Antal Kocso to zawodnik, którego nad Wartą wspomina się z ogromnym sentymentem do dzisiaj. Węgier reprezentował nasze barwy w sezonach 1991-93. Karierę niezwykle charakternego zawodnika brutalnie zahamował upadek z sezonu 1994, gdzie wręcz cudem uniknął śmierci. W świecie przyjęła się koncepcja, iż po tamtym zdarzeniu już nigdy nie pojawił się w żadnych zawodach, co… jest fikcją. W tym materiale wspomnimy walkę o powrót do czarnego sportu naszej madziarskiej gwiazdy.
Tancerz na torze
Antal Kocso należał do złotego pokolenia węgierskiego żużla. Nasi bratankowie byli wówczas w ścisłej światowej czołówce. Sam bohater tego materiału potrafił awansować do finału mistrzostw świata. Ponadto w tamtym okresie Indywidualne Mistrzostwa Węgier składały się z samych Madziarów, co dziś jest czymś nie do pomyślenia.
Żużlowcy z kraju ze stolicą w Budapeszcie po 1990 roku gwałtownie znajdowali zatrudnienie w polskiej lidze. Nie inaczej było właśnie z Kocso, który znalazł się w Gorzowie dzięki staraniom Mariana Spychały. I chociaż pierwsze treningi były różne, bo obfitowały w sporą liczbę upadków, to wąsacz z Segedynu, który sam sobie był tunerem, a rolę mechanika pełniła jego żona, gwałtownie kupił serca gorzowskich fanów. W rozmowie z nami sprzed roku wyznał, iż za najlepszą akcję w swojej karierze uważa pamiętną szarżę na Andrzeju Huszczy, którą wykonał na torze w Zielonej Górze w 1992 roku.
Węgier startował także w Wielkiej Brytanii, gdzie sporo pomagał mu młody Norbert Magosi – w tej chwili jeden z niewielu czynnie startujących rodaków Kocso w zawodach żużlowych.
Zmiana dyscypliny
Sezon 1993 okazał się tym, w którym tak naprawdę rozpoczął się powolny upadek węgierskiego żużla. Przez wiele lat sponsorem tamtejszej kadry narodowej w jeździe na żużlu była firma Volan. Po transformacji z komunizmu zaczęła ona zmniejszać wsparcie, aż w końcu zaprzestała go w ogóle. Tu warto przytoczyć słowa Antala z naszego wywiadu.
– Agonia węgierskiego żużla rozpoczęła się zaraz po upadku ustroju komunistycznego. W latach 90-tych i nieco wcześniej węgierski żużel miał tylko 1 dużego sponsora. Był tylko 1, ale duży. I wydawał pieniądze na całą węgierską drużynę. Z biegiem czasu ograniczał swoje finansowanie, aż w końcu jasno powiedział, iż rezygnuje ze wspierania węgierskiego żużla. A to wywołało powolną lawinę, której skutki widzimy do dziś, łącznie z zamykaniem stadionów. Zmarnowano ogromny potencjał.
To właśnie też w tamtym roku Antal Kocso podjął decyzję, aby zamienić klasyczny żużel, na ten na długim torze. Sporym argumentem ku temu było jego IV miejsce w finale mistrzostw świata, które wywalczył właśnie w drugiej z odmian czarnego sportu.
Decyzja o przesiadce była jednak mimo wszystko zaskoczeniem. Jego rodacy bowiem mieli epizod z jazdą na długim torze, ale zwykle po kilku treningach rezygnowali i skupiali się w pełni na „klasyku”. Tu warto wspomnieć również pewien kontekst. Stare stadiony żużlowe na Węgrzech były bardzo długie, często ich długość wynosiła około 400 metrów. Kocso wychował się na właśnie takim obiekcie w Segedynie. Stąd m.in. we wspomnianej lidze brytyjskiej sobie nie radził aż tak dobrze, ponieważ jego styl jazdy nie pasował do tamtejszych „agrafek”.
Dramatyczny upadek
1 maja 1994 roku to jedna z najsmutniejszych dat w historii motorsportu. Tamtego dnia w wyniku wypadku na torze Imola zginął 3-krotny mistrz świata F1 Ayrton Senna. Mniej więcej w tym samym czasie, gdy miliony widzów na całym śledziły heroiczną walkę o życie legendarnego Brazylijczyka, w niemieckim Dingolfing rozgrywał się inny dramat.
W zawodach żużlowych na długim torze stosuje się kompletnie inny sprzęt. Jako główną różnicę można tu podać, chociażby to, iż motocykl stosowany w tej odmianie rywalizacji zaopatrzony jest w skrzynię biegów, a także rozwija on o wiele wyższą prędkość niż „klasyk”. W rozmowie z Łukaszem Malaką na łamach serwisu „Pobandzie” Antal Kocso wyznał, iż zastosował eksperymentalne rozwiązania, które go zawiodły.
– Na torze w Dingolfing próbowałem nowych rozwiązań w motocyklu. Po starcie w jednym z biegów okazało się jednak, iż nie mogę zmienić biegu z pierwszego na drugi. Straciłem ostatecznie kontrolę nad motorem i doprowadziłem do groźnego upadku – wspominał.
Węgier, który w tych zawodach startował gościnnie, doznał poważnych obrażeń głowy, które zagrażały jego życiu. Na szczęście dzięki interwencji lekarzy nie doszło do najgorszego. Kilka tygodni spędził w szpitalu w Berlinie, po czym, gdy jego stan się poprawił, przeniósł się do Budapesztu, aby tam zakończyć proces leczenia. Kocso miał ogromne szczęście, ponieważ jak sam przyznał, gdyby inaczej upadł, to umarłby. Pomimo tego zdarzenia, leżąc w szpitalnych salach, myślał o tym, aby jak najszybciej wrócić do akcji. Medycy odradzali mu tego pomysłu, wręcz kategorycznie zakazywali go, ponieważ drugi taki upadek, mógłby zakończyć się nieodwracalnym uszkodzeniem mózgu. Żużlowiec z Segedynu chciał jednak podjąć to ryzyko, ale w klasycznej odmianie żużla. Nie zwracał uwagi na medyków, bo wierzył w to, iż to nie jest koniec jego kariery.
Proces powrotu
Rehabilitacja i dojście do pełnej sprawności zajęły mu prawie rok. Redaktor „Sportowych Faktów” i autor serii wielu żużlowych wywiadów prosto z węgierskiego podwórka Wiktor Balzarek znalazł informacje, iż decyzja o powrocie Kocso do żużla sprawiła, iż na torze w Segedynie odbywały się specjalne treningi dla niego. I nie byłoby nic w tym dziwnego, gdyby nie to, iż tamtejszy stadion powoli odchodził w zapomnienie. Nawierzchnia obiektu była w okropnym stanie, czego m.in. potwierdzeniem jest fakt, iż ostatnie zawody rozegrano tam nieco ponad rok później, ale już wcześniej omijano drugą arenę żużlową w mieście szerokim łukiem. W taki oto sposób Antal Kocso krok po kroku powracał do żużla.
Niestety po tej lokacji nie ma żadnego śladu. w tej chwili w jednym z największych miast na Węgrzech zamiast stadionu, gdzie najpierw wychował się, a następnie stawiał pierwsze kroki po dramatycznym wypadku bohater materiału, znajduje się szczere pole – 2 lata po sekretnych treningach „wąsacza” rozebrano go. Z kolei pierwszy obiekt w Segedynie, na którym ścigano się do połowy lat 70. XX wieku, został zrównany z ziemią w okolicach 2019 roku, a w jego miejsce powstała nowoczesna hala sportowa. Czarny sport tam dosłownie umarł…
Krótkie wprowadzenie do ówczesnych eliminacje do cyklu Grand Prix
W 1995 roku po raz pierwszy rywalizowano o tytuł mistrza świata w cyklu zawodów. To był również okres, w którym droga do elity była o wiele bardziej kręta i dłuższa od obecnej. Nas najbardziej będzie interesowała ścieżka kontynentalna, choć w tamtym okresie było ich oczywiście więcej.
Na początku były eliminacje krajowe lub dana federacja nominowała zawodników. Ewentualnie rozgrywano tzw. rundę wstępną. w okresie 1995 ich arenami były Tyrgowiszte (Bułgaria), St. Johann (Austria), Stralsund (Niemcy) i Ludwigslust (Niemcy).
Po tym etapie następowały 4 ćwierćfinały (Lublana, Pfaffenhoffen, Toruń i Marmande), 2 półfinały (Lonigo i Mseno), finał eliminacji kontynentalnych (Miszkolc), a dopiero potem 4 najlepszych żużlowców z tej drabinki walczyło o przepustkę do mistrzostw świata poprzez GP Challenge, które wtedy odbyło się w Lonigo.
Antal Kocso był jednym z ośmiu Węgrów, który otrzymał szansę zawalczenia o występ w Grand Prix. Na poziomie międzynarodowym rozpoczął on ją w niemieckim Pfaffenhofen an der Ilm.
Przebieg ćwierćfinału eliminacji kontynentalnych
Zawody u naszych zachodnich sąsiadów rozegrano 7 maja. Antal Kocso wystąpił w nich, jadąc z numerem 8. Po raz pierwszy pod taśmą zameldował się w drugim biegu. Za rywali miał Czechów w postaci Tomasa Topinkę, Antonina Svaba, a także Rosjanina Olega Kurguskina. Startując spod płotu, zdołał dojechać do mety jako 2. Ograł go pierwszy z reprezentantów naszych południowo-zachodnich sąsiadów, który w tej chwili jest sędzią w różnych zawodach.
W drugiej serii startów wystąpił w ostatnim biegu przed przerwą. Pole B okazało się tym nieszczęśliwym, ponieważ ograli go wszyscy – Andreas Boessner, Siergiej Jeroszyn i Robert Nagy. Na szczęście w wyścigu numer 11 dopisał do swojego dorobku punktowego kolejne 2 „oczka”. Co prawda dojechał do mety za Antoninem Kasperem, ale jego plecy ujrzeli Andreas Schapfl i Gaspar Forgac.
Czwarta seria startów przyniosła mu upragnioną wygraną. Kocso wykorzystał bardzo dobre pole C i z czasem 78,4 sekundy zameldował się na mecie jako 1. Kunszt jazdy Węgra z tyłu podziwiali Franz Leitner, Zsolt Bencze i Walter Nebel. Na tym rywalizacji miał 7 punktów, więc jedną nogą był w zasadzie już w półfinale eliminacji kontynentalnych do cyklu Grand Prix.
W ostatniej serii startów przypieczętował awans do dalszej części rywalizacji. W biegu numer 17 przekroczył linię mety na 2. pozycji – za Zsoltem Boszormenyiem, ale przed Valentino Furlanetto i Vaclavem Milikiem. Na koniec dnia uplasował się na 8. pozycji, co dawało mu przepustkę do występu w Mseno. Z Pfaffenhhofen awans do półfinału eliminacji kontynentalnych uzyskało właśnie 8 najlepszych żużlowców, a ten 9., otrzymał rolę pierwszego rezerwowego.
Wyniki:
1. Antonín Kasper (Czechy), 12+3 (3,3,3,t,3 + 3)
2. Andreas Boessner (Austria) , 12+2 ( 3,3,3,2,1 + 2)
3. Antonin Šváb (Czechy), 11 (1,2,3,3,2)
4. Róbert Nagy (Węgry), 10 (2,1,2,2,3)
5. Zsolt Boeszermenyi (Węgry), 10 (1,2,2,2,3)
6. Tomáš Topinka (Czechy), 9 (3,0,1,3,2)
7. Oleg Kurguskin (Rosja), 9 (0,3,1,3,2)
8. Antal Kócsó (Węgry), 9 (2,0,2,3,2)
9 .Franz Leitner (Austria), 8 (1,1,1,2,3)
10. Andreas Schapf (Niemcy), 7 (3,3,1,0,0)
11. Václav Milík (Czechy), 7 (2,1,3,1,u)
12. Siergiej Jeroszyn (Rosja), 7 (1,2,2,1,1)
13. Zsolt Bencze (Węgry), 4 (2,0,0,1,1)
14. Valentino Furlanetto (Włochy), 4 (0,2,0,1,1)
15. Gaspar Forgac (Słowacja), 1 (0,1,0,d,0)
16. Walter Nebel (Austria), 0 (w,0,0,0,0)
17. Thomas Meggle, 0 (ns)
18. Nikki Schwiger , 0 (0,-,-,-,-)
Bieg po biegu:
1. (77,4s): Schapfl, Nagy, Boeszermenyi, Schwiger (za Nebela)
2. (78,2s): Topinka, Kocso, Svab, Kurguskin
3. (77,3s): Kasper, Bencze, Jeroszyn, Furlanetto
4. (78,8s): Boessner, Milik, Leitner, Forgac
5. (78,9s): Kasper, Boeszermenyi, Leitner, Topinka
6. (79.8s): Kurguskin, Furlanetto, Forgac, Nebel
7. (79,4): Schapfl, Svab, Milik, Bencze
8. (79,1s): Boessner, Jeroszyn, Nagy, Kocso
9. (76,1s): Boessner, Boeszermenyi, Kurguskin, Bencze
10. (77,5s): Milik, Jeroszyn, Topinka, Nebel
11. (77,1s): Kasper, Kocso, Schapfl, Forgac
12. (77,0s): Svab, Nagy, Leitner, Furlanetto
13. (78,9s): Svab, Boeszermenyi, Jeroszyn, Forgac (d)
14. (78,4s): Kocso, Leitner, Bencze, Nebel
15. (78,1s): Topinka, Boessner, Furlanetto, Schapfl
16. (78,6s): Kurguskin, Nagy, Milik, Kasper (w)
17. (przerwany): Boeszermenyi, Kocso, Furlanetto, Milik (u)
18. (78.3s): Kasper, Svab, Boessner, Nebel
19. (77,8s): Leitner, Kurguskin, Jeroszyn, Schapfl
20. (78,0s): Nagy, Topinka, Bencze, Forgac
21. (77,7s): Bieg dodatkowy o wygraną: Kasper, Boessner
Inf. własna
Koniec drogi
Nieco ponad miesiąc później, bo 11 czerwca kwalifikacyjna karuzela przeniosła się do Czech. Ośrodek w Mseno w latach 90. XX wieku gościł wiele ważnych zawodów. W 1997 roku przyszły Stalowiec Jesper Bruun Monberg (startując jeszcze jako Jesper B. Jensen) został Indywidualnym Mistrzem Świata Juniorów. Skąd ten w pewnym momencie zapomniany ośrodek zaczął gościć międzynarodowe imprezy? Z odpowiedzią przyszedł znany i ceniony czeski dziennikarz pan Jan Janu.
– Historia żużla w Mseno rozpoczyna się na dobrą sprawę 20.10.1957. To właśnie wtedy odbyły się tam pierwsze zawody. Stadion pełnił funkcję rezerwową dla klubu Rudej Hvězdy Praga i czasami zdarzały się przerwy w użytkowaniu… W 1991 roku do Mšeno przybył pan Jiří Opočenský i założył firmę Oliba (produkującą rowery). Stadion był w kiepskim stanie – Opočensky zapłacił za renowację, oni zrobili oświetlenie (było prosto z Vojens) i przy wsparciu Miloslava Vernera,, zaczęto organizować różne międzynarodowe turnieje jak el. do SGP, IMŚJ itd. W 1995 roku oprócz eliminacji do mistrzostw świata tradycyjnie 1 maja odbyły się ważne i dobrze obsadzone zawody. Sam Hans Nielsen wtedy wyjechał na tor. Opočensky był także sponsorem Tomaša Topinki. Niestety zmarł on 21 sierpnia 1997 roku – zdradził nam Czech, który w tamtym czasie był członkiem teamu Topinki, a także osobą, która… napisała program na opisywane zawody. Ponadto dał nam do wglądu oficjalny protokół z zawodów.
W międzyczasie obsadzie doszło do kilku zmian. Franz Leitner zastąpił Olega Kurguskina, a Martin Peterca – Petra Vandírka. Z racji, iż obydwaj byli rezerwowymi na tę rundę, to dowołano Csaba Hella, który zajął 10. miejsce w Lublanie.
Antal Kocso do zawodów przystępował z numerem 13. Niestety w jego przypadku liczba ta okazała się pechowa, ponieważ nie zdołał awansować do finału eliminacji kontynentalnych w Miszkolcu. Mało tego – był cieniem samego siebie. W pięciu startach zgromadził jedynie 4 punkty, co na koniec dnia dało mu dopiero 15. miejsce. Tak naprawdę na papierze jedynym pozytywem była 4. seria startów, w której pokonał Austriaka Franza Leitnera (który za kilka dni pojechał jako dzika karta w GP Austrii i był w stanie wygrać bieg, w którym startowali Gary Havelock i Tomasz Gollob) oraz Ś.P żużlowca z Bułgarii Nikołaja Manewa. Poza tym jego plecy ujrzeli Rafał Dobrucki i Władimir Kołodij.
Tym samym dla Antala Kocso marsz ku cyklowi Grand Prix zakończył się w Czechach. I wielka szkoda, iż tak wyszło, ponieważ na dobrze mu znanym torze w Miszkolcu, mógłby pokusić się o awans do GP Challenge.
Wyniki:
1. Rif Sajtgariejew ( Rosja), 14+3 (3,3,3,3,2 +3)
2. Antonín Kasper ( Czechy), 14+2 (3,2,3,3,3 +2)
3. Tomáš Topinka (Czechy), 12 (3,3,2,2,2)
4. Rafał Dobrucki( Polska), 9 (0,3,1,2,3)
5. Antonín Šváb (Czechy), 9 (2,2,2,0,3)
6. Róbert Nagy (Węgry), 9 (1,2,3,1,2)
7. Władimir Kołodij (Ukraina), 8 (0,2,0,3,3)
8. Andreas Boessner (Austria), 7+3 (2,1,1,2,1 + 3)
9. László Bódi ( Węgry), 7+2 (2,1,2,0,2 + 2)
10. Sándor Tihanyi (Węgry), 6 (0,3,3,t,0)
11 Roman Jankowski (Polska), 6 (2,1,0,3,0)
12 Franz Leitner (Austria), 5 (3,0,0,1,1)
13 Martin Peterca (Słowenia), 5 (1,w,2,1,1)
14 Antal Kócsó (Węgry), 4 (1,0,1,2,0)
15 Nikołaj Manew (Bułgaria), 2 (1,1,0,0,0)
16 Zsolt Boeszermenyi (Węgry), 0 (u/w,-,-,-,-)
rez. Csaba Hell ( Węgry) 3 (-,0,1,1,1)
Bieg po biegu:
1. Sajtgariejew, Jankowski, Nagy, Tihanyi
2. Leitner, Boessner, Peterca, Boszormenyi (U)
3. Kasper, Svab, Manew, Kołodij
4. Topinka, Bodi, Kocso, Dobrucki
5. Tihanyi, Svab, Boessner, Kocso
6. Dobrucki, Kołodij, Jankowski, Hell
7. Topinka, Nagy, Manew, Peterca (W)
8. Sajtgariejew, Kasper, Bodi, Leitner
9. Tihanyi, Bodi, Hell, Manew
10. Kasper, Topinka, Boessner, Jankowski
11. Nagy, Svab, Dobrucki, Leitner
12. Sajtgariejew, Peterca, Kocso, Kołodij
13. Kasper, Dobrucki, Peterca, Tihanyi (T)
14. Jankowski, Kocso, Leitner, Manew
15. Kołodij, Bossner, Nagy, Bodi
16. Sajtgariejew, Topinka, Hell, Svab
17. Kołodij, Topinka, Leitner, Tihanyi
18. Svab, Bodi, Peterca, Jankowski
19. Kasper, Nagy, Hell, Kocso
20. Dobrucki, Sajtgariejew, Boessner, Manew
Bieg dodatkowy o ósme miejsce. Boessner, Bodi
Bieg dodatkowy o pierwsze miejsce. Sajtgariejew, Kasper
Awans do finału eliminacji kontynentalnych: 8 + 1 rezerwowy
NCD: 65,8 Rif Sajtgariejew (Bieg numer 16)
Źródło: Jan Janu
„Sam chciałem zadecydować o swoim losie”
Materiał ten jednak nie powstałby, gdyby sam zainteresowany nie opowiedział o decyzji dotyczącej powrotu do żużla. Węgier ochoczo postanowił podzielić się swoimi wspomnieniami.
– Chciałbym opowiedzieć o tym w formie listu, dzięki czemu będziemy mogli uzyskać dokładniejszy obraz mojej decyzji. Jesienią 1993 roku zająłem 4. miejsce w finale Mistrzostw Świata na długim torze. Uznałem, iż to będzie lepsze rozwiązanie dla mnie od żużla, gdybym zmienił uprawianą odmianę czarnego sportu. Podczas drugiego turnieju w kolejnym roku, 1 maja 1994 roku, doznałem poważnych obrażeń podczas zawodów w Niemczech, na które zresztą dostałem zaproszenie. Cały rok zajął mi do tego, żeby dojść do siebie. Miałem sporo czasu, żeby zdecydować, czy kontynuować jazdę, czy nie. Chciałem jednak, żeby okoliczności losu nie decydowały ani odnośnie do mnie, ani mojej kariery. To miała być moja własna decyzja – chciałem decydować sam o sobie. Spróbowałem zatem możliwości powrotu. Podczas treningu czułem, iż wszystko idzie tak samo dobrze, jak przed wypadkiem. Nie było żadnej różnicy, czułem się pewnie na motocyklu. W trakcie zawodów stało się jasne, iż coś jest jednak nie tak. Nie było już jak wcześniej. Moja prędkość po prostu zniknęła. Próbowałem wszystkiego, ale bez względu na to, co robiłem, ta odrobina dodatkowej prędkości, umiejętność jechania ponad to, co oferował mi sprzęt, a którą miałem, gdzieś przepadła. Jak powiedziałem przed rokiem, gdy pytałeś mnie o potencjalny start Węgrów w SoN: gdy chcesz gdzieś startować to po to, aby wygrywać, a nie po to, aby tylko się pokazać. Nie mogłem znaleźć żadnego rozwiązania problemu, więc zdecydowałem się po eliminacjach do Grand Prix na zakończenie kariery. Pozdrawiam polskich kibiców i dziękuję Stali Gorzów za pamięć o mnie – Antal Kocso.
Słowa Węgra potwierdzają to, co mówili świadkowie jego powrotu. Zawodnik z Segedynu nie był już tym samym zawodnikiem, jakim był kiedyś. Strasznie bał się kolejnego upadku, który mógł zakończyć się tragicznie. W ten oto sposób zakończył się zapomniany powrót dawnej gwiazdy do uprawiania czarnego sportu. Niemniej Antal Kocso uważany jest za jednego z najlepszych żużlowców ze swojego miasta. Jako jedyny podobną reputacją może cieszyć się Robert Nagy. Wspomniany Norbert Magosi również wyrobił sobie dobrą markę, chociaż jego kariera nie jest aż tak spektakularna, jak wspomnianej dwójki.
Jako ciekawostkę można dodać, iż obiekty w Pfaffenhofen i Mseno i Miszkolcu (gdzie nasz były zawodnik by pojechał w przypadku awansu) od wielu lat nie organizują już zawodów żużlowych. Przerwę miało także Lonigo, ale Włosi w ostatnich sezonach przywrócili żużel do tej miejscowości.