W piątek o godzinie 15 wystartowały kwalifikacje do jutrzejszej rundy SGP w Warszawie. Ponownie odbywały się one w formie sprintu i niestety kolejny raz doszło do skandalicznej sytuacji. Jak się okazało – czasy telewizyjne, nie zgadzały się z tymi, które podlegały ocenie.
Niełatwy był początek kwalifikacji dla Polaków. Żaden z nich nie dotarł do Q2, a największą sensacją była porażka Bartosza Zmarzlika z Janem Kvechem. Zamieszanie zaczęło się jednak po tym jak zakończono pierwszą serię pojedynków.
– Czasy, które wyświetlają się po prawej stronie, nad nazwiskami żużlowców nie są takie same, jak te czasy, które wyświetlają się po lewej stronie. Czasy po prawej są trochę szybsze i tak jest w przypadku każdego zawodnika. Było tak u Bartka Zmarzlika i Jana Kvecha. Później sprawdziliśmy u Dominika Kubery i Brady’ego Kurtza – przekazał Marcin Kuźbicki na antenie Eurosportu.
Zawodnicy, którzy pozostali w walce o wyścig sprinterski czekali na zakończenie zamieszania. Ostatecznie wyniki zaliczono i zawodnicy mogli znowu pojawić się na torze.
– Czekałem na moment, w którym nazwisko Bartosza pojawi się nad Janem Kvechem. Czas Polaka w tym lepszym pomiarze wydaje mi się, iż był lepszy od tego, który zaliczono Czechowi. Bartkowi zaliczono ten gorszy pomiar. To duże zamieszanie, być może będą jakieś protesty, bo po raz kolejny wygląda na to, iż Polak nie jest sprawiedliwie traktowany podczas kwalifikacji – powiedział Mateusz Kędzierski.
Swoje oburzenie po kwalifikacjach wyraził szkoleniowiec polskiej kadry. Nie ukrywa on, iż wyniki mogą nie być sprawiedliwe.
– Nie jest to przypadek tylko Bartka Zmarzlika, więc to jest coś nie w porządku. Uważam, iż te kwalifikacje mogły wypaczyć albo wypaczyły wynik. Nie wiem czy jest jakieś rozwiązanie, które to wytłumaczy. Ja na ten moment takiego nie widzę – grzmiał Rafał Dobrucki.