Żużel. Morris zabiera głos ws. Łaguty i Sajfutdinowa! Podsumowuje też sezon GP

6 godzin temu

Znane są już wszystkie najważniejsze rozstrzygnięcia w cyklu Grand Prix. W Toruniu poznaliśmy ostateczny układ podium za sezon 2024, w Pardubicach odbył się turniej Grand Prix Challenge, a do tego w poniedziałek przyznano „dzikie karty” na kolejne rozgrywki. O tym, jak przebiegała tegoroczna walka o indywidualne mistrzostwo świata, nowej lokalizacji w kalendarzu oraz braku Artioma Łaguty oraz Emila Sajfutdinowa porozmawialiśmy z Philem Morrisem podczas żużlowego weekendu w Czechach.

W sezonie 2024 władze FIM Speedway Grand Prix mierzyły się ze sporymi wyzwaniami. Wiele razy, jak chociażby w Pradze, pogoda nie ułatwiała zadania organizatorom. Wszystkie turnieje udało się jednak odjechać planowo. Cyklowi nie sprzyjała też liczba kontuzji. Sezon gwałtownie zakończyli byli mistrzowie świata – Jason Doyle oraz Tai Woffinden. W Vojens doszło choćby do takiej sytuacji, iż nie wystąpiło czterech stałych uczestników.

– Oczywiście były różne momenty w tym sezonie. Lepsze i gorsze. Mieliśmy mokre i suche zawody. Generalnie mogę ocenić ten rok pozytywnie. Oczywiście niektórzy, chociażby przez kontuzje, nie będą go dobrze wspominać. Te kontuzje to chyba największy minus w tym roku. To, jak wiele ich się zdarzyło pokazuje fakt ilu rezerwowych wzięło udział w cyklu. Szansę dostał choćby czwarty rezerwowy – mówi nam Phil Morris.

Tegoroczne zmagania ponownie upłynęły pod znakiem dominacji Bartosza Zmarzlika. Choć obrońca tytułu miał chwilowy kryzys, to i tak wygrał z dużą przewagą nad resztą zawodników. Już podczas przedostatniego turnieju mógł się cieszyć z piątego złota.

– Triumfował Bartosz Zmarzlik, który w tym momencie wybija się przed resztę stawki. Zasłużył na to zwycięstwo bez dwóch zdań. Był po prostu najlepszy i zasłużenie ma kolejne złoto. Myślę jednak, iż za rok będzie mu trudniej i cała stawka będzie chciała rzucić mu wyzwanie – komentuje dyrektor cyklu Grand Prix.

Nie brak opinii wskazujących na to, iż jedyną drogą na podniesienie rywalizacji w cyklu jest przywrócenie do niego zawodników urodzonych w Rosji, startujących z polskimi licencjami. Mowa oczywiście o złotym i brązowym medaliście sezonu 2021 – Artiomie Łagucie i Emilu Sajfutdinowie. W ostatnim czasie pojawia się coraz więcej głosów, iż FIM, a także Discovery chciałyby powrotu tych zawodników, o czym wspominał np. komentator Eleven Sports, Marcin Musiał.

Pamiętacie mój odcinek o tym, iż powrót Emila jest blokowany przez 3 podmioty: FIM, PZM i promotora?
Coraz więcej mówi się o tym, iż FIM i WBDS gotowe są na zmianę podejścia, a jedyny opór stawia teraz PZM. Po Anglii, Szwecji i Polsce, teraz ten temat zainteresował Duńczyków. pic.twitter.com/cYrrNcA14g

— Marcin Musiał (@MarcinMusial) October 6, 2024


Na przeszkodzie mają stać jednak władze Polskiego Związku Motorowego, które od 2022 roku konsekwentnie podkreślają, iż nie wyobrażają sobie, aby wspomniani żużlowcy słuchali po wygranych turniejach Mazurka Dąbrowskiego. Na tę chwilę ich powrót, choćby przy przychylności ze strony FIM oraz Discovery, wydaje się niemożliwy.

– Dla mnie to są Polacy, nie Rosjanie. Ciągle jednak tak się o nich mówi. Oni mieszkają w Polsce, jeżdżą na polskich licencjach w lidze polskiej. Tak samo to wygląda w Anglii – tłumaczy Morris, który jako szef rozgrywek na Wyspach nie robił problemu wspomnianym zawodnikom z powrotem do ścigania w Premiership.

– Moja opinia jest taka, iż powinni ścigać się w Grand Prix. Tak, jak ścigają się w innych rozgrywkach. Kwestia jazdy Artioma i Emila w cyklu nie jest jednak moją decyzją. Ich powrót nie zależy ode mnie – kontynuuje nasz rozmówca.

Patrząc na to, jak kształtuje się skład uczestników, a także kalendarz cyklu na sezon 2025, za największą zmianę można uznać pojawienie się rundy w Manchesterze. Kibice żużla śledząc kapitalne zawody na tym torze od lat domagali się takiego ruchu. euforii z drugiej rundy w Wielkiej Brytanii nie kryje również dyrektor cyklu.

– To jest naprawdę świetny tor do ścigania. W tym roku podczas Speedway of Nations deszcz nam nie pomagał, bo mieliśmy adekwatnie trzy deszczowe imprezy. To na żadnym torze nie dałoby dobrych efektów. Zawody ligowe i inne turnieje pokazują jednak, iż warto zrobić Grand Prix w Manchesterze. Też czekam na ten turniej – podsumowuje Phil Morris.

ŁUKASZ MALAKA, BARTOSZ RABENDA

REKLAMA, +18

Idź do oryginalnego materiału