Żużel. Na złość mamie odmrożę sobie uszy. O „polskim” juniorze importowanym

4 godzin temu

Czy obecny system jest zdrowy i wydajny? Mimo wszelkich za i przeciw, uważam, iż jest akceptowalny. Być może sporo mu do doskonałości, być może przy tym trafiliśmy, jak to w sporcie, na nieco słabsze i mniej liczne pokolenie. Do tego utrudniony z racji kosztów i niechęci możnych, start. Koniec końców jednak, gdyby nie obowiązująca ochronka, tym bardziej nie mielibyśmy liczącego się przychówku. A iż nieliczny? Cóż, są ośrodki, które nie mają powodu narzekać, a mogą jeszcze wypożyczać własne „nadwyżki produkcyjne”.

W sporcie nie ma nic na pewno. Znakomity, utalentowany, rokujący adept, z wielu przyczyn, nie mających nic wspólnego z ową ochronką, może nigdy nie zostać wybitnym żużlowcem. Kontuzje, niezbyt odporna na uciechy, za to odporna na wiedzę głowa, wreszcie biologia, zatem wzrost, przyrost wagi i masy mięśniowej, zmiana położenia środka ciężkości, a w ślad za nim nowa, niekoniecznie idealna, sylwetka. Inne zupełnie cechy psychomotoryczne. Dochodzą też mocniejsze silniki i cięższe motocykle w porównaniu z mini speedwayem i już jawi się obraz licznych pułapek czyhających na młodego człowieka, których powinien unikać, bądź skutecznie się z nimi zmagać, by ostatecznie osiągnąć sukces, na miarę choćby Bartka Zmarzlika.

Żużel. Jakobsen poinformował o stanie zdrowia. Chce jeszcze wystąpić w Ostrowie

Żużel. Kurtz mówi o rozczarowaniu i walce psychicznej. „O jedną rundę za późno”

Ktoś powie: „Bartkowi ochronka nie była potrzebna”. Nie mam pewności. Żeby była jasność. Nie ośmielam się ujmować Zmarzlikowi talentu, pracowitości, czy umiejętności błyskawicznego przyswajania wiedzy. Mam na myśli inny aspekt. Czy przy wolnym rynku młody, perspektywiczny i obiecujący Mikołaj Krok miałby szanse na pełny sezon terminowania w ekstralipie, z tak mizerną zdobyczą punktową, ale widocznymi gołym okiem, acz „niespiesznymi” postępami, jakie czyni? Czy nazbierałby bezcennych doświadczeń praktycznych, objeżdżając wszystkie tory, w pełnym ligowym anturażu, ze stresem na czele? Moim zdaniem – nie. Przegrałby z kilka pewnie lepszym, ale opatrzonym, być może nieco starszym kolegą z importu i to zanim zdołałby cokolwiek zaprezentować. Przegrałby z wyborami szefów klubów, na bazie rokowań, dorobku i przypuszczeń, a nie miałby szansy pokazać się na torze w spotkaniu ligowym i przekonać do siebie decydentów. Ten wybrany zaocznie, wedle spekulacji, „gwarantowałby” choćby dwa, trzy oczka, w wyścigach z rówieśnikami. A Krok, Duchiński, Przanowski grzaliby ławę, zaliczając co najwyżej turnieje zaplecza kadry, o ile ktokolwiek zdołałby dojrzeć ich możliwości i zaangażowanie, zważywszy niewielką liczbę startów, głównie w nic nie znaczących zawodach. Bednar byłby zdecydowanie górą w tej „rywalizacji”. I takie przykłady można mnożyć. Praktycznie w większości klubów.

Innymi słowy rodzimy, przyszłościowy małolat, który w kolejnym sezonie może być, możecie mi wierzyć, znaczącym, skutecznym, punktującym solidnie juniorem, zostałby w blokach startowych i dziś przez cały czas byłby na początku drogi. Kilka pięter niżej. Przegrałby nierówną walkę z różnymi Andersenami, Bednarzami i innymi, gdyż ci, z braku mocnej ligi i konkurencji u siebie, zdołali kilka razy pokazać się światu. Choćby w IMŚJ, czy innych, dla odmiany, liczących się i zauważalnych, zawodach, często rangi mistrzostw Europy bądź świata. Na to „pan nikt” Mikołaj Krok, nie miałby najmniejszych szans.

Żużel. To on przejmie Start Gniezno? Mówi o długach i przyszłości! (WYWIAD)

Oczywiście lobbując „za” można naciągać rzeczywistość, podając skrajne, wyrwane z całości, kontrastujące przykłady, by swe „racje” udowadniać. jeżeli zestawimy Sajfutdinowa, czy Woffindena, którzy z tego przywileju, gdy obowiązywał kilka lat temu, korzystali, z takim Lampartem, czy Świdnickim, to kontrast będzie oczywisty, acz skrajnie nieuczciwy. Proszę pamiętać bowiem, iż nie jeden Emil, czy Tajski mieli szansę, podczas uwolnienia dostępu do zespołów obcokrajowcom. Próbowali też inni. jeżeli zestawimy odwrotnie, na przykład Klindta, Smolinskiego, albo jeszcze lepiej Siterę, Klinga, czy Edwarda Kennetha ze Zmarzlikiem, a choćby Drabikiem, to co w ten sposób „udowadniamy”? Że system był do d… y? Ilu w tym gronie i po której stronie widzicie aktualnych mistrzów świata? To teraz z innej parafii. Drabik, Smektała, Kubera, Lampart, Miśkowiak, Świdnicki, Trofimow – a tutaj? Prawda, iż wygląda lepiej niż zastawienie Sajfutdinowa z Wawrzyniakiem? Tyle, iż tak samo nieuczciwe.

Wszystko ma swe dobre i złe strony. Nie jestem wrogiem promowania zdolnych, najlepiej wybitnych, obcokrajowców. Tu zgoda, mimo iż w perspektywie trąci to strzałem w kolano. jeżeli jednak Polacy mają zdobywać tytuły, te seniorskie, to zwyciężając w zaciekłej rywalizacji i przy licznej konkurencji, nie zaś z powodu jej braku. Jednak jeżeli owa „promocja” ma sprawić, iż stanie się jednocześnie gwoździem do trumny dla naszych talenciaków, a klubom ma dać alibi dla kompletnego położenia działalności szkoleniowej, choćby „na sztukę”, jak to się w tej chwili często dzieje, to jestem przeciw. choćby jeżeli tylko „na sztukę”.

Żużel. Skończy karierę w Unii?! „Odjedziemy jeszcze razem niejeden sezon”

Poszukajmy salomonowego rozwiązania, by wilk był syty i owca cała. Nasi niech zdobywają szlify jak dotąd, a dla straniero uchylmy furtkę. Jaką, którą, jak bardzo – to już kwestia dyskusji. U24 to jest pewne (dobre?) już stosowane rozwiązanie. Zważywszy dość liczną ekipę, podobnie zdolnych, obcych juniorów, na zbliżonym poziomie sportowym, dla wszystkich z możnych, minimum po jednym, do testów by się znalazło. Tylko oprócz, a nie zamiast naszego młodzieżowca. choćby gdyby miał nim być ów Mikołaj Krok. Kiedy miał 16 lat i rozpoczynał, nikt nie przewidział co z tego wyniknie. Dostał szansę i próbuje – jak wielu jemu podobnych… Janków Przanowskich – finalistów SGP2. Zagranicznym zostaje jeszcze 5 miejsc w składzie na pozycjach seniorskich, pytanie tylko, czy przymuszać kluby. Nie jestem przekonany, a genialnej koncepcji nie znam.

Cóż. Żeby żyć, speedway potrzebuje także wyrobników, średniaków, by na ich tle, gwiazdy mogły błyszczeć. Za rok, za trzy przyjdzie bogatsza fala utalentowanych żółtodziobów, bo deficyt zmusi kluby do rozruszania szkolenia i co wtedy, znowu zmienimy przepisy na kolanie? A jeżeli radośnie pozwolimy startować obcokrajowcom, do tego bez ograniczeń, to za trzy, cztery lata może w ogóle nie być polskiej młodzieży w speedwayu. Ja tego nie chcę.

I jeszcze jedno warto powtórzyć i podkreślić. Nie każdy adept musi koniecznie zostać mistrzem świata. Fakt, iż Przedpełski toczy heroiczną walkę o powrót do elity na poziomie zaplecza. Fakt, iż Polis bądź Dawid Rempała wciąż funkcjonują, jednak na niższych szczeblach rozgrywkowych. Że do podobnego kroku przymierzają się następni, świadczy jedynie o tym, iż nie wszystkim Bozia dała po równo talentu, pracowitości i szczęścia. A nie o tym, iż system zawiódł i trzeba go natychmiast zmienić. Celowo używam zwrotu zmienić, a nie poprawić, bo dla mnie to skrajnie różne pojęcia, zaś praktyka uczy, iż częściej zmienić jest synonimem „zepsuć”, niźli „naprawić”. By jednak na drugim, takoż na najniższym szczeblu, kibice z miast, którym aktualnie mistrzostwo Polski „nie grozi”, mogli na żywo, u siebie w domu, emocjonować się zawodami, potrzebni są też ci mniej utytułowani, bez światowych aspiracji. Może z czasem doczekamy więcej zdeterminowanych i skutecznych jak choćby Robert Chmiel? Szlauderbach, czy Sadurski przez cały czas próbują. Trzymajmy kciuki.

A co, jeżeli po uwolnieniu rynku zacznie ich przybywać najwyżej połowa, w stosunku do obecnej sytuacji, tych kończących wiek juniora? Jak długo jeszcze pociągną Walaski, Hampele, czy inne Kołodzieje? Kiedy powiedzą sobie dość, pozostanie jedynie rewitalizacja „Hlibo-podobna”. Tylko ilu takich „byłych” zechciałoby wrócić na tor, korzystając z posuchy. Promujmy więc, ale przede wszystkim swoich. Obcokrajowcom możemy uchylić wrota, by nie dobijać konkurencji, jednak nie przesadzajmy ze szlachetnością poczynań.

Przemysław Sierakowski

Idź do oryginalnego materiału