewnątrz wyglądam dobrze. Wygląda na to, iż jestem w dobrej formie. Mogę spacerować po torze. Jednak noga dalej mnie boli, boli mnie biodro. jeżeli siedzę w busie przez godzinę, a potem wysiadam, to czuję się jak 70-latek. przez cały czas brakuje mi trochę siły w tej ręce. Po prostu myślę, iż moje ciało potrzebuje czasu – kończy.