Bartosz Zmarzlik po nieudanej rundzie SGP w Warszawie odrobił straty w Pradze, a w dodatku wypracował sobie solidną przewagę nad resztą stawki. Stabilność Polaka może robić wrażenie, ale ekspert tonuje nastroje i uważa, iż jeden rywali może mu poważnie zagrozić.
Bartosz Zmarzlik w minioną sobotę świętował setny występ w cyklu Grand Prix. Jubileusz okazał się dla niego szczęśliwy, gdyż był najlepszy na Markecie i w klasyfikacji generalnej wrócił na prowadzenie. To właśnie regularność gwarantowała Polakowi w poprzednich latach tytuły Indywidualnego Mistrza Świata. Teraz próbuje mu zagrozić debiutant – Brady Kurtz, który zdążył doświadczyć już ogromnego pecha.
– Jest takie powiedzenie: nigdy nie mów nigdy. Generalnie Bartoszowi nie można nic zarzucić jeżeli chodzi o jego jazdę. Dawno nie było takiego zawodnika jak Zmarzlik, natomiast najzwyczajniej w świecie da się z nim wygrać. Czy do tego dojdzie? choćby najlepszemu zawodnikowi na świecie zdarzy się wpadka, może przydarzyć się kontuzja i wtedy wszystko odjeżdża. Brady Kurtz był uważany za faworyta, który może zagrozić Zmarzlikowi. Okazało się, iż może odjechać słabsze zawody, a do tego przytrafiły się kłopoty sprzętowe i Bartosz mu natychmiast odjechał. Dobrym zawodnikom dopisuje szczęście i to jest ważne – mówi nam Ryszard Dołomisiewicz, były żużlowiec.
Żużel. Madsen z ambitnym planem! Chce zostać mistrzem świata!
Żużel. Są dzikie karty na SEC! Janowski bez szans na GP?!
Żużel. Lindgren będzie kończył karierę? Jest odpowiedź zawodnika!
Nasz rozmówca ocenił również zmiany, które zaszły przed sezonem. Znacznie ciężej jest teraz dostać się finału. Nie spodobały mu się sprinty, które są nieregularne i uważa, iż punkty są w nich rozdawane za darmo.
– Jest to podniesienie poprzeczki i wprowadzenie większych niewiadomych. Z 10. miejsca można wygrać turniej. Nie wiem, czy to ciekawy, czy nie. Ktoś jedzie dobrze rundę zasadniczą i przez jedną małą wpadkę może nie dostać się do finału. Zostało to wprowadzone i zawodnicy muszą się dostosować. Wprowadzono sprinty, które realizowane są przed wybranymi turniejami, wtedy gdy komuś akurat tak pasuje. Trzeba zabiegać o to, żeby odbywało się to w sposób bezstronny. Ciężko przewidzieć, który zawodnik wystrzeli z formą, ale nietrudno wyłapać, który może być najszybszy przed danym turniejem. Wcale nie musi wskazywany jako faworyt. Jazda na czas i rywalizacja w czwórkę to dwie różne sprawy. Raz to robimy raz nie, a punkty uciekają. Inni dostają je za darmo, bo ani to nie przyciąga kibiców, ani nie wszyscy zawodnicy się do tego przykładają. Komu przypasuje, temu przypasuje, bo tak naprawdę zawodnicy ścigają się z wiatrem – stwierdził Ryszard Dołomisiewicz.
Żużel. Zawrzało na antenie! Gollob starł się z widzem!
Ściganie w Pradze pozostawiało wiele do życzenia. Dominowało pierwsze pole startowe, które zdecydowanie ułatwiało jazdę zawodnikom startującym właśnie spod kredy. Ponadto ścigania na trasie było jak na lekarstwo. Ekspert nie uważa jednak, iż trzeba wycofywać takie tory z cyklu.
– Tory są różne i tego się nie zmieni. Ten w Pradze był zawsze w jakiś sposób jednostronny. choćby gdy próbowano kombinować albo pogoda przygotowała go jako przyczepny. Często był też bardzo twardy, więc można go zrobić na różnych skrajnościach. Geometria jednak powoduje, iż jeżeli pojawią się obawy przed deszczem, to trzeba przygotować ten tor w taki sposób, żeby przetrwał, chociaż do połowy zawodów. Będą takie sytuacje, iż różne tory będą w ten sposób się zachowywać – powiedział Dołomisiewicz.