jeżeli jakość rywala w debiucie jest pewnego rodzaju wskazówką, co do tego jak duże UFC pokłada w tobie nadzieje, to Jakub Wikłacz już na dzień dobry został mocno doceniony. Na gali UFC 320 były mistrz KSW otrzymał walkę z Patchym Mixem. Amerykanin to były mistrz organizacji Bellator, czyli swego czasu światowego numeru 2 (oczywiście za UFC) z wieloma jakościowymi rywalami w rekordzie. Oraz kiepskim debiutem w UFC, bo dość boleśnie wypunktował go Mario Bautista. Jednak coś takiego mogło wyzwolić w Mixie dodatkowe chęci pokazania, iż to był tylko wypadek przy pracy.
REKLAMA
Zobacz wideo Jakub Kosecki szczerze o swojej karierze: Znajdź drugiego takiego wariata jak ja
Wikłacz dostał mocnego rywala na start. Od początku bitka była bardzo ostra
Walka okazała się dla Polaka dokładnie tak dużym wyzwaniem, jakiego należało oczekiwać. W pierwszej rundzie obaj zawodnicy nie szczędzili sobie mocnych ciosów. Wikłacz ładnie pracował kopnięciami na korpus i łokciami. Jeden z jego ciosów pozostawił duże limo pod okiem Amerykanina. Mixowi udało się obalić Polaka, ale ten był aktywniejszy z dołu i w końcu przetoczył przeciwnika, kontrolując go o wiele skuteczniej łokciami oraz ciosami z góry.
W drugiej rundzie również nie brakowało stójkowych wymian, ale zawodnicy szukali też duszenia gilotynowego. Obaj bezskutecznie, a Polak zaimponował tym, iż gdy Mix go przewrócił, to on błyskawicznie wykręcił się i wrócił do stójki, w której wydawał się nieco lepszy od rywala. Trzecia runda była jednak dla niego najtrudniejsza. Amerykanin w końcu trochę przytrzymał go w parterze i choć Wikłacz znów wił się oraz odpowiadał ciosami z dołu, większe zmęczenie wpłynęło na skuteczność jego starań.
Wikłacz wygrał, choć sędziowie nie byli jednogłośni. Legenda UFC rozczarowana
Przed werdyktem nie można było być pewnym wyniku. Wydawało się, iż zdecyduje druga runda, bo w pierwszej wyraźną przewagę miał Polak, a w trzeciej Amerykanin. Ostatecznie to Jakub Wikłacz został zwycięzcą! Dwóch z trzech sędziów uznało go za lepszego w tym pojedynku! Niezwykle cenne zwycięstwo w debiucie, choć nie zabrakło małej burzy w sieci. Takie werdykty, a zwłaszcza w walkach dość popularnych zawodników, jak np. Mix, często budzą ogniste dyskusje. Legendarny były mistrz wagi półciężkiej i ciężkiej Daniel Cormier uznał, iż sędziowie popełnili srogi błąd.
- Buuuuu! To było złe! Patchy Mix wygrał tę walkę! - napisał na portalu X. Komentujący nie do końca się z nim zgodzili. Owszem, byli tacy, którzy też widzieli tu kradzież, ale większość przyznawała sędziom rację. "Mix przegrał 1 i 2 rundę bez wątpienia", "Oglądałeś to spod oktagonu. On wyglądał jakoś lepiej z tej perspektywy, czy o co ci chodzi?", "Aktywność w parterze jest ważna, a Mix tylko go tam trzymał" - to niektóre z komentarzy. - Trochę tak, trochę nie. W obecnym systemie punktowania ta walka mogła iść w dwie strony - odpowiedział Cormierowi były zawodnik UFC Derek Brunson.
Alex Pereira znów na szczycie! 80 brutalnych sekund i po robocie!
Znacznie mniej wątpliwości było w walce wieczoru. Alex Pereira, były pogromca m.in. Jana Błachowicza, chciał odzyskać pas wagi półciężkiej z rąk Magomeda Ankalajewa (21-2-1). Utracił go w marcu tego roku po rozczarowującej walce. Teraz chciał przypomnieć wszystkim, dlaczego jego ciosy uznawane są za najpotworniejsze w całym UFC. I zrobił to.
Pereira od początku mocno nacierał. Niskimi kopnięciami i mocnymi sierpami odbierał Rosjaninowi kontrolę nad walką. W końcu trafił mocnym prawym i zmusił zamroczonego Ankalajewa do poszukania obalenia. Brazylijczyk skutecznie się jednak wybronił, a potem już w parterze sprowadził istne piekło na głowę rywala. Okładał go potężnymi ciosami, a także brutalnymi łokciami. Sędzia widział, iż w Ankalajewie nie ma już woli do kontynuowania i przerwał widowisko. Alex Pereira odzyskał pas w zaledwie 80 sekund!