Żużel. Mama Woffindena w wyjątkowym wywiadzie. Myślał o końcu kariery, dla niej to Superman

21 godzin temu

Sue Cundy, mama Taia Woffindena, jest pod wrażeniem, jak jej syn dzielnie znosi ból kontuzji. Kobieta była gościem programu Talk Speedway, gdzie odpowiedziała mnóstwo ciekawych anegdot. Przytoczyła również historie, gdzie Woffinden niemalże zakończył karierę po śmierci ojca Roba.

Tai Woffinden w ciągu swoich ostatnich pięciu sezonów, tylko raz zdołał uniknąć jakiejkolwiek poważnej kontuzji. Nie jest to dobra passa dla trzykrotnego mistrza świata na żużlu, któremu kontuzje uniemożliwiały skuteczną rywalizację na torach. Sue Cundy, czyli mama Taia Woffindena, jest pełna podziwu dla swojego syna. Jest pod wrażeniem, ile on bólu potrafi wytrzymać.

– Zbiera swoje żniwo, to na pewno. Nie byłby człowiekiem, gdyby to nie bolało – mówi Brytyjka w podcaście Talk Speedway. – Naprawdę dobrze to znosi. Nie mam pojęcia, jak on to robi. Może to Superman czy coś podobnego.

Brytyjczyk słynie ze specyficznego charakteru, który nie raz był brany pod uwagę w publicznej dyskusji. Niektórzy przekraczają pewne granice, szczególnie w popularnych grupach brytyjskiej społeczności żużlowej. Sue uważa, iż kibice przechodzą samych siebie. Rozumie postawę swojego syna i zachęca niektórych do jazdy na motocyklu.

OGLĄDAJ WOFFINDENA W BRITISH SPEEDWAY NETWORK. MASA MECZÓW DO ODTWORZENIA!

– Nie możesz sobie pozwolić na to, aby ciebie to nie obchodziło. Nie możesz też pozwolić, aby ciebie uderzyło. Wtedy będzie już tak zawsze. Na świecie jest sporo okropnych ludzi, którzy bezmyślnie piszą bardzo złe rzeczy. Tutaj nie ma na to potrzeby, naprawdę. Wiesz, chciałabym ich zobaczyć na motorze żużlowym, jak sobie oni poradzą. Tak czy owak, nie możesz pozwolić, żeby to ciebie uderzyło. Nie możesz się przejmować tym, co ci idioci piszą.

Niewiele by brakowało, a młody Tai Woffinden wybrałby startowanie w motocrossie. Brytyjczyk utożsamia się z tą dyscyplina, samemu często startując w wolnym czasie.

– Bardzo to mu się podobało. Kiedy był nieco mały, miał motocykl do motocrossa. Powiedziałabym, iż miał wtedy z dziesięć lat. Jednak pojawił się żużel, a my nie mieliśmy pieniędzy na łączenie obu rzeczy. Wybrał wtedy żużel – przyznaje rozmówczyni Grega Blaira.

Żużel. Doyle przekazał bardzo złe wieści! Rehabilitacja się przedłuża, lekarz mu zabrania!

Żużel. To oni uzupełnią kadrę Startu Gniezno? Chcą postawić na Polaków!

Mówiąc o finansach, rodzina poświęcała się dla kariery ich syna. Mieszkając w Australii zdecydowali się na wynajęcie własnego domu, aby znaleźć fundusze dla młodego żużlowca. Mieszkali wówczas w przyczepie kempingowej.

– Co tu mogę powiedzieć? Musieliśmy wynająć nasze mieszkanie w Australii, żeby cokolwiek złożyć. Będąc szczerym to byliśmy wówczas w ciężkiej sytuacji finansowej. Wówczas żyliśmy w przyczepie kempingowej. Ciężko było uwierzyć, iż zamieniliśmy naprawdę duży dom na obskurną, małą przyczepę kempingową. To jest poświęcenie. Tyle musisz zrobić, aby pomóc swojemu dziecku. Chcesz, aby odniósł sukces i musisz mu pomóc do granic możliwości – dodaje.

Relacja ojciec-syn to nie jest coś niespotykanego w żużlowej społeczności. Wielu byłych żużlowców pozostaje przy sporcie, aby pomóc swojemu dziecku w osiągnięciu sukcesów. Nie inaczej było z Robem oraz Taiem.

– Rob i Ty byli naprawdę blisko. Czasami w oddali widzisz ojca i syna kłócącego się, aby potem razem działać. Czasem się łapaliśmy za głowę i mówiliśmy, iż to był brak szacunku względem własnego ojca, ale tak to już było. Nie wiem czy to dzięki naszemu wychowaniu, ale oni mogli na sobie polegać. Szczerze powiem, iż nigdy ze sobą się nie kłóciliśmy. Po prostu dawaliśmy z siebie wszystko – opowiada Sue Cundy. – Rob zawsze był przy telefonie. Otrzymywał wiadomość, czy możemy pogadać po zawodach. Boom, boom, boom. Nieustannie coś się działo. On sam chciał to robić, żeby nie było.

Żużel. Mówi bez ogródek o zmianach w Grand Prix! Dostało się organizatorom!

Po śmierci ojca oraz fatalnym sezonie w Speedway Grand Prix, Tai Woffinden zastanawiał się nad zakończeniem kariery. Gdyby nie wizyta u psychologa sportu, być może Brytyjczyk startowałby w tej chwili w innej dyscyplinie.

– Całe szczęście, iż do tego nie doszło. Jego umysł był jednak poza sportem. Kiedy wrócił do Australii po utracie ojca i słabym sezonie, to na pewno go uderzyło. Kilka miesięcy w podróży i zaczęły się dywagacje typu – jak mam to robić bez swojego ojca? Poszedł do psychologa sportowego, a tam miał za zadanie wypisać plusy i minusy jazdy na żużlu. To mu naprawdę pomogło. Reszta jest tylko historią – kończy.

CAŁEJ ROZMOWY POSŁUCHACIE TUTAJ

Idź do oryginalnego materiału