Żużel. Najgorzej było z Ermolenko, czyli 56. urodziny Krzyżaniaka

2 godzin temu

56 lat kończy dzisiaj były reprezentant Polski, Jacek Krzyżaniak. Karierę zaczynał w roku 1987 w barwach Apatora Toruń, skończył w 2008 reprezentując GTŻ Grudziądz. W 1997 roku Krzyżaniak został Indywidualnym Mistrzem Polski po wygranym na torze w Częstochowie biegu barażowym ze Sławomirem Drabikiem.

– Na początku serdecznie dziękuje za życzenia urodzinowe. Lata lecą. Pytasz mnie o ten jedyny bieg, który najbardziej pamiętam? Zdecydowanie baraż ze Sławkiem Drabikiem podczas finału IMP w Częstochowie. Wygrałem wtedy, można powiedzieć, z „lokal matador” i atmosfera na trybunach była mocno gorąca. Ten bieg dał najwięcej emocji i satysfakcji. W 1994 roku byłem w finale drugi, trzy lata później na torze faworyta miejscowych kibiców wygrałem. Pamiętam, iż wtedy dostałem „nagrodę” od częstochowskiej publiczności, która chyba w jakimś plebiscycie była uznana za najlepszą – mówi nam dzisiejszy solenizant.

Byłego zawodnika wrocławskiej Sparty zapytaliśmy o to, z kim przez ponad dwie dekady było najtrudniej mu rywalizować na żużlowym torze.

– interesujące pytanie na urodziny (śmiech -dop.red.). Wiesz co, jak mam z zaskoczenia odpowiedzieć to powiem, iż z Samem Ermolenko. Z nim startowałem wielokrotnie spod taśmy, ale – o ile się nie mylę – nigdy go nie pokonałem. Były mecze, iż się wiozło dwukrotnie Hansa w Pile, a Ermolenko zawsze mi uciekał – dodaje Krzyżaniak.

Gdyby Jacek Krzyżaniak mógł na 56. swoje urodziny wybrać prezent dla polskiego żużla to… – Tu odpowiem bardzo szybko. Chciałbym, aby tym prezentem był fakt, iż młodzieży do żużla będzie przybywało z każdym rokiem, a nie ubywało. Tyle wystarczy. Wszystkich kibiców serdecznie pozdrawiam – podsumowuje Jacek Krzyżaniak.

O tym dlaczego Jacek Krzyżaniak został żużlowcem, a nie piłkarzem i jak poderwał przyszłą żonę na frytki przeczytacie w obszernym wywiadzie TUTAJ

Finał IMP 1997. Od lewej Drabik, Krzyżaniak i Gollob.
Bieg dodatkowy o złoto. Sławomir Drabik (z lewej) kontra Jacek Krzyżaniak. FOT. JAROSŁAW PABIJAN.

Idź do oryginalnego materiału